Przebywając w szpitalu po porodzie, synowa dowiedziała się, iż teściowa przeprowadziła się do nich.
Młodzi rodzice zostali natychmiast odsunięci przez świeżo upieczoną babcię od swojego syna.
W domu Karolina zauważyła, iż kupiona przez nią wanienka i paczka pieluch wylądowały na balkonie.
– Jak to dobrze, iż będziecie mieli synka. Od dawna chciałam nazwać dziecko Kacper! Chociaż wy moglibyście mi spełnić to marzenie, nazywając wnuka! – radośnie gawędziła do słuchawki teściowa Karoliny.
– Pani Weroniko, myśmy już wybrali mu imię. Będzie to Marek. Marek Andrzejewski brzmi świetnie – próbowała wyjaśnić zaskoczona Karolina.
– Znowu choćby mnie nie chcesz słuchać! Jaki Marek? Wszędzie są Marki! Wymyśliłam takie piękne imię dla wnuczka, a ty się opierasz? Wszystko z tobą jasne. Jesteś egoistką, – zdenerwowała się teściowa, odkładając słuchawkę.
„Swoich synów nazwała Andrzej i Michał! A dla wnuka nie znalazła nic lepszego niż Kacper”, – oburzała się w myślach Karolina.
Kiedy opowiedziała o tej rozmowie mężowi, Andrzej tylko się zaśmiał:
– Pamiętasz swój proroczy sen? Jaką tam rybę zobaczyłaś?
***
Karolina i Andrzej byli małżeństwem od ponad dziesięciu lat, ale dzieci przez cały czas nie mieli.
Najpierw zajęci byli własnymi karierami i zakupem mieszkania, potem podróżowali.
Kiedy po trzydziestce zaczęli myśleć o dziecku, okazało się, iż to nie takie proste.
Rozpoczęły się długie wizyty u lekarzy, badania i leczenie. Wydawało się, iż wszystko powinno być dobrze, ale ciąża nie nadchodziła.
Podczas dwunastej rocznicy ślubu przyznali z smutkiem, iż najpewniej pozostaną bezdzietni. Andrzej, gwałtownie ocierając łzę, powiedział:
– Widocznie nie jest nam pisane mieć dzieci. Ale kocham cię i chcę się z tobą zestarzeć, bez względu na wszystko.
Miesiąc później Karolina miała niezwykle wyraźny i dziwny sen. Śniło jej się, iż w łazience zobaczyła ogromnego karpia w wannie pełnej wody.
– Andrzeju, spójrz, kto u nas się pojawił? Jak to się stało? Przecież nigdy nie chodziliśmy na ryby! – krzyknęła Karolina do męża… i się obudziła.
Był już poranek. gwałtownie przygotowując się do pracy, Karolina opowiedziała Andrzejowi o swoim intensywnym śnie. Ten tylko się uśmiechnął:
– Może faktycznie zacznę chodzić na ryby? Skoro już ci się śnią!
W pracy, podczas spotkania przy herbacie, Karolina podzieliła się swoim nietypowym snem z kilkoma koleżankami.
Tamara, koleżanka z pracy, tajemniczo się uśmiechnęła i mrugając do Karoliny, powiedziała:
– A widzisz, Karolinko! Złowisz sobie rybkę! Na całe życie.
– Jak to?
– To sen wskazujący na ciążę. Zobaczysz, masz moją gwarancję!
Karolina tylko westchnęła. Ostatni miesiąc straciła nadzieję, ale gdy policzyła terminy, zdała sobie sprawę, iż jest piąty dzień opóźnienia.
Następnego ranka patrzyła oszołomiona na test z dwiema wyraźnymi kreskami.
Ciąża rozwijała się całkiem dobrze, a przyszła mama cierpiała jedynie z powodu umiarkowanych mdłości w pierwszych trzech miesiącach.
Potem zaczęła doskwierać jej tylko teściowa.
