Rodzice nie mają litości. Pedagog: "Usłyszałam dźwięk i wyskoczyłam z łóżka"

mamadu.pl 1 dzień temu
"Nie należę do osób, które łatwo się wyprowadza z równowagi. Pracuję w szkole podstawowej, uczę od kilkunastu lat i naprawdę staram się być otwarta na współpracę z rodzicami. Ale to, co się dzieje w ostatnim czasie, przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku" – czytam w liście, który napisała jedna z nauczycielek. Emocji w nim nie brakuje.


O jedną wiadomość za dużo


"Był prawie środek nocy, jakoś po 23. Spałam. Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk powiadomienia na Librusie. Myślałam, iż coś się stało: iż może ktoś z uczniów ma wypadek, może coś ważnego. Najczarniejsze myśli pojawiły się w mojej głowie. Wyskoczyłam z łóżka, serce w gardle, telefon w ręce. A tam… wiadomość od mamy jednej z uczennic:

'Pani Kasiu, jutro ma być bardzo ładna pogoda, ostatnio tyle padało, może byście wyszli na lekcje w teren? Dzieci byłyby przeszczęśliwe'. Naprawdę? Serio? No nie wierzę!

O tej godzinie? W tej formie? Z takim tonem, jakby to była normalna prośba w środku dnia pracy, a nie nagła wiadomość do nauczycielki, która też ma swoje życie, swój dom, swoje łóżko i prawo do odpoczynku?

Nie chodzi już tylko o godzinę. Chodzi o to, iż jako nauczyciele jesteśmy dziś traktowani jak dostępna 24/7 obsługa szkoły. Mam wrażenie, iż niektórzy rodzice uważają nas za animatorów, organizatorów atrakcji i opiekunów do zadań specjalnych. Pogoda ładna? To niech pani zorganizuje 'lekcje w terenie', najlepiej bez uprzedzenia, bez planu, bez zgody dyrekcji, ale z uśmiechem na twarzy.

Rodzice, błagam, no miejcie litość. My też jesteśmy ludźmi. Też potrzebujemy snu. Mamy swoje rodziny, swoje problemy, swoje ograniczenia. Codziennie dźwigamy odpowiedzialność za wasze dzieci i robimy to z oddaniem. Ale nie możemy być do waszej dyspozycji zawsze. O każdej porze dnia i nocy.

W tym przypadku granice zostały przekroczone. I albo jeszcze raz zaczniemy je jasno stawiać, albo za chwilę nie będzie komu uczyć waszych dzieci, bo wszyscy nauczyciele będą albo wypaleni, albo po prostu odejdą".

Idź do oryginalnego materiału