Rodzinny dom Edyty Florek

ladnebebe.pl 7 godzin temu

Skarby z pchlich targów, własnoręcznie wykonane meble, sentyment wypełniający każdy kąt, a do tego duża garść inspiracji płynących ze Skandynawii – ależ tu pięknie! W kolejnym odcinku cyklu „Rodzinny dom” zapraszamy do
, właścicielki jednego z najbardziej urzekających mieszkań znanych z polskiego Instagrama.

Katarzyna Stadejek: Gdzie dokładnie znajduje się wasze mieszkanie i kto tu mieszka?

Edyta Florek: Nasze mieszkanie znajduje się w Szczecinie, w starej kamienicy w centrum miasta. Mieszkamy tutaj w piątkę, ja, mój mąż Bartek, dwójka naszych dzieci: Hania i Staś, a także pies Ajka.

Jak je znaleźliście?

Znaleźliśmy je zupełnym przypadkiem, przeglądając ogłoszenia zamieszczone w internecie. Tym, co zwróciło naszą uwagę, nie był wygląd czy układ wnętrz, ale widok z okien mieszkania, na podwórko, na którym wychowywał się mój mąż.

Co było najważniejsze w podziale i urządzaniu waszej przestrzeni?

Od samego początku intuicyjnie wiedzieliśmy, jak ma wyglądać przestrzeń w naszym mieszkaniu. Zależało nam na otwarciu korytarza, który początkowo był bardzo długi i ciemny. Z sześciorga drzwi pozostawiliśmy tylko troje, tym samym poszerzyliśmy znacznie przejścia do kuchni i pokoju dziennego. Ponieważ gotujemy praktycznie codziennie, postanowiliśmy, dość niestandardowo, zwiększyć przestrzeń spiżarni kosztem powierzchni łazienki.

Od początku wiedzieliśmy też, iż sypialnia ma być przy salonie i mają do niej prowadzić dwuskrzydłowe drzwi. Dzięki przesunięciu albo postawieniu nowych ścian udało się wyodrębnić dodatkowe pomieszczenie gospodarcze i dość sporą garderobę. Dziś zrobiłabym jeszcze większe roszady i przeniosłabym kuchnię do obecnej sypialni, by stworzyć wspólną, dużą przestrzeń dzienną, ale wydaje mi się, iż jak na remont przeprowadzany ponad 10 lat temu, własnymi siłami, bez pomocy architekta, poradziliśmy sobie całkiem dobrze.

Skąd czerpaliście inspiracje przy urządzaniu domu?

Kiedy zaczynaliśmy remont, bardzo modne były wnętrza skandynawskie. To wówczas pierwszy raz gdzieś w internecie trafiłam na mieszkania z białą podłogą – i się zakochałam. Zaczęła się więc walka o uratowanie starych desek w pokojach. A iż wszystko robiliśmy sami, trwało to miesiącami – cyklinowanie, czyszczenie, olejowanie. Po półtora roku remontu powstała baza: białe podłogi i białe ściany.

Wszystko, co się wydarzyło później, było kwestią przypadku, potrzebą zaopiekowania się rzeczami znalezionymi i niejednokrotnie, z powodu braku pieniędzy, rozwiązaniami tymczasowymi, które ostatecznie przetrwały lata. Czasami mam wrażenie, iż to nie my szukaliśmy inspiracji, ale te wszystkie rzeczy, którymi zaczęliśmy się otaczać, szukały i odnalazły nas. Każde krzesło przyniesione z jakiejś wystawki, stolik zabrany z ulicy w czasie największej ulewy, wieszak na ubrania i lampa przywiezione z drugiego końca Polski, bo ktoś oddawał, szafka kupiona na pchlim targu.

Ulubione miejsce w domu?

Od zawsze kuchnia połączona ze spiżarnią. Bo w tym gotowaniu, wspólnym codziennym obiedzie i zapełnianiu półek przetworami i zapasami na zimę jest najwięcej spokoju i miłości. Ale też pokoje dzieci, gdzie tyle godzin spędzamy na zabawie, układamy razem puzzle. Odkąd w pokoju Staśka powstała ścianka wspinaczkowa, uwielbiam to, jak wszyscy po południu leżymy na materacach pod huśtawką. Ulubiony jest również duży narożnik przy kominku z przesadną liczbą koców i poduszek, a także leżanka w sypialni, pod oknem, gdzie czyta się najlepiej w całym domu, zwłaszcza gdy pada deszcz.

Bez którego mebla nie wyobrażacie sobie waszego domu?

Bez całej masy mebli, bo większość z nich to albo wspomnienia, albo jakaś historia, emocje, serce i czas włożone w ich renowację. Uwielbiam łóżka naszych dzieci, stare, autentyczne, z duszą, z widocznymi śladami użytkowania ich przez poprzednich właścicieli. Łóżko Stasia ściągaliśmy specjalnie ze Szwecji. Łóżko Hani przyjechało z Norwegii. Małe dziecięce krzesełka zostały kupione na pchlim targu w Budapeszcie. I komoda, która ledwo wówczas weszła do samochodu. Do tego stół zrobiony przez mojego męża i szafka pod telewizor ze starych drzwi przywiezionych z Estonii. Każde jedno krzesło przy stole, znalezione, odnowione. Każdy fotel. Mała żółta szafka przy łóżku w sypialni, pamiątka ze spaceru, zniszczona, zachlapana farbą. Komuś zupełnie już niepotrzebna.

Co się znajduje się w pokojach dziecięcych? Czy dzieci brały udział w ich urządzaniu?

Hania i Staś mają osobne pokoje, a proces ich urządzania trwał na przestrzeni lat, zupełnie bez pośpiechu i z wykorzystaniem tego, co do nas „przychodziło”. U Hani mamy stare łóżko z baldachimem, odnowiony przez nas fotel, szafkę, która kiedyś należała do jej babci. Jest też biurko zrobione przez Bartka, a nad nim wisi stara komoda, którą zaraz po przeprowadzce znaleźliśmy w piwnicy. Została przez nas przemalowana i wypełniona skarbami. Oczywiście, jak to w pokoju dziewczynki, jest też duża szafa na ubrania z lustrem, mała komoda z fikuśnie wygiętymi nogami, przemalowana na różowo, domek dla myszek. Poza tym tablica do pisania, dziecięca kuchnia, stolik z krzesełkami, które przyjechały z Budapesztu. U Hani w pokoju dużo się dzieje!

Z kolei pokój Stasia jest połączony dodatkowym przejściem z naszą sypialnią. Tutaj również jest duże drewniane biurko zrobione przez Bartka, prosty regał na zabawki, białe łóżko w skandynawskim stylu. Szafkę nocną kupiliśmy na pchlim targu, szafę także odnawialiśmy sami. Jest niezawodny stolik z Ikei z podnoszonym blatem i pojemnikami, mała szklana szafeczka przywieziona z Danii, są pojemniki, schowki i kosze. Mnóstwo pojemników. Ale też pierwsze wnętrzarskie życzenie dzieciaków, czyli ścianka wspinaczkowa, drabinka, huśtawka. Czekamy na kolejne wskazówki i marzenia, chociaż po cichu mam nadzieję, iż jakieś wielkie zmiany za gwałtownie nie nadejdą, bo bardzo lubię tę dziecięcą przestrzeń w naszym domu.

Do których przedmiotów macie szczególny sentyment?

Ten sentyment jest tam, gdzie są nasze emocje i wspomnienia, czyli w każdym odnowionym meblu, któremu daliśmy nowe życie. To np. maleńki drewniany stołek przywieziony przez nas w bagażu podręcznym z Wietnamu. Ale też gliniane czarki kupione u ceramika w Beskidzie Niskim. Kot, którego na warsztatach zrobiła nasza córka. Szklana patera na ciasto po mojej babci. Stare foremki do pierników w kształcie ludzika. Kubki i miski wyszperane na pchlim targu, po których widać wiek. Drzwi od stodoły, przywiezione przez nas z Estonii, służące nam jako wejście do pomieszczenia gospodarczego. Drewniana, stara misa z Turcji. Pierwszy konik i wózek Hani. Zabawki, z których dzieci już wyrosły.

Co lubicie w swojej okolicy?

Cudowne jest to, iż mieszkamy w samym centrum miasta, a dookoła mamy ciszę i spokój. Możemy swobodnie funkcjonować bez używania samochodu, mając na wyciągnięcie ręki największe sklepy, kino, teatr, filharmonię, restauracje, park, place zabaw czy przychodnię. Jednocześnie cieszymy się zielenią i śpiewem ptaków każdego poranka. Jedyne, co widzimy z okna, to konary starych dębów.

Dokończ zdanie: Nasz dom jest…

Nasz dom jest naszym azylem i bezpieczeństwem. Przestrzenią, w której możemy być sobą i nie musimy wciągać przysłowiowego brzucha. Jest miejscem zabawy i odpoczynku. Schronieniem. Spokojnym oddechem.

Idź do oryginalnego materiału