Przywozimy syna do teściów, by cieszyli się czasem z wnukiem, a teściowa sądzi, iż to dla nas przysługa.

newsempire24.com 5 godzin temu

Kaja stała przy oknie swojego mieszkania w Poznaniu, patrząc, jak Jakub wkłada fotelik dziecięcy do samochodu. Ich synek, czteroletni Tymon, radośnie gaworzył, nie mogąc się doczekać wizyty u babci i dziadka. Co weekend zabierali go do rodziców Kai, żeby ci mogli spędzić czas z wnukiem. Ale za każdym razem, gdy wracali do domu, Kaja czuła narastającą irytację. Jej matka, Elżbieta Nowak, była święcie przekonana, iż opieka nad Tymonem to ogromna pomoc dla córki i zięcia. Ta myśl doprowadzała Kaję do szału, ledwo powstrzymywała wybuch.

Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy Tymon był już na tyle duży, by zostawać u dziadków w weekendy. Kaja i Jakub uznali, iż to świetny sposób, by rodzice mogli zbudować więź z wnukiem. Elżbieta i jej mąż, Wojciech, uwielbiali Tymona. Rozpieszczali go pierogami, zabierali do parku, czytali bajki. Kaja cieszyła się, widząc, jak syn promienieje w ich towarzystwie. Pamiętała, jak sama jako dziecko uwielbiała odwiedzać babcię i chciała, by Tymon miał równie ciepłe wspomnienia. Nie spodziewała się jednak, iż jej dobre chęci obrócą się w taki absurd.

Za każdym razem, gdy odbierali Tymona, Elżbieta witała ich z miną męczennicy poświęcającej się w imię ich wygody. „No, pomogłam wam, możecie odpocząć” – mówiła, ocierając nieistniejący pot z czoła. Albo: „Ciężko z nim, ale robię to dla was, żebyście mogli załatwić swoje sprawy”. Kaja zaciskała pięści, czując, jak krew napływa jej do skroni. Chciała krzyknąć: „Nie prosimy cię o niańczenie! Przywozimy Tymona, bo TO WY powinniście się cieszyć jego obecnością!”. Zamiast tego jednak wymuszała uśmiech i mruczała: „Dzięki, mamo”. choćby spokojny zwykle Jakub tracił cierpliwość. Szeptał w aucie: „Ona serio myśli, iż zrzucamy na nią dziecko, żeby sobie pohulać? To dla nich, nie dla nas!”.

Nie chodziło o to, iż Kaja i Jakub nie cenili czasu z synem. Wręcz przeciwnie – uwielbiali spędzać z nim dni, budować zamki z klocków, spacerować nad Wartą. Ale widzieli, jak Elżbieta tęskni za wnukiem, jak jej oczy błyszczą, gdy Tymon pędzi do niej z okrzykiem: „Babciu!”. Chcieli dać rodzice tę radość, a przy tym pokazać synowi, czym jest miłość dużej rodziny. Ale z czasem słowa teściowej brzmiały coraz bardziej drażniąco. „Zmęczyłam się, ale nic, jakoś wam pomogłam” – mówiła, jakby to oni pozbywali się dziecka, żeby uciec na wakacje. Kaja czuła się winna, choć nie wiedziała za co.

Kulminacja nastąpiła w zeszły weekend. Przybli Tymona jak zwykle w sobotę rano. Elżbieta, witając ich, westchnęła: „Oj, znowu cały dzień za nim chodzić. Ale rozumiem, iż macie swoje sprawy”. Kaja nie wytrzymała. Głos jej drżał, gdy odparła: „Mamo, przywozimy Tymona nie dlatego, iż nam się nie chce z nim być! Chcemy, żebyś ty i tata spędzali z nim czas, żeby was znał i kochał! To nie jest pomoc dla nas, to jest dla was!”. W pokoju powiało ciszą. Elżbieta tylko mrugnęła zdezorientowana, a Wojciech, siedzący w fotelu, zakaszlał i schował się za gazetą. Jakub ścisnął dłoń Kai, jakby mówił: „Brawo, w końcu powiedziałaś”.

Tego wieczora, gdy odbierali Tymona, Elżbieta była cichsza niż zwykle. Nie narzekała, nie wzdychała, tylko przytuliła wnuka i cicho powiedziała: „Przyjeżdżajcie częściej”. Kaja poczuła ulgę, ale też lekkie ukłucie wyrzutów. Może była zbyt ostra? Ale Jakub, siadając za kierownicą, uśmiechnął się: „W końcu zrozumie, iż nie zrzucamy na nią obowiązków, tylko dzielimy się radością”. Tymon z tyłu nucił piosenkę, a Kaja pomyślała, iż dla jego uśmiechu gNastępnego weekendu Elżbieta już nie westchnęła, tylko otworzyła ramiona, a Tymon wpadł w nie z krzykiem: „Babciu, pokażesz mi zdjęcia z młodości?”.

Idź do oryginalnego materiału