Przestańmy mówić "Będzie mu trudno w szkole". Może najwyższy czas zmienić system, a nie dzieci?

mamadu.pl 2 lat temu
Zdjęcie: Nie cierpię, jak ludzie mówią: Będzie mu trudno w szkole. Może najwyższy czas na zmiany? Fot. 123rf


Wszyscy lubimy sobie ponarzekać na polski system szkolnictwa. Jednocześnie utarło się w nas przekonanie, iż to dziecko ma się do niego dostosować. Posługujemy się litością i bezradnością, mówiąc o problemach z ich adaptacją w szkole, zamiast po prostu powiedzieć: "Tak, ten system jest zły i nierówny, zróbmy coś z tym".


"Będzie mu trudno w szkole" - rodzice dzieci z problemami adaptacyjnymi, będącym w spektrum autyzmu, z zaburzeniami lękowymi, słyszą to zdanie cały czas. Mam w sobie sprzeciw wobec tego, iż przyzwyczailiśmy się do złego systemu, ale i tak ciągniemy do niego nasze dzieci za uszy, żeby nie odstawały.

Terapeutka naszego syna powiedziała ostatnio: "W normalnej szkole on zginie". A ile zdrowych dzieciaków "ginie" na różnych etapach edukacji? Ile dzieci cierpi z powodu niedopasowania, presji rówieśniczej, tłumienia ich zdolności? Ile z nich opłaca to cierpieniem, traumą, zaburzeniami lękowymi i depresją?

Niestety, nie zadajemy sobie tego pytania, dopóki nie usłyszymy o kolejnym zamkniętym oddziale psychiatrycznym dla dzieci i młodzieży. Tylko iż jeżeli dziecko trafia do specjalistycznego szpitala, to trochę za późno na reakcję. Już zostało przez nas, dorosłych, utopione w fałszywych oczekiwaniach.

Szukamy pojedynczych pozytywnych przykładów, które wskażą nam, iż wszędzie jest tak źle - szkoła bez ocen, mentoring w szkole średniej, edukacja domowa, szkoły terapeutyczne. Tych placówek jest za mało, aby pomóc wszystkim. A nie mam wątpliwości, iż z powodu wadliwego systemu wszystkie dzieci w Polsce męczą się w szkole.

Przyzwyczailiśmy się do toksycznego środowiska szkolnego, w którym sami funkcjonowaliśmy jako dzieci. O tych, którzy nie ukończyli szkoły albo pokiereszowało ich życie, mówimy: "nie dali rady". A jak poszłoby im, gdyby ktoś wyciągnął do nich rękę i zaproponował pomoc, zamiast wyrzucać poza margines normy. Gdyby w tyle głowy nikomu z nas nie szumiało, iż musimy jakkolwiek "dawać radę", bo mielibyśmy pewność, iż ktoś doceni nas takimi, jakimi jesteśmy. Dojrzy nasze zdolności, umiejętności, zatroszczy się, gdy coś sprawi nam trudność.

Według statystyk dzieci w spektrum stanowią 1 proc. wszystkich uczniów. Wydaje się to jedynie kroplą i, na zdrowy rozum, trudno oczekiwać, iż wszyscy mają dostosować się do 1 dziecka na 100 w szkole. Jednak terapeutyczny styl nauki stosowany u dzieci z zaburzeniami, może polepszyć samopoczucie wszystkich uczniów.

Terapie dzieci w spektrum obejmują dostosowywanie planów aktywności, stosowanie uproszczonych zdjęć i obrazków, organizują odpowiednią przestrzeń i czas zajęć. Do tego dbają o stałość i przewidywalność ćwiczeń, zapewniają komfort sensoryczny i wspierają samodzielność.

Dla mnie brzmi jak idealna lekcja dla wszystkich dzieci, a nie tylko tych z problemami.

Gdybyśmy spojrzeli na typową szkolną klasę to mamy w niej ponad 20. dzieci, a każdy uczeń ma inne zdolności, potrzeby, wytrzymałość na przebodźcowanie. W uczeniu każdego pod linijkę kulawego systemu krzywdzi wszystkich.

Nie dziwię się nauczycielom, iż odchodzą. Też nie chciałabym przykładać ręki do opresyjnego stylu edukacji. Solidaryzuję się z rodzicami, którzy szukają najlepszych placówek dla swoich dzieci - z zaburzeniami i bez. Żałuję, iż brakuje nam wszystkim determinacji, aby obrócić ten system w perzynę i zacząć budować go od nowa.

Jednak jak mamy to zrobić, skoro przez kilkanaście lat naszego życia byliśmy tłamszeni i upewniani w tym, iż "tak musi być".

Idź do oryginalnego materiału