Psycholog: Zbrodnia na uniwersytecie nie wzięła się znikąd

opolska360.pl 6 godzin temu

Jolanta Jasińska-Mrukot: Ostatnio makabra goni makabrę: zabójstwo lekarza przez pacjenta, szokująca zbrodnia na Uniwersytecie Warszawskim, nastolatek mordujący okrutnie swoją koleżankę. I wydarzenie z Opola, które na całe szczęście nie zakończyło się tragicznie. Radni jednej z opolskich dzielnic wrzucili do sieci zdjęcie ciemnoskórego studenta, jako rzekomego sprawcę napadu z nożem. Szczęście, iż gwałtownie zdementowała to policja, ale to poszło błyskawicznie w Polskę i w internecie zaszczuto studenta. Zbyt wiele złych wydarzeń w tak krótkim czasie, przestajemy rozumieć, co się dzieje.

Dr Agata Jastrzębowska: – Myślę, iż ludzie noszą w sobie bardzo wiele różnych frustracji i traum przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Dodatkowo żyjemy w specyficznych czasach. Moja babcia wychowywała mnie, w wartościach prawdy, uczciwości, bliskości. Spędzała ze mną wiele czasu, dawała ciepło i tłumaczyła życie. Dzisiejszy świat jest zupełnie inny. Dziś aż 40 proc. nastolatków ma styczność z patostreamami, tzn. kanałami, gdzie na żywo pokazywane są na przykład egzekucje. Człowiekowi ścinają głowę, a z badań wynika, iż takie obrazy oglądają choćby dzieci w wieku poniżej 13 lat.

– Co się dzieje z takim nastolatkiem?

– Oglądając to, uodparnia się na tego typu obrazy, oswajając ze złem, agresją. Zatraca tym samym osąd, co jest dobre, a co złe. Zamiast odruchu potępienia i oczywistej potrzeby wykluczenia z przekazu publicznego takich obrazów, flimików, gier komputerowych, rośnie zapotrzebowanie na taki przekaz. Kiedy więc słyszę, iż wrzucono do internetu wizerunek czarnoskórego studenta, to myślę, iż zrobiono to absolutnie bezmyślnie, ale też szły za tym pewnego rodzaju uprzedzenia. I prawdopodobnie zrobiły to osoby nieświadome i niewyedukowane.

Przecież migracje się dzieją i będą się działy, a w naszym interesie społecznym jest, żebyśmy byli na tą migrację i integrację dobrze przygotowani. A takie pokazywanie potencjalnych napastników, jeszcze z taką szyderą i łatką, iż to jest ten „czarny”, ten „inny”, który coś zrobił, tylko eskaluje napięcia społeczne i agresję. To może prowadzić do tragedii. Trzeba tworzyć narrację włączającą, a nie wykluczającą.

– Wskazuje pani na brak wartości. Rzeczywiście, w przeszłości wskazywało się na dekalog, na lepiej wykształconych i więcej wiedzących, albo osób jakoś społecznie wybijających się.

– Żyjemy w świecie kryzysu autorytetów. Kiedy pani zapyta młodego człowieka, kto jest jego autorytetem, to już nie będzie to Jan Paweł II, ani Lech Wałęsa, a są nimi influenserzy. Oni oferują pozbawione wartości treści, ale tak „zapakowane”, tak przekazane, iż wzbudzają zainteresowanie. Kiedy młody człowiek ogląda na tik toku przykładowo przekazy pana Mentzena, są one może i głupie, ale za to tak zapakowane, iż mogą się podobać. Powinniśmy bardzo na to uważać.

– Wcześniej wspomniała pani o uprzedzeniach, które mogli żywić radni, wrzucając do sieci zdjęcie czarnoskórego człowieka.

– To, na co chciałabym bardzo zwrócić uwagę, to zagrożenie, jakie kryje się za tego typu działaniami. I tak już żyjemy w bardzo spolaryzowanym, podzielonym i nieprzychylnym sobie społeczeństwie, gdzie z mową nienawiści i agresją spotykamy się na każdym kroku. Zawsze na początku jest mowa nienawiści, czyli używanie języka wykluczającego kogoś ze społeczeństwa – z nierespektowaniem praw drugiego człowieka.

Zaczyna się niby niewinnie od „strefa wolna od”, ale na końcu jest przemoc. I dopiero przemoc może nas zszokować, choć nie zawsze. Przemoc jednak nie bierze się znikąd, nie bierze się z powietrza. Marian Turski powiedział, iż „Auschwitz nie spadło z nieba, ono kroczyło małymi kroczkami”. I to samo jest z przemocą, którą obserwujemy. Ona gdzieś zaczęła kiełkować. Czasem zaczyna się od zdjęcia wrzuconego do sieci.

