Represje za polskość i samorządność. Gminy podlaskie pod presją caratu

slowopodlasia.pl 17 godzin temu
W naszym cyklu Wieści z minionej niedzieli przypominamy dziś artykuł sprzed 119 lat, w którym opisano konsekwencje oporu wobec rosyjskiej władzy. Były to czasy nasilonych represji za posługiwanie się językiem polskim w szkołach i urzędach. Dziś przytoczymy kilka tekstów, które znalazły się na pierwszej stronie Gazety Świątecznej z wydania z lutego 1906 roku – od noty o karze dla redaktora pisma, przez sprawę Janowa Podlaskiego, aż po dramatyczne wydarzenia w Łomazach, gdzie do akcji wkroczyło wojsko.Gazeta Świąteczna, 18 lutego 1906 r., str. 1300 rubliRedaktor-wydawca Gazety Świątecznéj skazany został przez Jenerał-gubernatora warszawskiego na zapłacenie 300 rubli, jako na karę za podanie w Gazecie 1306 uchwał gminnych powziętych na doroczném zgromadzeniu w Raziejowicach, a raczéj Mszczonowie.Kary sypią się na wszystkie strony. W powiecie augustowskim skazano na 3 miesiące więzienia 5-ciu gminiaków łabieńskich, 9-ciu hołyńskich, 4 lipskich i 4-ch sztablńskich za uczestnictwo w układaniu uchwały gminnej żądającéj, aby nauka w szkołach szła po polsku i aby po polsku pisano w urzędach gminnych. Nadto gminę Łabno za to, iż zaprowadziła polskie pisanie w swoim urzędzie, skazano na zapłacenie 1800 rubli, a za rozbicie szynku rządowego przez jakąś bandę przybyłą z Grodna i za zrobienie w nim szkody na 179 rubli, na zapłacenie 1000 rubli. Karę tę ściągnięto przy pomocy wojska, które gminiacy musieli jeszcze cały tydzień swoim kosztem utrzymywać, płacąc na to przez pierwsze dwa dnie po 18 rubli, a następnych dni po 36 rubli.Za nauczanie po polsku tymczasowy jenerał-gubernator siedlecki skazał cztery osoby w mieście Janowie Podlaskim na 2 miesiące więzienia, lub zapłacenie po 100 rubli kary. Pan Deryng, właściciel domu, w którym odbywała się nauka, zapłacił karę pieniężną, a trzy panny, które uczyły, Felicja i Julja Lipskie, oraz Pelagja Poradowska, wolą znieść więzienie.Z powodu pisarza gminnego. W gminie Łomazach pod Biała Podlaską naczelnik powiatu usunął pisarza, którego już dawniéj obrali sobie sami gminiacy, i na jego miejsce mianował nowego od siebie. Gminiacy nie zgodzili się na to, i powołując się na ustawę gminną Najwyżéj nadaną, w której wyraźnie powiedziano, iż pisarz ma być godzony lub obierany przez samą gminę, nie dopuścili przysłanego pisarza do urzędowania. Wtedy przybyło wojsko. Pod jego opieką nowy pisarz objął urzędowanie, a jednocześnie uwięziono i poprowadzono piechotą do Bialéj 26 gospodarzy. 27-my gospodarz, którego nie zastano w domu, dowiedziawszy się po powrocie z pola o wszystkiém, puścił się za uwięzionymi i dogoniwszy ich, poszedł dobrowolnie dzielić jeden z nimi los.Represje za polskośćNa początku XX wieku carat nasilił działania wymierzone w język polski w szkołach i urzędach. Był to czas po rewolucji 1905 roku, gdy w całym Królestwie Polskim narastały żądania unarodowienia szkolnictwa i administracji. Władze rosyjskie odpowiadały represjami – grzywnami, więzieniem, a czasem choćby zsyłką. Gazeta Świąteczna w lutym 1906 roku odnotowała przypadek z Janowa Podlaskiego, gdzie trzy nauczycielki – Felicja i Julia