Przeznaczenie nieuchronne

polregion.pl 1 dzień temu

Tak to już było zapisane w losach

Marcin, mężczyzna w średnim wieku, pochował żonę pięć lat temu. Chorowała ciężko, razem walczyli z tą straszną chorobą, ale nie udało się jego żona odeszła na zawsze.

W wieku czterdziestu ośmiu lat został wdowcem, przeżywał żałobę, przyzwyczajał się do samotności. O ponownym małżeństwie choćby nie myślał, choć rodzina i znajomi powtarzali:

Jeszcze jesteś młody, znajdź kobietę i bądź szczęśliwy.

Takiej jak moja żona nie znajdę. Jasne, są lepsze, są gorsze, ale takiej drugiej nie ma odpowiadał zawsze.

Młodszy brat Marcina, Dawid, mieszkał w innej dzielnicy. Różnica wieku między nimi była spora prawie piętnaście lat. Tak się złożyło najpierw matka nie mogła urodzić drugiego dziecka, a gdy już straciła nadzieję, na świat przyszedł Dawid. Bracia bardzo się kochali. Marcin, jako starszy, pomagał matce w opiece, a mały Dawidek chodził za nim krok w krok.

Rodzice zmarli, gdy młodszy syn miał dwadzieścia jeden lat. Starszy brat wspierał go, dopóki ten się nie wykształcił i nie ożenił. Ale los bywa przewrotny Marcin stracił żonę, a Dawid rozwiódł się mniej więcej w tym samym czasie, gdy starszy został sam.

Każdego wieczoru Marcin spacerował przed snem po parku niedaleko domu. To był ich zwyczaj z żoną chodzili tu, gdy mieli wolne. Tego wieczoru też szedł powoli alejką w stronę stawu, gdzie pływały kaczki, a choćby gęsi. Po drugiej stronie stawu, za parkiem, były domki jednorodzinne stamtąd pewnie przychodziły gęsi.

Wracając, zauważył na ławce dziewczynę, która ocierała łzy dłońmi. Nie mógł przejść obojętnie.

Dziewczyno, dobry wieczór. Potrzebujesz pomocy? Co się stało?

Podniosła oczy i spojrzała na niego smutnym wzrokiem.

Nikt mi nie pomoże, dziękuję Po prostu nie wiem, gdzie mam iść

Marcin usiadł obok.

Jak to nie wiesz? Musiałaś skądś przyjść. Jak masz na imię?

Wyrzuciła mnie matka. Teraz ma pełno znajomych w mieszkaniu. Nie ma tam dla mnie miejsca, a ja się ich boję Kinga

Słuchaj, Kinga, mów po kolei, bo nic nie rozumiem. Zaraz będzie ciemno Zamierzasz tu siedzieć?

Kinga mieszkała z rodzicami w jednopokojowym mieszkaniu, które dostała matka od ojca. Przeprowadzili się ze wsi, gdzie wszystko się rozpadło, pracy nie było. Ojciec zmarł, gdy miała piętnaście lat. Najpierw żyły z matką w miarę normalnie, ale niedługo córka zaczęła zauważać, iż matka wraca z pracy z zapachem alkoholu, czasem przynosiła butelkę wina. Bez skrępowania piła przy kolacji.

Mamo, po co to robisz? Rzuć to, nic dobrego z tego nie wyjdzie prosiła córka.

Co ty wiesz o życiu, Kinga? Twój ojciec zostawił mnie samą i co mam teraz robić? Naleję ci, jak się napijesz, będzie lżej i weselej. Po prostu jeszcze nic nie rozumiesz. A ja może zalewam smutek mówiła matka, po czym przewracała się na kanapę i zasypiała.

Rano Kinga sama robiła sobie śniadanie i szła do szkoły pielęgniarskiej. Uczyła się po gimnazjum, chciała gwałtownie dorosnąć, pracować. Na matkę nie liczyła ciągle ją zwalniali.

Mamo, już choćby sprzątaczką cię nie biorą. Jak my będziemy żyć?

A ty po co jesteś? Zaraz znajdziesz pracę i sobie poradzimy mamrotała pijana matka.

Potem było jeszcze gorzej. Do mieszkania przychodzili jej znajomi, pili całymi nocami, zasypiali na podłodze, a Kinga chowała się za szafą, spała źle, bała się.

Po skończeniu szkoły od razu znalazła pracę w szpitalu jako pielęgniarka. Pracowała na zmiany, więc najbardziej lubiła nocne dyżury wtedy nie widziała, co dzieje się w domu. Zaczęła choćby myśleć o wynajęciu mieszkania.

Tego wieczoru, gdy wróciła zmęczona po ciężkim dniu, zastała matkę w opłakanym stanie. Mieszkanie, w którym kiedyś były szczęśliwe, było puste. Meble, choć stare, firanki, karnisze wszystko wynieśli. Matka spała na podłodze. Rzeczy Kingi też zniknęły wynieśli choćby szafę. Została tylko stara zimowa kurtka na wieszaku. Miała tylko to, co na sobie.

Wyrwała się z płaczem z mieszkania i szła przed siebie, nie wiedząc dokąd. Tak trafiła do parku, na tę ławkę.

Marcin wysłuchał jej z bólem w sercu i, przechodząc na ty, postanowił ją pocieszyć.

Kinga, w życiu różnie bywa, ale zawsze trzeba wierzyć w lepsze mówił spokojnie. Ja też myślałem, iż to koniec, gdy pochowałem żonę. Dla mnie świat się zawalił. Ona była dla mnie wszystkim zawiesił głos, po czym ciągnął: Potem zrozumiałem, skoro taki los, trzeba żyć dalej. I ty nie poddawaj się, zawsze jest wyjście.

Jakie wyjście? spojrzała na niego Kinga. Nigdy nie zarobię na mieszkanie. Gdzie mam iść?

Słuchaj, mieszkam sam. Mam duże mieszkanie, brakuje mi pomocy w domu. Daję radę, ale Proponuję, żebyś zamieszkała ze mną. Nie bój się, nic złego nie zrobię, traktuję cię jak córkę. Będziesz żyła spokojnie. Z żoną nie mogliśmy mieć dzieci, więc będziesz jak moja córka.

Marcin naprawdę był porządnym człowiekiem. Kinga często dziękowała losowi, iż spotkała go tego wieczoru. Stał się jej rodziną, drugim ojcem. Całą domową robotę wzięła na siebie. Czystość, domowe jedzenie potrafiła dobrze gotować. Wieczorami rozmawiali, Marcin miał wiele do powiedzenia, a ona słuchała z zainteresowaniem. Zrozumiała, jak ważnym, a choćby rodzinnym człowiekiem stał się dla niej. Jego dobroć i uczciwość stopiły serca dwojga ludzi samotnego mężczyzny i młodej dziewczyny.

Ale los znów pokierował inaczej ci dwoje zaczęli ciągnąć do siebie. Marcin znów miał dla kogo żyć, kogo kochać. Coraz częściej łapał się na tym, iż patrzy na Kingę nie jak ojciec. Jego uczucia przerosły zwykłą troskę.

Im więcej o niej myślę, tym mocniej płonie we mnie ogień. Myślałem, iż ten żar dawno zgasł. Muszę się przyznać King

Idź do oryginalnego materiału