Przejście dla pieszych, mama krzyczy na córkę i jej grozi. Czego ta mała się nauczy?

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Sytuacja z przejścia dla pieszych z pewnością niczego nie nauczyła jadącej na hulajnodze dziewczynki. Fot. 123rf.com


Mikołaj Marcela, pisarz, wykładowca akademicki, opublikował na swoim koncie post, w którym streścił zdarzenie, którego był mimowolnym świadkiem. W poście podaje w wątpliwość reakcję matki na zachowanie małej dziewczynki i zadaje pytanie: czego adekwatnie ta mała się nauczyła?


Lekcja posłuszeństwa


Sytuacja była taka, według relacji pisarza:


"'No to możesz się pożegnać na zawsze ze swoją hulajnogą!'. Krzyknęła wczoraj do zszokowanej pięcio-, może sześciolatki matka na światłach przed przejściem dla pieszych.

(…) Kilkanaście sekund wcześniej dziewczynka wyprzedziła mnie i jechała tuż przede mną. Potem zatrzymała się przed ulicą i spokojnie zaczekała na mamę. Mamę, która wprawdzie dwa razy zwołała, iż dziewczynka ma się zatrzymać, choć poza tym nic nie zrobiła, bo była pochłonięta rozmową z koleżanką.


No i gdy już mama odebrała córce hulajnogę i powiedziała, iż to za to, iż córka jej nie słucha, zacząłem się zastanawiać, co dziewczynka wyniesie z tej sytuacji…".

Marcela pisze dalej, iż chociaż rozumie silne emocje, nie rozumie kontekstu i reakcji, a jego zdaniem jedyne co wyniesie dziecko z tej lekcji, to bezwzględne posłuszeństwo wobec matki.

Trudno nie zgodzić się z jego słowami.

Wiem, jak trudne to jest


Chociaż, jako matka, wiem, jak różne słowa cisną się na usta, kiedy w grę wchodzi złość czy zwyczajny lęk o bezpieczeństwo dziecka. Przepracowanie w sobie pokusy posiadania posłusznego dziecka również jest szczególnie trudne.

Jednak widzę z perspektywy obcego, jak krzywdząca mogła być to lekcja dla dziecka i jak przede wszystkim: niezrozumiała. o ile zatrzymała się na światłach i spokojnie czekała na rodzica, dlaczego została dotkliwie ukarana?

Cel, jaki miały obie, został osiągnięty. Dziewczynka zachowała się bezpiecznie i nie wjechała pod koła rozpędzonych samochodów. Droga, jaką wybrały, była różna, ale to nie znaczy, iż ta matki była lepsza.

Cała jej frustracja rozbija się o lęk o dziecko, ale przede wszystkim o ten właśnie tkwiący w nas silnie paradygmat posłuszeństwa. Nie umiemy sobie nijak, jako rodzice, poradzić, z tym iż dziecko wybiera swoje metody, ścieżki, czasem zupełnie niewydeptane.

I iż ma prawo nas nie słuchać.

Mam osobiste poczucie, iż to jedna z najtrudniejszych lekcji, jaką każdemu rodzicowi przyjdzie w życiu odrobić. Prędzej czy później. Warto więc zaakceptować ten stan i dać sobie przyzwolenie na odpuszczanie w granicach bezpieczeństwa.

Idź do oryginalnego materiału