Rodzice walczą z wszawicą. "Ceny preparatów są kosmiczne. Koszt jednego zabiegu sięga 150 zł"

gazeta.pl 6 godzin temu
- Zaczęło się od urodzin koleżanki córki. Od tamtej pory w przedszkolu non stop są wszy. Chwila spokoju i znów pojawia się informacja o przypadku wszawicy - opowiada jedna z mam. Choć mogłoby się wydawać, iż w XXI wieku ten problem już dawno zniknął, rzeczywistość pokazuje coś zupełnie innego.
Niedawno pisaliśmy o wszach, z którymi zmagają się dzieci w przedszkolach i szkołach. W artykule przytoczyliśmy również wypowiedź higienistki, która wyjaśniała, jak wygląda proces dokładnego pozbywania się pasożytów. Pod tekstem udostępnionym na profilu Facebookowym eDziecko.pl pojawiło się mnóstwo komentarzy od zaniepokojonych rodziców.

REKLAMA







Zobacz wideo Tym różni się nauka w Stanach od nauki w Polsce. "Nie siedzą w sali"



"Uczeń z wszami powinien być odsyłany do domu"
Wielu rodziców uważa, iż szkoły i przedszkola powinny działać bardziej stanowczo w sytuacjach, gdy pojawia się przypadek wszawicy. "W szkołach powinny być higienistki, które mają obowiązek sprawdzać czystość wśród dzieci. Przychodziłyby na lekcje i oglądały głowy. Uczeń z wszami byłby odsyłany do domu, a rodzice zobowiązani do usunięcia problemu. Taki zapis powinien się znaleźć w statusie placówki. To niedopuszczalne, żeby wszawica stanowiła taki wielki problem w dzisiejszych czasach" - pisze kobieta.
Kolejna czytelniczka dodaje: "Wszy temat rzeka... są i będą. Ja się zastanawiam, dlaczego w XXI wieku nie ma skutecznej metody zwalczania tego. Preparatu, co raz a dobrze by to wyplenił. A nie iż zabija gnidy i wszy, a tak naprawdę tego nie robi. Druga sprawa, zamiast darmowych antybiotyków powinny być darmowe preparaty na wszy i owsiki! To by miało sens!". W komentarzach widać zarówno frustrację, jak i poczucie bezradności. Rodzice podkreślali, iż mimo starań, problem często wraca jak bumerang.


"Zaczęło się od urodzin koleżanki córki"
Do naszej redakcji odezwała się też jedna z mam, która od kilku miesięcy walczy z nawracającą wszawicą u swoich dzieci. - U nas zaczęło się od urodzin koleżanki córki, które były organizowane na sali zabaw. To było w maju i od tego czasu w przedszkolu non stop są wszy. Chwila spokoju i znów pojawia się informacja o przypadku wszawicy. I za każdym razem córka je łapie. Jak to panie stwierdziły, iż jedni są podatni na kleszcze, inni na wszy - opowiada nam pani Sandra (imię zostało zmienione).
Jak dodaje, walka z pasożytami jest nie tylko uciążliwa, ale też bardzo kosztowna. - Koszty preparatów są kosmiczne. Córka ma włosy za pupę, gęste i u niej dwa preparaty idą na raz, plus do tego druga córka i ja - to koszt jednego zabiegu sięga 150 zł. Zabieg trzeba po tygodniu powtórzyć, kolejne koszty. Nie wspomnę o tonie prania, bo wiadomo - wszystko trzeba wyprać: pościel, koce, ubrania. Ja nie wiem, skąd to się bierze, ale to jakaś plaga - mówi kobieta.



Dlaczego wszy wciąż wracają?
Eksperci tłumaczą, iż problem wszawicy nie wynika z braku higieny, ale z łatwości, z jaką wszy się przenoszą. Wystarczy bliski kontakt głowa w głowę, a w przedszkolach i szkołach dzieci spędzają ze sobą dużo czasu, przytulają się, bawią, dotykają włosów. Czy można coś zrobić, żeby uchronić dzieci przed wszami?
- kilka - przyznaje w rozmowie z eDziecko.pl Ewa Kopeć, pielęgniarka specjalizująca się w usuwaniu wszy. - U dziecka idącego do szkoły czy przedszkola warto ciasno spinać włosy i używać preparatów odstraszających wszy. I powtarzam do znudzenia - często sprawdzać głowę. A jeżeli jednak dziecko się zarazi, podjąć odpowiednie działania. Rodzice często popełniają jednak te same błędy - mówi.
Według ekspertki, jednym z najczęstszych błędów jest fakt, iż rodzice nadużywają preparatów aptecznych, wierząc, iż załatwią sprawę. - Gnidy trzeba po prostu mechanicznie usunąć. To jedyna metoda, żeby mieć pewność przerwania zarażenia - podsumowuje ekspertka. Choć trudno całkowicie wyeliminować problem wszawicy, odpowiednia profilaktyka, edukacja i kooperacja rodziców z placówkami mogą znacząco ograniczyć jej występowanie.
Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl. Gwarantuję anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału