”Rozbierz się i ubrania pilnuj”.Oto głupie powiedzonka naszych rodziców, które pamiętamy do dziś

mamadu.pl 1 godzina temu
Niektóre teksty rodziców brzmiały jak czysta abstrakcja. Kiedy padały z ich ust, wywracaliśmy oczami, zastanawiając się nad sensem tych dziwnych powiedzonek. Dziś – kiedy jesteśmy rodzicami – niekiedy też mamy ochotę po nie sięgnąć. Czasem aż się samo prosi.


Zdarza się, iż wypowiadamy te odziedziczone po rodzicach "powiedzonka" do swoich dzieci automatycznie, często nie wiedząc choćby skąd się tak naprawdę wzięły. Ba! Czasem nie znamy choćby ich znaczenia.

Z pokolenia na pokolenie


Kiedy jesteś mamą lub tatą, czasem aż kusi, by sięgnąć do słownika własnych rodziców. Te boomerskie odzywki, powtarzane od czasu do czasu w dzieciństwie, na stałe weszły do naszego języka. Wiecie o czym mówię? Na pewno też macie ulubiony pakiet takich powiedzonek – dziś pewnie powiedzielibyśmy – cringe.

Wybrałam zestaw najbarwniejszych rodzicielskich odzywek. Co byście do tego dodali?


Rozbierz się i ubrania pilnuj


Padało zwykle po słowach: "Mamooo, nudzi mi się!" Kiedy dziś odpowiadam w taki sposób własnym dzieciom, patrzą na mnie z ogromnym zdziwieniem. Swoją drogą, dziś dzieci chyba nudzą się trochę więcej niż nasze pokolenie.

Byle jak, ale się zachowuj


Brzmiało to jak tajny szyfr dorosłych, którym próbowali nas przywołać do porządku. Tylko czy ktoś wtedy wiedział na czym polega to "byle jakie zachowanie"?

Po co? Żebyś się pytał


Idealna odpowiedź na każde pytanie, które – zdaniem rodzica – było niepotrzebne. Dziś wiemy, iż to przykrywka do pytań, na które nie znali odpowiedzi lub nie chciało im się wyjaśniać. Tak czy inaczej – odpowiedź ta skutecznie ucinała dyskusję, zostawiając nas z jeszcze większą liczbą pytań.

Na co czekasz? Na oklaski?


Wypowiadane, gdy zbyt długo się ociągaliśmy. Działało jak zimny prysznic – niekiedy dając motywację do szybszego działania, innym razem wzbudzając jeszcze większy bunt i opór.

Myślisz, iż ja na pieniądzach śpię?


Pytanie retoryczne, sugerujące, iż zasoby domowego portfela są ograniczone. Padało przy każdej prośbie o coś "za drogiego" lub przy zbyt częstych prośbach: "Mamo, kup mi!"

Dzieci i ryby głosu nie mają


Najbardziej niesprawiedliwe hasło świata, którym zamykano nam usta w towarzystwie dorosłych. Wtedy frustrowało, dziś brzmi jak relikt minionej epoki. I całe szczęście.

Nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym


Żartobliwe (choć trochę złośliwe) przywołanie do porządku, gdy za bardzo kombinowaliśmy lub zadawaliśmy za dużo pytań. Jakie czasy, taka gra słów.

Nie bądź taka hop do przodu, bo ci tyłu zabraknie


Padało zwykle, gdy chcieliśmy za bardzo "przycwaniakować", chwalić się czy podkreślać za swoje sukcesy. Brzmiało zabawnie, ale zdecydowanie ograniczało dziecięcą kreatywność i budowanie pewności siebie.

Daj to chiński sprzedawca jaj


Czy wy też – kiedy padały te słowa – mieliście przed oczami Chińczyka trzymającego kosz z jajkami? Jestem bardzo ciekawa, kto był autorem tej wysublimowanej rymowanki, która przetrwała przecież dziesiątki lat.

Krowa ma większy i się nie chwali


Popularne w czasach, kiedy jedynym wyrazem sprzeciwu lub braku sympatii do kogoś było wypięcie języka. Ten wymowny gest długo służył dzieciom do wyrażania dezaprobaty. Gdy zaczęły dorastać, zastąpił go środkowy palec. Szkoda, iż na niego nie wymyślono żadnej odzywki.

Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie


Trudna lekcja, iż dorośli mają inne prawa niż dzieci. Była w tym nuta ironii, ale i jasne pokazanie, iż hierarchia jest ustalona. Jak dla mnie, brzmiało bardzo obraźliwe i prawie zawsze zamykało usta małym śmiałkom, którzy mieli coś do powiedzenia.

Z głodu się jeszcze nikt nie z…


Bywały i takie momenty w dzieciństwie, kiedy dobra zabawa wciągnęła nas na tyle, iż zapomnieliśmy o posiłku. Wyczerpani i żądni jedzenia, wpadaliśmy do domu z krzykiem na ustach: "Mamo, jestem głodny!" Wtedy zwykle słyszeliśmy to powiedzonko, dające do zrozumienia, iż nic nam z głodu nie grozi, a już na pewno nie pójście do toalety…

Nie zawracaj mi gitary


Przyznam, iż nigdy do końca tego nie rozumiałam. Jakiej gitary? O co chodzi? Ktoś wie? Na pewno był to prosty komunikat: "przestań marudzić" lub "nie zajmuj mi teraz głowy". Niezwykle skuteczny.

Bozia rączek nie dała?


Ironiczne pytanie, gdy prosiliśmy o coś, co mogliśmy zrobić sami. Dziś pewnie brzmiałoby jak mem. Zwykle działało bardzo motywująco i przyspieszało dalsze działania.

Nie baw się ogniem, bo się w nocy posikasz


Absurdalne ostrzeżenie, które miało nas odstraszyć od zabawy zapałkami czy świeczkami. Logika? Żadna. Skuteczność? Zaskakująco wysoka. Dziś chyba mało stosowane, bo kto pozwala się teraz bawić dzieciom ogniem?

Nie siadaj na zimnym, bo wilka dostaniesz


Tajemniczy "wilk" były postrachem każdego dziecka, które chciało usiąść na chodniku czy krawężniku. Dziś wiemy, iż chodziło o hemoroidy lub zapalenie pęcherza. Wtedy brzmiało to jak wyrok.

Nie dłub w nosie, boś nie prosie


Albo jeszcze zamiennie: "Palec to nie łopata, a nos nie kopalnia" Hmmm… Zawstydzanie to była jedna z głównych metod nauki higieny naszych rodziców. Dziś chyba łatwiej nam po prostu podać chusteczkę.

Zaraz to taka duża bakteria


Pamiętam, iż chwilę mi zajęło, by zrozumieć o co chodzi w tej tajemniczej grze słów. Dziś wiem jedno: "zaraz" to ulubione słowo dzieci i nastolatków, bez względu na pokolenie.

Wygląda jak z psu z gardła wyciągnięte


Swoją drogą – biedny ten pies. Tak rodzice oceniali zwykle estetykę naszych ubrań, gdy ominęło je prasowanie lub nieopatrznie wrzuciliśmy do plecaka koszulkę, bardziej gestem zwinięcia w kulkę niż złożenia.

A jakie są wasze ulubione powiedzonka odziedziczone po rodzicach?


Idź do oryginalnego materiału