Lipskie oraz Pelagia Poradowska – zostały skazane za tajne nauczanie w języku polskim. Ich historia wpisuje się w szerszy obraz represji: w tym samym czasie podobne wyroki zapadały w Radzyniu Podlaskim, Łukowie czy Siedlcach, gdzie rodzice domagali się polskich podręczników i lekcji w ojczystym języku.Gazeta Świąteczna, 18 lutego 1906 r., str. 1Polityka rusyfikacyjna była wprowadzana konsekwentnie od lat 60. XIX wieku. Po powstaniu styczniowym (1863–1864) car Aleksander II zlikwidował polski system oświaty i wprowadził zakaz nauczania w języku polskim w szkołach publicznych. Język polski został zepchnięty do sfery prywatnej i kościelnej. Utrzymywały się jednak tzw. tajne komplety – lekcje prowadzone w domach, najczęściej przez kobiety z inteligencji, które uczyły dzieci historii, literatury i geografii po polsku. Za takie lekcje groziły kary finansowe lub więzienie, a ich organizatorzy narażali się na stałą inwigilację policji. Represje miały także wymiar symboliczny. Gminy, które próbowały prowadzić korespondencję w języku polskim, karano grzywnami, jak wspomnianą w Gazecie Świątecznej gminę Łabno. W ten sposób carat chciał złamać opór mieszkańców i utrzymać rosyjski jako jedyny język urzędowy.Spór o pisarza gminnegoPo uwłaszczeniu chłopów w 1864 roku powstały gminy wiejskie, które miały zarządzać lokalnymi sprawami. Ich funkcjonowanie regulowała tzw. ustawa gminna, nadana przez cara Aleksandra II. W strukturze tej kluczową rolę odgrywał pisarz gminny. To on prowadził księgi ludności, rejestry podatkowe, dokumentację wojskową i korespondencję urzędową. W praktyce pisarz był „sekretarzem” całej gminy i osobą, która posiadała umiejętności pisania, czytania i znajomość rosyjskiej administracji.Dla mieszkańców wsi to stanowisko miało ogromne znaczenie. Wójt, wybierany przez gminę, często był autorytetem, ale brakowało mu kompetencji urzędniczych. Pisarz zaś decydował, jak sporządzone zostaną protokoły, jak naliczone podatki, czy jak opisane obowiązki rekrutacyjne. Nic dziwnego, iż chłopi bronili prawa do wyboru swojego kandydata – bo to od pisarza zależało, czy interesy gminy będą chronione, czy też będzie on wykonawcą poleceń władzy powiatowej.„Za nauczanie po polsku tymczasowy jenerał-gubernator siedlecki skazał cztery osoby w mieście Janowie Podlaskim na 2 miesiące więzienia, lub zapłacenie po 100 rubli kary” – donosiła Gazeta ŚwiątecznaChoć ustawa gminna formalnie gwarantowała gminom prawo do wyboru własnych urzędników, w praktyce carscy naczelnicy powiatów często narzucali kandydatów „z góry”. Konflikt w Łomazach w 1906 roku był więc typowym przykładem zderzenia prawa z realiami imperium rosyjskiego. Władze carskie traktowały gminy jako podstawowe ogniwo kontroli nad wsią – to one odpowiadały za pobór podatków, rekrutów do wojska i porządek publiczny. Dlatego administracja nie chciała ryzykować, iż na stanowisku pisarza znajdzie się ktoś zbyt niezależny. jeżeli gminy stawiały opór, do akcji wkraczało wojsko lub żandarmeria. Tak było w Łomazach: w obronie formalnych praw mieszkańców nie pomogły zapisy ustawy, bo ostatecznie zwyciężyła siła militarna.Więcej tekstów z cyklu Wieści z minionej niedzieli:
Idź do oryginalnego materiału