Proszę syna, żeby zaglądał do mnie częściej, albo chociaż żeby jego żona czasem wpadła – posprzątała, ugotowała coś. Ale oni się do mnie nie spieszą. Za to mój syn razem z żoną zaczęli utrzymywać kontakt z moim byłym mężem. On teraz jest samotny i bardzo chce, żebyśmy znowu byli razem. I zamiast pomóc mi w codzienności, to namawiają mnie, żebym wróciła do ojca mojego syna, z którym rozwiodłam się dawno temu

przytulnosc.pl 5 dni temu

Wyszłam za mąż mając zaledwie 18 lat, za człowieka, którego nie kochałam. Moja macocha, która mnie wychowywała, marzyła tylko o jednym – żeby się mnie jak najszybciej pozbyć z domu. Na początku mieszkaliśmy u teściowej. Ale ona była całkowicie pochłonięta sobą, choćby wspominała, iż chciałaby jeszcze raz wyjść za mąż. A kiedy zbliżał się mój poród, wprost powiedziała, iż mamy się wyprowadzić, bo ona musi sobie życie ułożyć.

Zrobiliśmy, jak kazała. Na początku mój mąż był w porządku – młody, ale dobry ojciec. Do wojska go nie wzięli ze względów zdrowotnych, więc miałam z nim pomoc. Ale kiedy nasz syn skończył trzy lata, a ja wróciłam do pracy, jakby go ktoś podmienił. Zaczęły się nieporozumienia i zdrady.

Sam mnie zdradzał, a mnie oskarżał, iż mam kogoś na boku. Przychodził do mojej pracy i urządzał sceny. Później wyszło na jaw, iż miał romans, który niby już zakończył. A ja i tak z nim byłam – nie miałam dokąd pójść.

Na szczęście mój ojciec rozwiódł się z macochą i rozdzielili mieszkanie na pół. On zapisał swoje jednopokojowe mieszkanie mnie i mojemu synowi, a sam wyprowadził się do innej kobiety. I tak po raz pierwszy w życiu poczułam, iż ktoś zrobił coś naprawdę dobrego dla mnie. W końcu miałam własny kąt – syn miał wtedy osiem lat.

Rozwiodłam się i wyprowadziłam. Mąż jeszcze próbował mnie odzyskać, ale później poznał jakąś kobietę i ożenił się ponownie. Później słyszałam, iż i ją zamęczał zazdrością i niewiernością, aż też się z nim rozstała. Dzieci z tego związku nie mieli.

Żyłam sobie spokojnie – dom, praca, dziecko. Nie szukałam nikogo, nie chciałam wychodzić za mąż. Mój syn dorósł, ma już ponad 30 lat, skończył studia, ożenił się, ma trójkę dzieci i mieszkanie na kredyt.

A ja zaczęłam podupadać na zdrowiu. Coraz częściej odwiedzam lekarzy, kilka razy leżałam w szpitalu. Proszę syna, żeby wpadał częściej, albo żeby chociaż jego żona przyszła pomóc.

Ale oni się do mnie nie spieszą. Za to nagle mój były mąż zaczął się odzywać – pisze wiadomości, wysyła wierszyki, wspomina naszą „miłość”, obiecuje, iż pracuje, ma dobrą emeryturę i iż nie będzie problemu z pieniędzmi. Twierdzi, iż jest zdrowy i pełen sił. A mój syn z żoną twierdzą, iż to świetne rozwiązanie – jakbym znowu z ojcem zamieszkała, to i jemu, i mnie byłoby łatwiej.

Powiedziałam synowi jasno – nie wrócę do jego ojca w żadnym wypadku. A on się obraził i odpowiedział: „No to nie męcz nas prośbami o pomoc! Skoro nie chcesz przyjąć pomocy od taty, to znaczy, iż jej nie potrzebujesz”. Przekonuje mnie, iż ojciec się zmienił, iż to już inny człowiek i iż czas zapomnieć o dawnych urazach.

Ale jak ja mam znowu wpuścić do swojego życia człowieka, który był dla mnie źródłem tylu cierpień? Jak mu to wyjaśnić? Przecież nie da się zapomnieć wszystkiego, jakby nic się nie wydarzyło… Jak mam synowi wytłumaczyć, iż nie chcę znów patrzeć codziennie na twarz, która przez lata przypominała mi tylko o bólu?

Idź do oryginalnego materiału