Kontrowersje wokół edukacyjnej reformy
W Polsce temat prac domowych wywołuje nieustanną debatę. W 2024 roku zostały one poddane sporej modyfikacji. Zgodnie z nowymi zasadami nauczyciele mogą przez cały czas zadawać prace domowe, ale nie mogą oceniać ich, co budzi kontrowersje zarówno wśród nauczycieli, jak i rodziców.
Minister edukacji, Barbara Nowacka, wielokrotnie podkreślała, iż prace domowe nie zostały całkowicie zniesione. W rozmowie z dziennikarzami wyjaśniła, iż zmiany miały na celu stworzenie bardziej przyjaznej szkoły.
– Prace domowe nie są zabronione, ale nie mogą być oceniane – mówiła w rozmowie z Radio RMF FM.
Zaznaczyła, iż chodziło o to, aby zmniejszyć presję na uczniach i dać im większą swobodę w nauce, nie obciążając ich nadmiernie. Celem było także uniknięcie sytuacji, w których dzieci robiły prace domowe, nie do końca samodzielnie, ale pod wpływem rodziców lub innych osób.
Joanna Mucha o powrocie prac domowych
Wiceminister edukacji, Joanna Mucha, odniosła się ostatnio do wyników ankiety "Głosu Nauczycielskiego", w której 74% nauczycieli domagało się powrotu obowiązkowych prac domowych.
– Doskonale rozumiem, dlaczego nauczyciele tak podchodzą do prac domowych, bo nie są w stanie zrealizować przeładowanej podstawy programowej – powiedziała w programie w "Graffiti", w Polsat News.
W rozmowie podkreśliła, iż ministerstwo bierze pod uwagę głos nauczycieli i planuje zmiany, które mają na celu zrealizowanie programu, ale w sposób bardziej zrównoważony, uwzględniający kompetencje i umiejętności uczniów, a nie tylko suche przyswajanie wiedzy.
W rozmowie wspomniała, iż zmieniana jest podstawa programowa.
– Żeby nie była przeładowana wiedzą, żeby było więcej kompetencji, umiejętności, współpracy, projektów, różnego rodzaju działań, które integrują dzieciaki. Żebyśmy skupili się na kreatywności. Tej zmiany w polskiej edukacji brakuje – powiedziała ministra.
Koniec z nadmiernym stresem?
Wiceminister edukacji, Joanna Mucha, zapewniła, iż zmiany w podejściu do prac domowych mają na celu poprawę dobrostanu dzieci, które często były zmuszone do wielogodzinnej pracy zarówno w szkole, jak i w domu.
– My, jako dorośli mamy 8-godzinny dzień pracy, a naszym dzieciakom fundujemy czasami 12 czy 13 godzin pracy, jeżeli policzymy pracę domową – zauważyła minister.
Zmiany, o których mówi Mucha, oznaczają, iż prace domowe nie zostały całkowicie zniesione. Dzieci wciąż mają możliwość ich wykonywania, jednak nie są one obowiązkowe. Ministerstwo edukacji planuje w przyszłości dokonać oceny reformy, aby sprawdzić, czy rezygnacja z obowiązku prac domowych przynosi pozytywne efekty i czy warto utrzymać ten system. Wiceminister podkreśliła, iż planowane są dalsze analizy, by dostosować podejście do potrzeb uczniów.
Czy zmiany są słuszne?
Z jednej strony zmiany w podejściu do prac domowych mogą wydawać się krokiem w dobrym kierunku. Mniej oceny za pracę domową mogą pomóc w wyeliminowaniu presji na dzieci, a bardziej kreatywne podejście do nauki może przynieść lepsze efekty. Z drugiej strony, brak oceny może sprawić, iż uczniowie nie będą czuli odpowiedzialności za wykonanie zadań, a nauczyciele stracą narzędzie do monitorowania postępów swoich podopiecznych.
Jest to więc temat, który z pewnością będzie przez cały czas budził emocje.