Maria, jako jedyna córka swoich rodziców, wciąż jest otoczona ich opieką, mimo iż skończyła już 25 lat i założyła własną rodzinę. Dla rodziców Maria jest późnym, wyczekiwanym dzieckiem, dlatego zarówno matka, jak i ojciec żyją, zdaje się, wyłącznie dla niej.
Rok temu na ślub kupili jej mieszkanie i nowe meble. Zorganizowali wesele, które teraz wspominają z uśmiechem. w tej chwili Maria spodziewa się dziecka, a rodzice, dowiedziawszy się o tej nowinie, kupują rzeczy – małe i duże, w tym takie, bez których spokojnie można by się obejść, jak podgrzewacz do butelek czy elektroniczna niania. Przywożą córce owoce, gotowane kotleciki na parze i umawiają się z lekarzami.
Tadeusz nie zgadza się z takim podejściem. Od samego początku planował budować swoje życie rodzinne samodzielnie, bez tak intensywnej pomocy rodziców. Czuje się z tym wszystkim nieswojo. Chciał samodzielnie zarobić na mieszkanie, choć wiedział, iż nie stanie się to od razu. choćby wesele wyobrażał sobie w skromniejszej wersji.
Nie raz prosił żonę, aby porozmawiała z matką.
– No, ale już kupiła! – tłumaczyła Maria. – Tata przywiózł to wieczorem. Co miałam zrobić? Oddać? Przecież się obrażą! Chcą dobrze.
Podobnie było z mieszkaniem – skoro już je kupili, to co teraz, nie mieszkać w nim? I z weselem – wszystko było już opłacone, restauracja, limuzyna, gołębie przed urzędem, fotograf i pięciopiętrowy tort… Rodzice wyobrażali sobie wesele swojej jedynej córki właśnie w taki sposób.
Może wszystko by się jakoś układało, gdyby rodzice nie zaczęli uważać, iż zięć jest im coś winien. „W mieszkaniu, które kupiliśmy, mieszkasz? Korzystasz z rzeczy? To pomagaj!”
Przed narodzinami dziecka rodzice postanowili wyremontować swoje mieszkanie – oszczędzając, chcieli zrobić to sami. Tadeusz proponował zatrudnić ekipę remontową, ale rodzice się nie zgodzili. „Pieniądze są potrzebne dla dziecka. Sami damy radę!” W rezultacie Tadeusz z teściem przez kilka miesięcy wieczorami i w weekendy szpachlowali, malowali…
Na wiosnę przyszła kolej na wieś i działkę, gdzie pracy jest co niemiara. Przez cały ten czas Tadeusz pełnił też funkcję kierowcy: odbierał, przywoził, dowoził na działkę, jechał na targ. Z jednej strony trudno odmówić – „To nie dla nas, tylko dla was!” – powtarzają rodzice.
Ale Tadeusz bardzo dużo pracuje, wyjeżdża wcześnie, wraca późno, jest zmęczony, a tutaj niemal codziennie nowe zadania: „Trzeba pilnie jechać tam, przywieźć to, w piątek po pracy znowu na działkę…” Wszystko to coraz bardziej go irytuje.
Polecenia stają się coraz bardziej kategoryczne: „Jutro musisz to zrobić! W sobotę tam pojechać!” A jeżeli nie odbiera telefonu, rodzice są oburzeni: „Gdzie się włóczysz? Dzwoniliśmy do ciebie, trzeba gwałtownie jechać na działkę, bo przyjechał transport z płotem!”
Maria też jest rozdarta między dwiema stronami. Widzi, iż mąż jest zmęczony, ale jednocześnie czuje presję ze strony rodziców, którzy coraz bardziej czują się w prawie do tego, co robią. W końcu są idealnymi rodzicami, którzy kupili mieszkanie dla córki. „Kto jeszcze dałby młodym takie wsparcie?”
Maria już czuje ciężar tej sytuacji, ale nie przywykła sprzeciwiać się rodzicom. W sobotę trzeba jechać na działkę, mąż jest zły, rodzice czekają. Co robić w takiej sytuacji?