***
Weronika była osobą aktywną i od dawna czekała na wnuki. Gdy tylko dowiedziała się, iż jej synowa jest w ciąży, natychmiast zaczęła pouczać Karolinę.
– Musisz mieć co najmniej pięćdziesiąt tetrowych i flanelowych pieluch. Mam nadzieję, iż żelazko masz sprawne? Musisz je prać i prasować na najwyższej temperaturze z obu stron!
– Ja adekwatnie nie planowałam zawijać dziecka w pieluchy. Teraz można kupić ciepłe kaftaniki i body z pieluchami.
– Co ty mówisz? Toż to chłopiec będzie! Żadnych plastików! Tylko tetrowe! Nauczę cię, bo zepsujesz wnuczka od urodzenia!
– Dobrze, ale chciałabym przynajmniej wybrać kolor i wzór tych pieluch – zgodziła się Karolina. – Wolę stonowane kolory bez przesadnych wzorów.
– Wybierzemy, nie martw się – zapewniła teściowa.
Dokładnie tydzień później Weronika z uśmiechem postawiła przed zaskoczoną Karoliną wielki pakiet pieluch:
„Pomyślałam sobie, po co masz chodzić po sklepach i łapać zarazki! Sama sobie poradzę, zobacz jaka to dobra flanela!”
Karolina z rozczarowaniem rozwijała jedną pieluchę po drugiej: wszystkie były jaskrawe i z dużymi kaczuszkami, misiami i oczkowatymi samochodzikami.
„No trudno, skoro już kupiła, nie będę się z nią o to kłócić”.
Kiedy była w szpitalu, synowa dowiedziała się, iż teściowa przeprowadziła się do nich pod pretekstem pobytu „tygodniowego, dwóch, żeby pomóc przy noworodku”.
Zbyt zmęczona po trudnym porodzie, Karolina nie miała sił się sprzeciwiać.
„Pomoc faktycznie się przyda na początku” – pomyślała.
„Hej, co to za sposób trzymania go? Daj, pokażę ci, jak to robić poprawnie” – takimi słowami powitała teściowa Karolinę przy wyjściu ze szpitala.
Młodzi rodzice zostali odsunęci przez entuzjastyczną babcię od swojego syna.
W domu Karolina zauważyła, iż kupiona przez nią wanienka i paczka pieluch wylądowały na balkonie.
– Ja was nauczę, jak dobrze kąpać dziecko! Na dno wanienki trzeba położyć tkaninę, a nie te wasze dziwne podkładki! Jeszcze wszystkie kończyny mu powywichacie, mojemu Kacperkowi.
– To Marek ma na imię – przypomniał Andrzej.
– Dla was Marek, a dla mnie Kacper! Chodźmy się kąpać, Kacperku! Trzeba, żeby woda była rozgrzana, bo jeszcze się przeziębi! – gorączkowała się teściowa, nastawiając wodę na maksimum.
Gdy wanienka była gotowa, Weronika, chwytając dziecko i pokrzykując na syna, żeby nie zostawiał długo otwartych drzwi do łazienki, poszła umyć malucha.
Chłopiec płakał, a babcia gwałtownie mydliła go dziecięcym mydłem. Po kąpieli ciasno owinęła go w dwie pieluchy naraz.
– Przecież mamy ciepło w domu – próbowała protestować Karolina.
– Wy macie ciepło. On jest mały, zmarznie. Czepka nie zdejmuj i nie rozwijaj, niech tak śpi!
Noc dla Karoliny i Andrzeja była niespokojna. Dziecko nie mogło spać na wilgotnych pieluchach tetrowych i ciągle budziło ich płaczem.
Trzeba było wstawać, rozwijać, zmieniać i zawijać ponownie. Te nieustanne pobudki nie dawały spać ani rodzicom, ani dziecku.
Rano w koszu do prania piętrzył się stos pieluch, a Karolina i Andrzej mogli rywalizować, kto ma większe cienie pod oczami.
Małemu Markowi od ciepłego zawijania babci wyskoczyła potówka.
