"Dopiero kończy się wrzesień, a ja mam serdecznie dość jesieni i tego chorobowego sezonu. Synek już przeszedł dwie infekcje, a przez nieodpowiedzialne zachowanie rodziców nie zapowiada się, iż najbliższe miesiące będą lżejsze. Krzyś tak naprawdę na ten moment więcej siedzi w domu, niż chodzi do przedszkola. Niestety w poniedziałek, tuż po ostatniej infekcji, już w szatni czekała mnie bardzo niemiła niespodzianka.
Ponieważ synek dopiero uczy się samodzielności, cały proces zmiany obuwia trochę trwa. Spędzamy w szatni sporo czasu, co nie jest takie złe, bo można poznać innych rodziców. Niestety także i od tej złej strony.
Może nikt nie zauważy
Gdy Krzyś próbował założyć lewy kapeć na prawą stopę, nagle usłyszałam za plecami siarczyste kaszlnięcie i to takie, po którym sprawdzasz, czy dziecku przypadkiem płuca nie wypadły. Odruchowo się obróciłam, mierząc wzrokiem, zarówno chłopca, jak i mamę, którzy właśnie weszli do szatni.
Kobieta, widząc, iż jej dziecko zwróciło na siebie uwagę, bez krępacji donośnie rzuciła: 'Oj co to za kaszelek? W domu go nie było'. Mój mózg momentalnie eksplodował od nadmiaru myśli: no jasne z całą pewnością nie kaszlało ani w nocy, ani nad ranem, jak wstało.
Ewidentnie dzieciak odkasływał katar, który w nocy mu musiał ściekać. Wyraźnie było słychać, jak mu się coś odkleja. Tymczasem mama zaczęła się uwijać, by jak najszybciej opuścić szatnię, zanim jej pociecha kaszlnie kolejny raz. Gdy na korytarzu usłyszałam kolejne kaszlnięcie i 'Oj co to za kaszelek? W domu go nie było', tym razem skierowane do wychowawczyni, nie wytrzymałam.
Jak tak można?!
Nie przebierając w słowach, zapytałam, czy pani do reszty upadła na głowę i ile razy zamierza jeszcze powtarzać, iż to 'pierwsze kaszlniecie'? Chyba bardziej niż to, iż przyprowadziła chore dziecko, zdenerwowało mnie to całe robienie ze wszystkich naokoło wariatów. Jakby nikt nie miał dzieci i nie wiedział, jak wygląda katar, kaszel czy chore dziecko.
Dla mnie to coś totalnie nowego, bo syn dopiero zaczął przygodę z przedszkolem, ale nie mogę uwierzyć, jaki ludzie mają taki tupet. Bezczelna mama ostatecznie się speszyła i zabrała kaszlącego chłopca do domu.
Pani wychowawczyni przyznała jednak, iż to niestety częsta praktyka. Dziecko kaszle od kilku dni, a mama czy tata przy pani mówią, iż to po raz pierwszy i zawodowo udają zdziwienie. Czasem podrzucają dziecko gwałtownie za drzwi, by nie zdarzyło zakasłać w ich obecności.
Co wy najlepszego wyprawiacie? Nie dość, iż męczycie własne dziecko i zarażacie innych, to jeszcze traktujecie panie i rodziców jak bandę idiotów. To niewiarygodne!".