Prace domowe od lat budzą kontrowersje. Jedni uważają je za niezbędne narzędzie utrwalania wiedzy, inni za zbędny ciężar spoczywający na barkach uczniów i ich rodzin. Aneta ma dość kontrowersyjną opinią: uważa, iż prace domowe istnieją głównie po to, by nauczyciele mieli spokój i mogli realizować program bez przeszkód. A może to program jest przeładowany i niedostosowany do współczesnych realiów? Przeczytajcie jej list.
"Nauczyciele przerzucają odpowiedzialność"
Jestem mamą trzynastoletniego chłopca, ucznia siódmej klasy, i uważam, iż prace domowe są dla nauczycieli, a nie dla dzieci. To nie uczniowie mają z nich korzyść, ale nauczyciele, którzy w ten sposób przerzucają na dzieci i rodziców odpowiedzialność za naukę.
Zadania domowe to nic innego jak sposób na to, by nauczyciele nie musieli się martwić, czy zdążą z materiałem na lekcji. Zamiast uczyć skutecznie w szkole, zadają pracę do domu i uznają temat za zrealizowany. A co, jeżeli dziecko czegoś nie rozumie? To już nie problem szkoły, tylko rodzica. To my musimy siedzieć z dzieckiem wieczorami, tłumaczyć, szukać korepetytorów albo liczyć na cud. Mnie nie płacą za uczenie mojego dziecka, więc czemu mam to robić w ramach jakiegoś dodatkowego etatu?
Poza tym prace domowe to narzędzie do oceniania... ale nie wiedzy dziecka, tylko jego wytrwałości i cierpliwości. Nie oszukujmy się – większość uczniów robi je mechanicznie, bez zastanowienia, tylko po to, by nie mieć kłopotów. Inni ściągają je od kolegów albo proszą rodziców o pomoc. Jaką wartość edukacyjną ma taki system? Żadną. Niektórzy w ogóle ich nie robią, bo przecież teraz nie muszą. Tylko iż chociaż prawo to jedno i niby zadania domowe są dobrowolne, w praktyce wygląda to inaczej.
Taki przykład ze szkoły syna. Nauczycielka matmy jest starej daty i zadaje te "dobrowolne" zadania. Nie trzeba ich robić, ale kto nie zrobi, ten na następnej lekcji jest pytany przy tablicy. Mój syn nie lubi matematyki, więc wraca ze szkoły o 16:00, je obiad, chwile odpocznie i odrabia lekcje do 19:00, a gdzie w tym miejsce na sport, książki, rodzinę, zajęcia dodatkowe?
Szkoła powinna być miejscem, gdzie dzieci się uczą, a nie tylko słuchają nauczycieli, którzy potem każą im wszystko nadrabiać w domu. Mam nadzieję, iż zmiany w prawie to dopiero początek i iż kiedyś całkowicie zlikwidujemy ten relikt przeszłości. Pozdrowienia, Aneta