– To nie potówka! – stanowczo oświadczyła Weronika, patrząc na wysypkę. – Coś zjadłaś i teraz mojego dobrego maleństwa wysypało!
– Przecież jem tylko kaszę gryczaną z kurczakiem! – oburzyła się Karolina.
– Może twoje mleko mu nie odpowiada! Lepiej bym go mieszanką karmiła – upierała się teściowa.
– Nie ma mowy! Będę karmić sama – nie poddała się Karolina.
Teściowa, pogardliwie cmokając, odeszła. Ale odtąd codziennie, skoro usłyszała najmniejsze piski dziecka, Weronika wpadała do rodziców i zabierała Marka od Karoliny:
„Mama nie umie uspokoić! Daj chociaż babcia swojego Kacperka ponosi. Mam tu smoczek!”
Dziecko wypluwało proponowany smoczek, ale babcia, mimo protestów Karoliny, uparcie próbowała nauczyć je smoczka.
Pierwsze ważenie pokazało, iż maluch traci na wadze.
„To dlatego, iż teściowa ciągle go odrywa od piersi. Myśli, iż lepiej będzie, jak on się nią zajmie, zamiast pozwolić mu być przy mojej, jak ona mówi, pustej piersi!” – zrozumiała Karolina i postanowiła bronić swojej roli jako matki.
Następnego ranka teściowa z przyzwyczajenia otworzyła drzwi do sypialni Karoliny i Andrzeja ze słowami:
– Idź, lepiej coś ugotuj i popierz, a ja się wnuczkiem zajmę! Co mu z tego, iż u ciebie na tej pustej piersi wisi!
– Nie, dziękuję! On jeszcze je – zdecydowanie odpowiedziała Karolina, przytulając syna do siebie.
– Byłoby z czego jeść! – wymamrotała teściowa, niezadowolona. – Daj lepiej, to go ponoszę!
– Znajdzie! – spokojnie odpowiedziała Karolina. – Jak się naje, to wtedy ponosicie.
Kiedy Karolina stanowczo zabroniła teściowej zabierać jej syna, Marek od razu zaczął przybierać na wadze.
Weronika, tylko załamując ręce, narzekała na to, iż Karolina tylko dziecko dręczy.
„Mamy dość babcinego nadzoru” – zdecydowała Karolina i poprosiła męża, aby powiedział matce, iż dobrze sobie radzą jako rodzice i czas, żeby wróciła do siebie.
Po rozmowie z synem Weronika się obraziła:
– A chciałam jeszcze u was mieszkać przez parę miesięcy! Jak tam mój Kacper beze mnie?
– Będziemy przychodzić w odwiedziny – pocieszył Andrzej matkę.
Rzeczywiście, prawie każdą sobotę i niedzielę odwiedzali Weronikę. Ta od progu wyrywała wnuka z rąk synowej i całowała w policzek.
„No, odpocznij sobie, córko, odpocznijcie sobie tam, póki ja się bawim z wnuczkiem!” – buntowniczo machała na synową i syna. Kiedy nadchodził moment pożegnania, przytulała wnuka mocno i mówiła:
– Idźcie, a wnuczek zostanie u mnie. U mnie mu dobrze!
– A czym go pani nakarmi? – raz zażartowała Karolina.
– Znajdę dla niego najlepsze mleczko! – zachwycała się teściowa. – Nie takie twoje błękitnopępkowe!
– Dobrze, mamo, czas na nas – wtrącił się Andrzej, przewidując, iż rozmowa żony z teściową nie skończy się niczym dobrym.
Wychodząc na zewnątrz, Karolina powiedziała do męża:
– Chyba się z tobą i twoim bratem nie rozwinęła?
– My prawie cały czas spędzaliśmy u babci i dziadka – przyznał Andrzej.
– To widać. Tylko my nie dla niej syna urodziliśmy. Będzie musiała pogodzić się z faktem, iż jest babcią, a nie matką.