"Już za kilka dni mikołajki, które w tym roku po raz pierwszy syn będzie obchodził nie tylko w domu. Krzyś ma trzy lata i od września dzielnie chodzi do przedszkola (oczywiście o ile nie choruje). Przygotowania do świąt ruszyły pełną parą.
Najpierw prezenty
Nie mam z tym wszystkim doświadczenia, dopiero się uczę. To moje pierwsze dziecko, pierwsza przygoda z macierzyństwem. Tak jak wciąż uczę się bycia mamą, tak też dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy związanych z edukacją przedszkolną.
Bodajże tydzień temu otrzymałam wiadomość dotyczącą wyboru prezentów dla dzieci. Trójka klasowa przygotowała ankietę, a pozostali rodzice głosowali. Koniec końców zdecydowaliśmy (niemalże jednogłośnie), iż naszym słodkim maluchom kupimy zabawkowe tablety do rysowania. Mam nadzieję, iż dzieci będą zadowolone. Już nie mogę doczekać się mikołajek i miny mojego syna wychodzącego z prezentem z przedszkola.
Teraz choinka
Przedwczoraj otrzymałam kolejnego maila, tym razem od pani wychowawczyni. Za kilka dni dzieci będą ubierały w przedszkolu choinkę, stroiły salę, krzesełka i stoliki. Pani Monika (bo tak ma na imię wychowawczyni Krzysia) poprosiła, aby przedszkolaki przyniosły po 6 zł.
Uzbierane pieniądze zostaną przeznaczone na kupno nowych ozdób do sali przedszkolnej. Wiedziałam, iż Krzyś będzie zachwycony. On uwielbia światełka, ozdoby, świecidełka. Kilka minut później na grupie przedszkolnej uaktywniła się jedna z mam. Napisała strasznie długą wiadomość. Czytałam i nie mogłam w to uwierzyć.
To chyba żart?
Wspomniana wiadomość przepełniona była złością, goryczą, niechęcią. Mama była oburzona. Nie chciała zgodzić się na składkę, wspomniała, iż za nic w świecie nie da córce 6 zł, bo nie zamierza sponsorować przedszkola. Uparcie twierdziła, iż zadbanie o wystrój sali to obowiązek wychowawczyni i dyrektorki, a nie jej. Ku mojemu zaskoczeniu, poparł ją jeszcze jeden tata.
Mama wspomniała, iż zakupione ozdoby zostaną w placówce na wiele lat, będą w niej choćby wtedy, gdy jej córka pójdzie już do zerówki. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie sądziłam, iż jeszcze tacy ludzie żyją na świecie.
To jednak nie koniec
Co najciekawsze, to jeszcze nie koniec tej śmiesznej, a zarazem dziwnej historii. Następnego dnia, kiedy odbierałam Krzysia ze szkoły, zauważyłam, iż w poczekalni jest jakiś tłum. Zawsze były tam pojedyncze osoby. Kiedy otworzyłam drzwi, nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
Mama, która nie chciała zapłacić 6 zł na ozdoby świąteczne, próbowała zbuntować pozostałych rodziców. Mówiła podniesionym głosem, niemalże krzyczała. Atmosfera była naprawdę napięta. Inni stali, nie podtrzymywali rozmowy, udawali, iż są czymś zajęci. Mama nie dawała za wygraną. gwałtownie odebrałam Krzysia i wyszłam z przedszkola.
Wybiegła za mną, bo wiedziała, iż nasze dzieci uczęszczają do tej samej grupy.
Przeprosiłam ją, powiedziałam, iż nie mam czasu w rozmowę, bo bardzo się spieszę.
Zaczęła wykrzykiwać, iż nie mam odwagi przeciwstawić się wychowawczyniom, że
wszyscy rodzice się boją, a tylko ona ma odwagę powiedzieć prawdę. Do dziś nie
mogę dojść do siebie i zrozumieć, czym kierują się takie osoby".