Przyniosłaś do naszej rodziny nieszczęście!” — krzyczy matka do nastoletniej córki

newsempire24.com 10 godzin temu

„Przyniosłaś nieszczęście na naszą rodzinę!” — krzyczy matka do nastoletniej córki.

— Mamusiu, wróciłaś! Tęskniłam tak bardzo! Będziemy teraz razem? — dziewczynka rzuca się w stronę matki, w jej głosie drży nadzieja.

— Nie! Zostaniesz z babcią! — ostro przerywa jej Anna, odsuwając się, jakby córka była obca.

Anna po raz pierwszy od dwóch lat przyjechała do córki do miasteczka Lipniki. Jej głos był zimny, a wzrok pełen nienawiści. Zostawiła dziecko pod opieką teściowej, a to spotkanie złamało serce dziewczynki, która czekała na matczyną miłość.

— Dlaczego? — pyta ledwo powstrzymując łzy.

— Bo twoje narodziny przyniosły nam nieszczęście! Przez ciebie nie ma ojca! — wykrzykuje Anna, a jej słowa wbijają się w serce córki jak nóż.

Anna i Paweł byli nierozłączni od czasów szkolnych. Ich miłość wydawała się wieczna: snuli plany na przyszłość, nie mogli bez siebie żyć ani dnia. Zaraz po studiach wzięli ślub. Paweł dostał pracę na platformie wiertniczej, zarabiał dobre pieniądze, i niedługo kupili mieszkanie w Lipnikach. Gdy Anna dowiedziała się, iż jest w ciąży, Paweł promieniał z radości. Otoczył ją troską, wybrał najlepszy szpital, urządzał pokój dziecięcy. Ich życie było pełne nadziei.

Ale los okazał się okrutny. Kilka dni po porodzie Anna szykowała się do wyjścia ze szpitala. Paweł, dumny jak paw, udekorował pokój, kupił kwiaty i przyjechał po żonę i córeczkę. Ale nigdy nie dojechał. Straszny wypadek przerwał jego życie. Ratownicy i lekarze byli bezsilni. Anna została sama z nowo narodzoną córką na rękach.

Do szpitala przyjechała przyjaciółka Anny, próbując złagodzić cios. Wymyślała absurdalne historyjki, by odwrócić uwagę, ale prawda dopadła Annę w domu. Teściowa, zalewając się łzami, opowiedziała o tragedii. Anna, oszalała z bólu, wpadła do pokoju dziecięcego, który z taką miłością przygotowywał Paweł. Niszczyła wszystko: zrywała firanki, rozrzucała zabawki, krzycząc z rozpaczy. Jej świat się zawalił.

Po pogrzebie Anna nie mogła patrzeć na córkę. Teściowa, Maria, wzięła na siebie opiekę nad dziewczynką. Anna zmuszała się, by zajmować się dzieckiem, ale w jej sercu nie było miłości — tylko pustka i gniew. Winiła córkę za śmierć męża, jakby jej narodziny były klątwą.

Pewnego dnia, gdy Maria przyszła odwiedzić wnuczkę, Anna nie wytrzymała.
— To przez nią! — krzyczała, łkając. — Zniszczyła nam życie! Nienawidzę jej!

— Anna, ochłoń! — błagała teściowa. — Musimy żyć dla tej dziewczynki. Ona jest niewinna!

Ale słowa nie trafiały. Anna zamknęła się w swoim bólu, odgradzając od córki murem nienawiści.

Dwa lata później Anna znalazła pracę. Maria pomagała, jak mogła, ale niedługo Anna dostała awans i zaczęła jeździć w delegacje. Poprosiła teściową, by zabrała córkę do siebie. Babcia, zakochana w wnuczce, chętnie się zgodziła. Na początku Anna odwiedzała dziewczynkę, zabierała na weekendy, ale z czasem wizyty stały się rzadsze. Aż w końcu zniknęła całkiem.

Anna przesyłała pieniądze na konto teściowej, ale nie odzywała się. Dziewczynka, tęskniąc za matką, płakała i prosiła, by ją zabrała, ale Maria wymyślała wymówki: „Mama jest w delegacji, niedługo wróci”. Próbowała choćby odwiedzić Annę, ale ta zAle gdy pewnego dnia Ałła przypadkiem spotkała swoją matkę na ulicy, ta przeszła obok bez słowa, jakby nie rozpoznając własnej córki.

Idź do oryginalnego materiału