Przedszkolaki wciąż prześladowane przez sąsiadów. Czy ktoś im w końcu pomoże?

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Jakiemu człowiekowi mogą przeszkadzać odgłosy dziecięcej zabawy? Fot. Karol Makurat/REPORTER/East News


Dzieci bawiące się na przedszkolnym podwórku przez sąsiadów obrzucane są takimi obelgami, iż aż więdną uszy. Czasem boją się choćby przychodzić do przedszkola. Dyrekcja i rodzice od dłuższego czasu próbują rozwiązać tę sprawę, jednak bez skutku. Policja i prokuratura mają chyba ważniejsze sprawy na głowie.


O dzieciach z wrocławskiego przedszkola Montessori "Jaskółka", pisaliśmy kilka tygodni temu. Chodzi o słowne – i nie tylko – ataki na dzieci bawiące się na przedszkolnym podwórku. Przypomnijmy, iż przedszkole sąsiaduje z budynkiem mieszkalnym. Tak bliskie towarzystwo bawiących się dzieci bardzo przeszkadza jego mieszkańcom. Sąsiedzi obrzucają maluchy wyzwiskami, każą im być cicho: "Zamknąć ryje!", straszą, iż podłożą bombę.

Przedszkole działa od 4 lat i początkowo sąsiedzi nie mieli nic przeciwko przedszkolu.

– Wszystko zaczęło się po pandemii, gdy dzieci wróciły do placówek. Może ci sąsiedzi mieli wtedy już pracę zdalną i odgłosy zabawy zaczęły im przeszkadzać – mówi nam nasza czytelniczka, mama dwójki dzieci, które chodziły do wrocławskiego przedszkola. – Około półtora roku temu zaczął się dramat. Sąsiedzi krzyczeli z balkonu, by dzieci były cicho, w końcu zaczęli je wyzywać.

"Wystrzelać te bachory!"


Mieszkająca tam kobieta pewnego dnia zaczęła krzyczeć, iż podłoży bombę pod przedszkole, iż trzeba te dzieci wystrzelać. – Wtedy dyrekcja przedszkola złożyła zawiadomienie o przestępstwie użycia gróźb karalnych – opowiada mama. – Jednak po kilku miesiącach otrzymaliśmy zawiadomienie, iż sprawa została umorzona. Kobieta wyparła się tego, iż groziła dzieciom i już. O groźbie karalnej możemy mówić wtedy, gdy ofiara ma realną obawę, iż ta groźba może zostać spełniona. Prokurator uznał, iż dzieci powinny zdawać sobie sprawę z tego, iż – choćby jeżeli ta kobieta miałaby je straszyć – to nic więcej nie zrobi. Małe, kilkuletnie dzieci, według niego, powinny rozeznać się w tej sytuacji!

Rodzice przedszkolaków mieli nadzieję, iż sam fakt, iż tę kobietę, której przeszkadzają małe dzieci, wezwano na przesłuchanie, coś pomoże. Że może przestraszy się tego, iż faktycznie mogłaby zostać pociągnięta do odpowiedzialności i po prostu się uspokoi. – Sprawę umorzono w grudniu, był to też taki spokojniejszy czas, bo dzieci z racji pogody rzadziej wychodziły na podwórko. Jednak wiosną wszystko wróciło – mówi nasza czytelniczka.

Sytuacja wręcz eskalowała. Groźby w kierunku dzieci stawały się coraz bardziej dosadne, doszło choćby do tego, iż gdy jedna z dziewczynek weszła na drzewo, sąsiad włączył piłę mechaniczną i powiedział, iż zaraz obetnie tę gałąź. Ktoś wywiesił baner STOP PRZEDSZKOLE, na placówkę bez przerwy nasyłane są przeróżne kontrole.

– Skontaktowaliśmy się z prawnikiem i na początku lata znowu złożyliśmy do sądu wniosek o przestępstwo nękania. Trafił on do prokuratury w sierpniu, a do tej pory policja nie zebrała choćby wszystkich zeznań...

Nie ma siły na agresorów


Według tego, co mówi nasza czytelniczka, sąsiedzi przedszkola to majętni, wykształceni ludzie. Są bardzo pewni siebie, trudno ich powstrzymać. Doraźne wzywanie policji przez dyrektorkę nic nie daje. Jedyne, co można zrobić, to tylko zminimalizować kontakt dzieci z sąsiadami. Panie starają się ich nie narażać, wychodzą z nimi do ogródka, gdy wiedzą, iż tych ludzi nie ma w domu. Albo wyprowadzają je na spacer gdzieś dalej.

– Tym bardziej szkoda, iż to jest naprawdę wspaniała placówka. Walczą o nią choćby rodzice tych dzieci, które już z niej odeszły. Prowadzą je panie o wielkich sercach, wrażliwe na potrzeby i uczucia dzieci. jeżeli znów sprawa zostanie umorzona, sytuacja będzie po prostu beznadziejna. Chyba już nic nie będziemy mogli zrobić – mówi mama dwójki dzieci.

Idź do oryginalnego materiału