Rodzicielskie życie jest wezbraną rzeką, która często wylewa. Przepełnione działaniami, dźwiękami, jednak przede wszystkim nieustanną czujnością i odpowiedzialnością, która bywa, iż przyprawia o mdłości.
Permanentny stan niezaspokojenia
Nikt nie uprzedzał, iż już nigdy nie pomyślisz o sobie jako o indywiduum. O tym, iż planując cokolwiek, myśląc o czymkolwiek, będziesz zobligowana do uwzględnienia potrzeb tej małej istoty.
Zawsze, za każdym razem.
A potrzeby te są różne, wielkie, nieznoszące sprzeciwu. Istota, sama nieposługująca się jeszcze narzędziami samoregulacji, których nie zna, żyje w permanentnym stanie niezaspokojenia. Głód, chłód, emocje, przechodzą przez nią zawsze z taką samą siłą rażenia.
A ty stoisz tam i słuchasz, jak krzyczy. Krzyczy, bo ma do krzyku prawo, krzyczy, bo inaczej nie umie. Nie zna technik oddechowych, nie umie „wziąć się w garść”. Złość wyraża pierwotnie, smutek łzami, a kiedy się śmieje, to tak, jakby cały świat się śmiał.
Istota jest angażująca. Kiedy wychodzi i w domu zalega gęsta cisza, nie wiesz, jak się w niej odnaleźć. Karmisz się nią, jednocześnie czując pustkę. I wtedy śmiejesz się i płaczesz jednocześnie, bo oto widzisz dualizm tego, co zachodzi. Jesteś zmęczona bodźcami, których istota ci dostarcza, ale bez niej jesteś niepełna. Nic nie ma większego sensu, po prostu stoisz tam sama i wszystko jest jałowe.
Istota jest tą, która użyźnia, urozmaica, ubogaca. Ileż ona z siebie daje, ile w niej życiowej energii! Jak bardzo chce żyć i jak intensywnie cieszy ją doświadczenie życia.
Nikt nie uprzedzał, iż będzie tak ciężko złapać oddech, kiedy istoty nie ma obok. Nikt nie uprzedzał, iż tak wypełni tę naszą rzekę. Tak ją wzburzy, tak zmieni jej bieg.
Nauczy pokory, nauczy, iż niczego o sobie nie wiemy. Nauczy, iż o ile naprawdę chcemy dawać jej miłość i dobre życie, musimy zacząć od siebie, zawsze. Mała istota nauczy, iż nie możesz jej wychować. Możecie razem poznawać własne możliwości i ograniczenia w procesie jej dojrzewania. Możesz być jej przewodniczką, jeżeli masz w sobie wystarczającą wiedzę i gotowość.
Istota potrzebuje twojej dojrzałości. I to, większości z nas wymierza siarczysty policzek. By godnie i świadomie przejść przez drogę rodzicielstwa, musimy sami być na tej drodze gotowi, dojrzali.
Najtrudniejsza część
To jest ta najtrudniejsza część. Być dojrzałym na tyle, by zaakceptować, iż od dzisiaj wszystko się zmieni. By zaakceptować, iż nie jesteśmy wszechmocne. By zaakceptować, iż będziemy się potykali. By nauczyć się popełniać błędy, a potem ich nie powtarzać.
By zaakceptować, iż istota jest po to, by nas wzbogacać, a nie po to, by czerpać z naszego bliżej niezdefiniowanego światła. Istota jest po to, by tworzyć własne drogi, a nie trzymać się kurczowo naszych rąk.
To jest ta najtrudniejsza część. Akceptacja, świadomość, odpuszczenie. Pozwolenie, by to doświadczenie prowadziło nas, a nie podejmowanie spełzających na niczym prób sterowania tym procesem, kontroli każdego etapu.
Odpuszczenie więc tego wszystkiego, co najczęściej doprowadza nas na skraj szaleństwa.
Odpuszczenie presji.
Gdyż niczego o sobie nie wiemy, dopóki nie zostaniemy rodzicami. Pozwólmy sobie na to spotkanie i bądźmy dla siebie i dla swoich istot po prostu wystarczający.