Przez wygodnictwo nauczycieli cierpią dzieci. A ja płacę za to grube pieniądze!

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Nie brakuje ciekawych propozycji zajęć dodatkowych. fot. Andrzej Zbraniecki/East News


Rozpoczął się kolejny rok szkolny. Zanim lekcje porządnie się rozkręcą, a dzieci utkną za stosami książek, rodzice kombinują z dodatkowymi zajęciami. "Jestem wściekła, bo po raz kolejny szukam płatnych zajęć, które powinna zapewniać szkoła" – pisze Marika.


"Tyle się mówi, iż dzieci potrzebują więcej ruchu, a nic w tym temacie się nie zmienia. Od lat WF w klasach 1-3 to jedna wielka kpina. Dzieci całymi dniami siedzą w ławkach, a potem drugie tyle w domu przy biurku. Owszem, potrzebują swobodnej zabawy z rówieśnikami na placu zabaw, ale to mogą zapewnić im rodzice. Natomiast bez wątpienia potrzebują gimnastyki, która wzmocni ich plecy i zadba o prosty kręgosłup. Czy WF nie jest właśnie od tego?

WF po polsku


Przecież te dzieci gwałtownie rosną i każda dawka ruchu jest potrzebna. Jednak zamiast gimnastyki czy konkretnych zajęć sportowych, dzieci dostają piłkę i wolny czas. Ponieważ przymusu nie ma, moje dziecko spędza WF na ławce. Zero zachęty i motywacji. Kilku chłopów kopie piłkę do nogi, a reszta siedzi lub bawi się w berka. Już nie wspomnę już o tym, co w tym czasie robi wychowawca.

I nie chodzi tylko o naszą panią, ale to właśnie tak wygląda wychowanie fizyczne w polskich szkołach. Z kim nie rozmawiam, nikt już nie liczy na to, iż szkolny WF zapewni dziecku odpowiednią dawkę ruchu.

Praktycznie każdy rodzic, który decyduje się na jakieś zajęcia pozalekcyjne, stawia przede wszystkim na zajęcia sportowe. Owszem, są takie dzieci, które kochają ruch i chcą rozwijać swoje umiejętności w bardzo konkretnym obszarze. Chłopcy z klasy chętnie chodzą na karate i na piłkę nożną, a dziewczynki na tańce i akrobatykę. Ktoś trenuje pływanie, a jeszcze ktoś inny tenis. I super, jeżeli nie są to ambicje rodzica, a pasja dziecka.

Nie każdy lubi sport


Jednak nie każde dziecko lubi sport, a rodzice, rozumiejąc, jak bardzo jest to potrzebne, zapisują dziecko na zajęcia, płacąc za to wysoką cenę. Bo koszty zajęć dodatkowych są niemałe. Córka wybrała akrobatykę. To 240 zł miesięcznie, do tego angielski. Na więcej zajęć się nie zgodzę, bo nie mam środków finansowych, ale także moje dziecko zwyczajnie nie będzie miało na to już czasu.

Przeciez gdyby te trzy godziny w tygodniu były porządnie zagospodarowane, tak bym wiedziała, iż dziecko ma odpowiednią dawkę ruchu, zrezygnowałabym z akrobatyki na rzecz czegoś, o czym marzy moja córka, np. ceramika lub programowanie.

Niepojęte jest dla mnie, iż w polskiej szkole gimnastyka, szczególnie młodszych dzieci, jest tak bardzo olewana i dzieje się to za ogólnym przyzwoleniem".

Idź do oryginalnego materiału