Dzień, w którym dowiedziała się o ciąży, zapamiętała na zawsze.
Oszalałaś? Rodzić w twoim wieku? Masz czterdzieści siedem lat! krzyczała jej przyjaciółka i koleżanka z pracy, Weronika.
A co mam robić, Wera? Dziecko już jest wzruszyła ramionami przyszła matka.
Jak to co? Gadajesz jak stara baba z przedwojennej wsi. Są przecież sposoby Tabletki, zabieg
Wera, nie zamierzam zabijać dziecka! przerwała jej ostro Kinga. Nie wiadomo nawet, czy donoszę. Ale jeżeli Bóg da, to się urodzi.
Ech, daj spokój machnęła ręką Weronika. Głupia jesteś!
Kinga wracała do domu zmieszana. Żałowała, iż od razu powiedziała o ciąży przyjaciółce, a nie Wojciechowi. Ale jednocześnie cieszyła się, iż podjęła decyzję. Dziwne, ale słowa Wery tylko utwierdziły ją w przekonaniu, iż musi urodzić. Teraz musiała powiedzieć matce i dorosłemu już synowi, Dominikowi.
Z Wojtkiem nie bała się rozmawiać. Marzył o dziecku od dawna, od kiedy się zeszli.
Zamieszkali razem dziesięć lat temu, gdy Kinga rozwiodła się z pierwszym mężem, ojcem Dominika. Rozwód poszedł gładko w sądzie choćby nie musiała tłumaczyć powodów, bo Robert przybył tam pijany. Sędzia zadała mu kilka pytań, po czym sucho orzekła: Wszystko jasne. Pozwana, rozwód przyznany. Z takim pijakiem nie ma o czym rozmawiać.
Tego samego dnia Robert zniknął z jej życia, uprzednio oznajmiając, iż alimentów płacić nie zamierza.
Kinga choćby nie próbowała go pozywać. Była po prostu wdzięczna, iż udało się pozbyć tego ciężaru, którego kiedyś wpuściła w swoje życie. Po rozwodzie odetchnęła z ulgą i postanowiła, iż już żaden mężczyzna nie przekona jej do związku.
Ale niedługo potem w ich wydziale pojawił się Wojtek. Od razu zaczął się do niej zalecać trochę niezdarnie, ale z sercem. I jej się to podobało. Miesiąc po poznaniu zaczęli się spotykać. Kolejny miesiąc później Kinga przedstawiła Wojtka jedenastoletniemu synowi. Od razu się zaprzyjaźnili.
Wujku Wojtku, wpadnij do nas jeszcze poprosił Dominik.
Jasne, wpadnę.
I rzeczywiście przyszedł, przynosząc chłopcu prezent i słodycze. niedługo zaczął zostawać na noc. Kinga choćby nie zauważyła, kiedy zamieszkał z nimi na stałe.
Kinga, urodź mi córeczkę poprosił rok później. Miała wtedy trzydzieści osiem lat i uważała, iż to za późno na dziecko. Zawstydzona, tylko wzruszyła ramionami ale potem poszła do lekarza i założyła spiralę.
Właśnie wtedy, gdy rozmawiali o wspólnym dziecku, była żona Wojtka postanowiła wyjechać do sanatorium, ale ich córki nie mogła zabrać, bo dziewczynka zachorowała.
Weź Oliwię na kilka dni do siebie poprosiła Kingę.
Ta nie protestowała. Córka Wojtka była miłą i grzeczną dziewczynką. Tylko teraz jego była żona dzwoniła codziennie z sanatorium, wypytując o wszystko. Wojtek opowiadał szczegółowo. Kingę ogarnęła zazdrość wydawało jej się, iż między nimi znów coś iskrzy. Kochała Wojtka i bała się go stracić. Postanowiła więc koniecznie urodzić mu córkę, by na pewno nie wrócił do byłej.
Jednak po usunięciu spirali upragniona ciąża nie nadchodziła. Kinga poszła do lekarza, zrobiła badania. Nie wykazały niczego złego. Zasugerowano przebadanie męża. Ale Wojtek już wtedy uznał, iż dzieci im nie są potrzebne:
Nie pójdę do żadnej przychodni! jeżeli nie możemy mieć dziecka, to widocznie tak ma być. Wychowamy Oliwię i Dominika, poczekamy na wnuki.
Choć Kinga próbowała go przekonać, Wojtek stanowczo odmówił wizyty u lekarza. W końcu się pogodziła z sytuacją. A tu proszę bardzo!
Sześć tygodni. Ciąża rozwija się prawidłowo. Słyszalne bicie serca
Jak ja donoszę dziecko w wieku czterdziestu siedmiu lat? spytała lekarza.
Doświadczona ginekolog spojrzała na nią z uśmiechem:
Nie jest pani pierwszą ani ostatnią. Donoszą, rodzą i wychowują dzieci jeszcze długo Choć oczywiście decyzja należy do pani.
Wahała się, dlatego najpierw powiedziała Weronice. A po tej nieprzyjemnej rozmowie podjęła decyzję.
Nie! Nikt mnie już nie przekona! Będę miała córkę! I nikt nie zabroni mi dać jej życia! myślała, idąc do domu. Po drodze zadzwoniła do Wojtka, uprzedzając, iż ma istotną sprawę.
Co się stało? zapytał od progu, gdy weszła.
Nie ze mną. Z nami. niedługo zostaniemy rodzicami.
Jesteś w ciąży?
Sześć tygodni. Byłam dziś na USG.
O Boże, Kinga! Przecież oboje mamy prawie pięćdziesiąt lat. Jak go wychowamy?
Wojtek! Jak to jak? Byle jak! Mógłbyś mnie chociaż wesprzeć!
Ależ ja nie jestem przeciwko! Cieszę się, Kinga! oprzytomniał. Tylko się trochę spanikowałem. Ale masz rację. Wychowamy! Od dawna myślałem, żeby urządzić warsztat w twojej przybudówce. Będę majsterkować, dorabiać. Teraz mam dodatkową motywację.
Dobrze, urządzaj. Pieniądze się przydadzą.
Zachęcona jego słowami, Kinga postanowiła powiedzieć matce o ciąży następnego dnia. Przyszła babcia sama urodziła córkę prawie w czterdziestce, więc Kinga sądziła, iż ją zrozumie. Ale reakcja była inna:
Wiesz, iż w twoim wieku ryzyko urodzenia chorego dziecka jest znacznie wyższe? Ryzykujesz! Nie rób głupstw. Przerwij, póki czas.
Mamo, co ty mówisz? Nie chciałabyś poniańczyć się z wnuczką?
Gdzie mi do niańczenia? niedługo sama będę potrzebowała opieki. Jestem już stara, ledwo żyję!
Dożyjesz! Jesteś w świetnej formie. Młodzi mogliby ci zazdrościć!
Nie gadaj bzdur! Co tu zazdrościć? Nie licz na mnie. Nie będę niańką, już i tak Dominika ci wychowałam. A teraz sama się martw.
Mamo, mam przecież męża!
Masz. Tylko nie oficjalnego.
I co z tego?!
Właśnie to! Przy pierwszym dziecku też miał