Mam dość zarzutów
"Nie sądziłam, iż będę musiała publicznie tłumaczyć się z uczciwości i intencji, które dla mnie, nauczycielki z powołania, były zawsze oczywiste i nienaruszalne.
Po zakończeniu szkolnej wycieczki, którą organizowałam z myślą o dzieciach, ich rozwoju i radości, część rodziców zwróciła się do mnie z żądaniem zwrotu pieniędzy. Zarzucono, choć może nie wprost, iż pozostały jakieś środki, które nie zostały rozliczone. Dla mnie był to moment głębokiego zawodu, nie dlatego, iż ktoś o coś zapytał, ale dlatego, iż nie zapytano z życzliwością czy wiarą w dobrą wolę, ale z podejrzliwością.
Pragnę wyjaśnić, iż cała strona finansowa każdej szkolnej wycieczki jest w pełni transparentna. Jako nauczycielka odpowiadałam za organizację, bezpieczeństwo, kontakt z dziećmi i zapewnienie im wartościowego czasu.
Zostałam postawiona w sytuacji, w której nie tylko podważono moje intencje, ale też naruszono coś znacznie głębszego: zaufanie, które przez lata budowałam z uczniami i ich rodzinami. To boli najbardziej.
Organizowanie wycieczek to nie jest 'dodatkowy obowiązek', który wykonuję z przymusu. To jest część pracy, którą podejmuję z sercem. Planowanie trasy, rezerwacje, nieprzespane noce przed wyjazdem, odpowiedzialność za zdrowie i bezpieczeństwo kilkudziesięciu dzieci to ogromny ciężar, który przyjmuję na siebie, bo wiem, jak ważne są takie chwile w ich życiu. I właśnie dlatego ta sytuacja tak bardzo mnie dotknęła.
Rozumiem, iż rodzice mają prawo pytać, interesować się i oczekiwać wyjaśnień. Ale proszę, róbmy to z wzajemnym szacunkiem i dobrą wolą. Nie pozwólmy, by domysły niszczyły relacje, które powinny opierać się na partnerstwie i wspólnej trosce o dzieci.
By wyjaśnić całą sprawę, poprosiłam o spotkanie z rodzicami i dyrekcją szkoły. Nie chcę niedomówień i domysłów. A ja sama mimo smutku, którego nie ukrywam, nie przestanę być nauczycielką z pasją. Bo to, iż uczę i wychowuję, to nie tylko zawód. To część mnie".