Rodzice, to my jesteśmy problemem, a nie szkoła! Sami dajecie dzieciom komórkę do ręki

mamadu.pl 6 godzin temu
Moje dzieci nie mają i jeszcze długo nie dostaną własnych telefonów. Widzę, jak łatwo wciąga je kontakt z ekranami i jak trudno potem wrócić do innych zajęć. Dlatego uważam, iż to nie szkoła, ale my – rodzice – musimy wziąć odpowiedzialność za to, kiedy i w jaki sposób dzieci zaczynają korzystać z nowych technologii.


Moje dzieci nie dostaną telefonów (na razie)


Ostatnio znów zrobiło się głośno o zakazie telefonów w szkołach. Politycy, eksperci, dziennikarze – wszyscy mają w tej sprawie coś do powiedzenia.

I niby się zgadzam, iż mniej telefonów w szkole to dobry kierunek, ale mam wrażenie, iż to trochę leczenie objawów, a nie przyczyn. Bo prawda jest taka, iż to nie szkoła daje dzieciom komórki. Robimy to my, rodzice.

Jasne, w moim domu też są ekrany. Dzieci oglądają bajki w telewizji, w weekendy w ograniczonym czasie mogą pograć na konsoli w gry dostosowane do wieku. Ale komputera nie używają, telefonu nie mają i długo mieć nie będą.

Ani ja, ani mąż nie udostępniamy im też naszych telefonów. Raz zrobiłam wyjątek – w długiej kolejce do lekarza puściłam im coś na YouTubie, żeby się nie nudziły. Efekt? Przez tydzień słyszałam pytania i jęki: "Mamo, a możemy znowu coś na telefonie?". Wtedy utwierdziłam się, iż całkowity zakaz to u nas najlepsze rozwiązanie.

Moje dzieci mają 7 i 5 lat. Wiem, iż za kilka lat kontaktu z technologią nie uniknę. Ale mam poczucie, iż im później zaczną z tym obcować, tym łatwiej będzie im korzystać z ekranów mądrze. Bo widzę, jak działa to odroczenie.

Synowie mają swoje pasje – jeden uwielbia rysować i tworzyć komiksy, drugi potrafi godzinami układać skomplikowane konstrukcje z LEGO i tworzyć genialne tory dla małych autek. Chętnie wychodzą na dwór, biegają, grają w piłkę, wspinają się na drzewa, jeżdżą na rolkach i rowerach. Po prostu mają czas i przestrzeń na rozwijanie swojej ciekawości względem świata.

Młodzi za dużo czasu spędzają przed ekranami


To nie jest tak, iż my w domu jesteśmy całkiem odgrodzeni od technologii i żyjemy jak w XIX wieku. Po prostu doskonale wiem, iż dzieci łatwo się wciągają. My, dorośli, też często łapiemy się na tym, iż "tylko na chwilę" bierzemy telefona w dłoń i scrollujemy, a potem okazuje się, iż mijają 2 godziny.

Tyle iż my mamy już jako-taką samokontrolę i możemy wyczuć, kiedy zaczynamy być od tego uzależnieni, a dzieci tego nie czują.

Dlatego tak bardzo zgadzam się z tym, co mówi ministra Barbara Nowacka, mój redakcyjny kolega Artur Grabarczyk, który ostatnio pisał o uzależnieniu dzieci od ekranów i wielu ekspertów.

Problem nie zaczyna się w szkole, tylko w domu. Według badań CBOS, aż 84 proc. dzieci w wieku 5-7 lat korzysta z urządzeń elektronicznych. W grupie od 8 do 11 lat – aż 96 proc. I to nie są dane o tym, co się dzieje na lekcjach i przerwach w szkole. To są dane o tym, co się dzieje w naszych salonach, kuchniach, sypialniach.

Trzeba zacząć od edukacji rodziców


Zakaz telefonów w placówkach może coś zmienić, ale jeżeli w domu dziecko ma telefona w ręku od rana do wieczora – kilka to da.

Edukacja rodziców jest tu kluczem. Powinniśmy wiedzieć, iż kiedy dajemy 3-latkowi telefon "żeby pooglądał coś w spokoju", uczymy go odruchu: nudzę się, więc włączam ekran. Potem, w wieku 10 lat, trudno się dziwić, iż nic innego go nie interesuje.

Trzeba zacząć od mówienia rodzicom, dlaczego nie powinni dawać 2-latkowi bajeczki na telefonie w kolejce w urzędzie czy u lekarza. Jasne, to odciąży nas na chwilę i da moment spokoju. Ale czy to jest warte tego, jeżeli za 10 lat będziemy mieć problem ze zdrowiem psychicznym dziecka, a ono problemy z nauką, koncentracją, relacjami z rówieśnikami?

Czy robię wszystko idealnie? Pewnie nie. Ale widzę, iż dzięki ograniczeniu ekranów moje dzieci inaczej spędzają czas, inaczej się bawią, mają inne umiejętności niż niektórzy rówieśnicy, których rodzice nie są aż tak rygorystyczni w kwestii ekranów. I myślę sobie, iż to procentuje.

A szkoła powinna być miejscem nauki, kontaktu z rówieśnikami, wymiany myśli. Ale jeżeli mamy naprawdę pomóc dzieciom, musimy zacząć od siebie. Bo to nie szkoła daje im telefony, tylko to my na to przyzwalamy od najmłodszych lat.

Idź do oryginalnego materiału