– Kiedy patrzyliśmy na campus Uniwersytetu Warszawskiego, to wyglądało jak scena z amerykańskich serwisów informacyjnych. Ale to wydarzyło się u nas.

– U nas na całe szczęście nie ma tak wielu dramatycznych wydarzeń w szkołach, jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie rocznie odnotowują około 200 ataków kończących się śmiercią z rąk niepełnoletnich. Nie jest jednak powiedziane, iż my jesteśmy „odporni” na takie zjawiska. Trzeba mieć na uwadze, iż i u nas może się ona nasilić, o ile nie będziemy mądrze reagować.

Mieszko R., 22-letni student prawa w okrutny sposób zabił, a potem znieważył zwłoki 53-letniej pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego, matki trójki dzieci. Morderca nie znał swojej ofiary. Wcześniej nie leczył się psychiatrycznie, nie był pod wpływem alkoholu, ani narkotyków.

FBI przeprowadziło analizę, dlaczego ci młodzi ludzie zdobyli się na tak drastyczne kroki. W pierwszej kolejności przyczyną były zaburzenia psychiczne. Na drugim miejscu było to, iż napastnik wcześniej był ofiarą, doświadczającą przemocy rówieśniczej, domowej i wykluczenia społecznego w szkole. Atak w takich sytuacjach staje się wybuchem, a wręcz eksplozją frustracji, która w człowieku się skumulowała. Psycholodzy mówią, iż agresja jest efektem frustracji podstawowych potrzeb człowieka.

– Czyli te atakujące osoby doznawały w przeszłości jakiejś przemocy? Ci kibole, narodowcy…

– Grupy narodowe to szersza historia. Myślę, iż będąc częścią większej grupy zaspokajają swoją potrzebę przynależności, w której po prostu chcą być akceptowani. Taka grupa w pewnym stopniu może działać jak sekta. jeżeli ktoś wcześniej nie doświadczył akceptacji, tam może znaleźć poczucie, iż staje się kimś. To poszukiwanie swojej tożsamości, czego nie odnaleźli w najbliższym otoczeniu.

– A może to wszystko wynika z tego, iż w przeszłości było łatwiej. Były autorytety, był jakiś cel, do którego młody człowiek mógł dążyć.

– Z jednej strony mówimy o kryzysie autorytetów, ale z drugiej strony o kryzysie relacji. Kiedyś rodzina siadała przy wspólnym stole, niezależnie od poglądów i szukano wzajemnego porozumienia lub nie, ale ludzie byli razem. Dzisiaj jest pogoń za pieniądzem, rodzice nie mają czasu dla dzieci, bo pochłania ich praca i dążenie do posiadania. W tej pogoni ubożejemy, tracąc to, co jest najważniejsze, czyli relacje w rodzinie. To wymaga uważności, tym bardziej, iż żyjemy w świecie, w którym wszyscy są bardzo rozproszeni, także przez media społecznościowe. A młodzi ludzie nie potrzebują pieniędzy, tak, jakby się wydawało, ale tego, żeby dorosły okazał im ciepło i był takim przewodnikiem, który tłumaczy świat.

– Mam wrażenie, iż po koszmarze na Uniwersytecie Warszawskim przestajemy cokolwiek pojmować. Tym bardziej, iż sprawca to student prawa.

– To, co wydarzyło się na Uniwersytecie Warszawskim, jest absolutną tragedią nie tylko rodziny ofiary, ale też napastnika oraz wszystkich świadków wydarzenia. Kiedy rozmawiam ze studentami, oni są wstrząśnięci. Niektórzy żyją już teraz w napięciu, w obawie, iż ktoś ich może zaatakować. Przestajemy być pewni siebie nawzajem. A z drugiej strony słyszę, iż ludzie już są przeciążeni złymi informacjami i wyłączają się z przekazów medialnych, aby nie oszaleć.

– Najbardziej szokuje to, iż ludzie widzieli młodego człowieka z siekierą chodzącego po campusie, ale nie reagowali.

– Tutaj mieliśmy do czynienia z efektem rozproszonej odpowiedzialności. Chodzi o to, iż kiedy wiele osób obserwuje to samo zdarzenie, ma przekonanie, iż na pewno ktoś zadzwonił już po policję. A drugi efekt psychologiczny, który tłumaczy to zachowanie, to konformizm. jeżeli student prawa na Uniwersytecie Warszawskim spaceruje z siekierą, a obserwujący traktują to jako coś normalnego i nikt nie reaguje, to znaczy, iż to nie jest niebezpieczne.

Myślę, iż dlatego nikt nie krzyczał. Studenci znali tego chłopaka. To, co możemy zrobić na przyszłość, to być uważnym i nie być obojętnym, wtedy zobaczymy więcej. Musimy reagować, kiedy dzieje się krzywda i umieć dostrzegać niebezpieczeństwo już w najwcześniejszych momentach, kiedy widzimy, iż ktoś jest w głębokiej frustracji. Inną kwestią jest, iż powinniśmy dbać o zdrowie psychiczne, własne, a także naszych dzieci już od najmłodszych lat, a nie dopiero, kiedy wchodzą w dorosłe życie lub kiedy pojawia się kryzys, myśli samobójcze czy depresja.

