Pukanie do drzwi: Płacząca teściowa i rodzinny dramat
Zapukano do drzwi. Otworzyłam, a tam stała moja teściowa cała przemoczona, z opuchniętymi od płaczu oczami. Okazało się, iż jego kochanka zabrała im ostatni grosz.
Piętnaście lat temu wzięłam ślub z Krzysztofem. Jego mama od początku dała mi jasno do zrozumienia, iż nigdy nie będziemy przyjaciółkami. Zaakceptowałam to. Żyliśmy naszą miłością, ale z dziećmi było ciężko. Dziesięć lat czekania, nadziei i modlitw Aż w końcu życie nas pobłogosławiło: najpierw przyszedł na świat Tomek, a potem Zosia.
Życie nie obeszło się z nami źle. Krzysztof zrobił karierę jako dyrektor w dużej firmie. Ja mogłam zająć się dziećmi, wziąć urlop macierzyński i rzucić się w wir rodziny. Moja mama mieszkała daleko, w innym mieście, więc nie było mowy o pomocy. A teściowa? Cóż, przez te piętnaście lat jej stosunek do mnie nie zmienił się ani o milimetr. Dla niej zawsze byłam łowczynią posagów, przebiegłą kobietą, która ukradła jej syna. W jej marzeniach Krzysztof powinien był ożenić się z tą porządną dziewczyną, którą sama wybrała. Ale on wybrał mnie.
Żyliśmy sobie, wychowywaliśmy dzieci, a ja ignorowałam jej lodowate spojrzenia. Aż pewnego dnia wszystko się zawaliło.
Pamiętam każdy szczegół tamtego dnia. Właśnie wróciliśmy z spaceru, dzieci w przedpokoju ściągały buty, a ja postawiłam czajnik na kuchence. Wtedy zauważyłam kartkę na stoliku w holu. Już gdy się do niej zbliżałam, poczułam dreszcz. W domu było dziwnie pusto. Rzeczy Krzysztofa zniknęły.
Na kartce, niechlujnym pismem, napisał:
*Wybacz. To się stało, zakochałem się w innej. Nie szukaj mnie. Jesteś silna, dasz radę. To lepsze dla wszystkich.*
Jego telefon był wyłączony. Ani jeden telefon, ani SMS. Po prostu wyparował. Zostawił mnie samą z dwójką małych dzieci na rękach.
Nie wiedziałam, gdzie jest, ani kim była ta inna. W desperacji zadzwoniłam do teściowej. Liczyłam na jakieś wyjaśnienie, choć odrobinę pocieszenia. Zamiast tego usłyszałam:
To wszystko twoja wina. Jej głos ociekał złośliwą satysfakcją. Zawsze wiedziałam, iż tak skończysz. Powinnaś była to przewidzieć.
Zaniemówiłam. Co niby zrobiłam? Dlaczego mnie tak nienawidzą? Ale nie było czasu w roztrząsanie win miałam dzieci i prawie żadnych pieniędzy. Krzysztof nie zostawił ani grosza.
Nie mogłam pracować nie miałam z kim zostawić maluchów. Przypomniałam sobie więc o dawnej fuchcie poprawianiu prac studenckich. W ten sposób jakoś przetrwaliśmy. Każdy dzień to była walka o kawałek chleba. Minęło pół roku ani śladu po Krzysztofie.
Pewnej jesiennej nocy, gdy właśnie układałam dzieci do snu, usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi. Któż to mógł być o tej porze? Sąsiedzi?
Otworzyłam i mało nie upadłam ze zdumienia.
To była teściowa. Roztrzęsiona, przemoczona, z twarzą zalaną łzami.
Pozwolisz mi wejść? wyszeptała, a ja, nie myśląc, zrobiłam miejsce.
Usiadłyśmy w kuchni. Między szlochami opowiedziała mi wszystko. Ta nowa miłość Krzysztofa okazała się oszustką. Wykręciła mu pieniądze, wpakowała w długi i uciekła z wszystkim, co miało jakąkolwiek wartość.
Krzysztof został z niczym. Dom kochanki był kłamstwem, przyszłość iluzją. choćby teściowa straciła wszystko zastawiła mieszkanie dla niego, a teraz bank groził jej eksmisją.
Nie mamy już nic łkała. Pomóż mi Proszę Nie mam gdzie się podziać
Patrzyła na mnie jak zbity pies, błagając, by została, choćby na kilka dni.
Zaci









