Sezon chorobowy zaczyna się zwykle od jednego niewinnego kichnięcia, ale kończy się na lawinie katarów, kaszlu i gorączek, która potrafi sparaliżować całe przedszkole. Rodzice przez chwilę jeszcze udają, iż to nic takiego – iż „to tylko kurz”, „to alergia”, „to chyba od ogrzewania”.
Jednak po dwóch dniach wszyscy już wiedzą, iż wirusy znów wygrały. Chorują dzieci, chorują „ciocie”, chorują choćby panie z kuchni i pomoc nauczyciela. Wtedy przedszkole zaczyna działać w trybie awaryjnym, a chaos staje się nową normą.
Łączenie grup jest jak eksperyment społeczny, którego nikt nie planował
Kiedy brakuje personelu, grupy łączone są według zasady: „kto jeszcze stoi o własnych siłach, ten bierze dzieci”. W efekcie rano rodzic odprowadza dziecko do „Pszczółek”, po południu odbiera je z „Biedronek”, a następnego dnia znowu musi pytać, w której sali tym razem trwa akcja ratunkowa.
Dzieci wracają do domu z nowymi imionami kolegów, o których rodzice nigdy wcześniej nie słyszeli, nierzadko z informacją, iż dziś cały dzień spędziły z panią, której w życiu nie widziały. Dla dorosłych to chaos, dla dzieci – przygoda, a dla pracowników – żywy organizm, który próbuje przetrwać najtrudniejszy miesiąc roku.
„Przedszkola to ściema!” – czyli zbiorowy lament rodziców
W ciągu miesiąca pojawia się coraz więcej głosów niezadowolenia, które często mają humorystyczne brzmienie, ale podszyte są autentyczną frustracją. Rodzice mówią, iż czują się oszukani, bo przedszkole miało „odciążyć”, a zamiast tego generuje im dodatkowe problemy.
Z przekąsem komentują, iż nikt ich nie ostrzegł, iż w grudniu placówki działają na zasadzie „kto przeżyje, ten pracuje”, a każda próba ustalenia stałego planu kończy się tym, iż ktoś z kadry nagle ląduje na L4. W powietrzu unosi się poczucie, iż system opieki przedszkolnej zimą żyje własnym życiem, zupełnie niezależnym od potrzeb rodzin.
W grudniu wszyscy jesteśmy poszkodowani – ale też wszyscy gramy do jednej bramki
Choć rodzice narzekają, a czasem żartobliwie ogłaszają, iż „przedszkola to ściema”, prawda jest taka, iż grudzień jest wyzwaniem dla wszystkich stron. Pracownicy robią, co mogą, by opanować sytuację, rodzice walczą z kalendarzem i obowiązkami, a dzieci starają się odnaleźć w świecie, w którym codziennie zmieniają się panie, sale i skład grupy.
Ten miesiąc po prostu rządzi się swoimi prawami i każdy, kto choć raz przeżył go z przedszkolakiem, wie, iż nie ma na to idealnego rozwiązania. Pozostaje tylko trzymać dystans, złapać trochę humoru i przyjąć do wiadomości, iż grudniowy chaos to element przedszkolnej rzeczywistości, a nie błąd w systemie.
Zobacz także: Rodzicom trudno dogodzić. Matka: „W Wigilię przedszkola powinny dyżurować od 7 do 14”