– Co pani przez to rozumie?

– Niejednokrotnie cytujemy filozofa Friedricha Nietzschego, iż „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Tak się dzieje pod warunkiem, iż mamy wypracowany tzw. kapitał psychologiczny, czyli mamy nadzieję, optymizm, poczucie własnej skuteczności i odporność psychiczną. Ten kapitał możemy wzmacniać, możemy go wypracować, więc gdyby młodzi ludzie byli uczeni rozwijania tego kapitału, tego radzenia sobie ze stresem w trudnych sytuacjach życiowych, byłoby im w życiu o wiele łatwiej i byliby silniejsi.

Nawet teraz, kiedy po sąsiedzku mamy wojnę, nikt nie myśli o kapitale psychologicznym. O ile dbamy o zdrowie fizyczne, to w ogóle nie dbamy o zdrowie psychiczne. Statystyki jasno mówią, jak kilka osób korzysta z pomocy psychologa, bo to ciągle wstydliwy temat. Myślę, iż każdy młody człowiek powinien mieć choćby choćby krótką terapię psychologiczną.

Psycholog pomaga nam „wyczyścić” wspomniane na początku różne traumy pokoleniowe. Pomaga poradzić sobie z różnymi sytuacjami, których doświadczyliśmy jako młodzi ludzie. Pozwala nam z tego wyjść, otrzepać się i wzmocnić. Mimo wszystko ludzie unikają tego, a „znieczulają” się alkoholem, co jest normalizowane w Polsce bardziej niż terapia u psychologa. To tak, jakby człowiek ze złamaną nogą wybrał „setkę”, niż pójście do lekarza. To absurdalne.

– Czy możemy mówić o jakichś naszych narodowych traumach, a może są ogólnoludzkie?

– W trakcie II wojny światowej nasze babcie, młode wówczas dziewczyny doświadczały ogromu biedy czy przemocy. To ogromne traumy. Profesor Michał Bilewicz mówi, iż żyjemy w tzw. „traumalandzie”, w którym traumy przekazywane są z pokolenia na pokolenie. „Nikomu nie można ufać”, „Masz być twarda”, „Tylko rodzina ci pomoże”. Nasze babcie i mamy nie poszły na terapię, i tak szczerze to dopiero my, mając dość ciężaru tych traum decydujemy się z nimi zmierzyć i idziemy do psychologa, by się uzdrowić i oczyścić. Dajemy tym samym szansę naszym dzieciom na zdrowe życie.

Odpowiadając na pani pytanie, traumy bywają różne, nie tylko wojenne. W ciągu całego życia doświadczamy różnych traum, na przykład związanych z przemocą, ze stratą bliskiej osoby. Dobrze dobrana terapia z pewnością pomoże nam lepiej radzić sobie z tymi traumami. o ile łamiemy nogę, to idziemy do lekarza, to nie jest wstydliwe, a wstydzimy się psychologa. Jako społeczeństwo jeszcze tego nie zrozumieliśmy. Więc gdyby teraz lekcje wychowawczą zagospodarować na lekcję zdrowia psychicznego, to dużo dobrego mogłoby się wydarzyć.

– Czy można coś zrobić, żeby więcej takie sytuacje, jak ta na Uniwersytecie Warszawskim się nie wydarzyły? I co zrobić dla swojego lepszego samopoczucia?

– Tutaj mówimy o pewnej zmianie społecznej. Ale żeby się wydarzyła, musimy działać dwutorowo – musi się zmienić prawo, a po drugie, musimy działać poprzez edukację. Każdy z nas powinien zadbać o swoje zdrowie psychiczne, żeby dobrze się czuć w społeczeństwie. Ciągle się mówi o warsztatach w szkołach, w kontekście kompetencji społecznych czy relacji, ale to jest za mało.

Musimy edukować i robić treningi wrażliwości społecznej, życzliwości, a współczesna szkoła nie uczy tego wystarczająco. Każdy młody człowiek mógłby także uczyć się w szkole radzenia sobie ze stresem i skutecznej komunikacji. Z drugiej strony, treści patostreamerskie powinny być prawnie zakazane. Tutaj oczekiwałabym istotnej roli mediów, ich odpolitycznienia i przekazywania faktów, a nie ocen.

– No właśnie, na polityce chciałabym się zatrzymać, bo politycy nie są bez winy, zrobią wiele dla słupków poparcia. Choćby strasząc falą migrantów, iż będą gwałcić i mordować. Wcześniej była dobrze widziana pomoc Ukraińcom, a teraz każe się w nich zobaczyć kogoś, kto nie może wejść do lekarza przed Polakiem. To ciągłe przeciwstawianie „czarny” – biały, bogaty-biedny, wierzący–niewierzący. Ludzie przestają wiedzieć, co dobre, a co złe.

– Od polityków oczekiwałabym jednak mądrości, żeby przestali oceniać, bo kim są, żeby tak robić? Chciałabym żyć w świecie, w którym każdy Polak bez względu na to, jaka jest jego orientacja seksualna, kolor skóry, miejsce urodzenia, żeby każdy mógł się czuć dobrze w Polsce. I żeby nikt nie musiał się bać, a migranci u nas się bardzo boją. Zgadzam się z panią, iż to wszystko płynie z góry, bo w telewizji słyszymy, iż polityk źle się wyraża o migrantach i tworzy stereotypy.

Politycy świetnie odczytują i utrwalają lęki społeczne, wykorzystując je do swoich politycznych celów. Człowiekowi zawsze towarzyszy lęk przed nieznanym, a politycy sprawnie tym zawiadują, grając na naszych emocjach. A tak naprawdę chodzi o to, żebyśmy się nie skupiali na ich programach, ich pracy i możliwościach, więc kierują naszą uwagę w inną stronę.

Dr Agata Jastrzębowska

Tak się gra emocjami ludzkimi, zawiadując lękiem, hoduje się wyborców. Przecież jeszcze kilka lat temu tworzono strefy wolne od LGBT, w czasach drugiej wojny światowej były strefy wolne od Żydów. A teraz chcą stref wolnych od migrantów i to jest ta sama historia. Nie odrobiliśmy lekcji z historii, dokładnie to samo dzieje się na naszych oczach. Z jednej strony, mamy duży dostęp do różnych informacji, a z drugiej gubimy się w świecie dezinformacji, czyli fake newsów.

– Trudno się dziwić, iż człowiek jest zdezorientowany, kiedy co chwilę słyszy coś innego, a normy, które jeszcze chwilę temu były ważne, stają się nieważne.

– Normy społeczne są dobre, bo mówią, co jest dobre, a co złe. o ile polityk w swoich przekazach raz mówi, iż białe jest białe, a raz, iż białe jest czarne, to przeciętny człowiek może zwyczajnie zgłupieć. Takie osoby, jak Jan Paweł II, czy Lech Wałęsa, są pewnego rodzaju symbolami, pewnie po czasie każdemu można wytknąć jakieś błędy, wady.

Ale my mamy mentalność szukania dziury w całym, nie widząc, iż ludzie-symbole dokonali czegoś dobrego w bardzo trudnych czasach. Bardziej widzimy porażki i wady niż zyski i zalety. Tworzy się podziały, a to sprawia, iż ludzie się boją. W tych trudnych czasach, kiedy blisko toczy się wojna, powinniśmy być zjednoczeni, żebyśmy byli silniejsi.

– Ale jako społeczeństwo stajemy się słabsi, a ludzi sfrustrowanych przybywa.

– Frustracja w człowieku może narastać, a w efekcie agresji będzie więcej. Powtarzam się, ale dbając o zdrowie psychiczne moglibyśmy tego zupełnie uniknąć. Tak naprawdę każdy z nas jest codziennie na swojej własnej wojnie, kiedy inni ludzie próbują przekroczyć nasze granice. Musimy się uczyć bronić. Musimy się uczyć asertywności i zdobywać wiedzę, na temat tego, jak nie dać się manipulować innym, także politykom.

Mój dziadek mi powtarzał: „Bądź mądra”. Staram się. Zarówno w ramach kampanii „Mów do mnie grzecznie”, jak i w Uczelni Korczaka uczę ludzi, jak mogą się wzmacniać i stawiać granice temu otaczającemu nas złu. Bądźmy świadomi mechanizmów psychologicznych, które dzieją się wokół nas. o ile staniemy się świadomi dehumanizacji, dezinformacji i manipulacji, to już będzie początkiem zmiany.

– Wspomniała pani o kampanii społecznej „Mów do mnie grzecznie”. O co w niej dokładnie chodzi?

– Jej celem jest przeciwdziałanie agresywnej komunikacji, edukowanie w zakresie alternatywnej dla hejtu, czy mowy nienawiści – asertywności i porozumiewania się bez przemocy. To kampania zajmująca się edukacją, jak powinniśmy się komunikować. Mówić „grzecznie” oznacza mówić do rzeczy, czyli językiem faktów, a nie ocen czy krytyki, co bardzo często robią politycy, ale i dziennikarze. Uczymy ludzi mówić o swoich emocjach, potrzebach i oczekiwaniach, zamiast oceniania, czy przemocy komunikacyjnej. Bo jak wiemy, cała agresja zaczyna się od słowa.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału