Rozwiedliśmy się, ponieważ żona odmawia gotowania.

newsempire24.com 7 godzin temu

Rozwiedliśmy się, bo żona odmawia gotowania

Kilka dni temu pokłóciliśmy się z mężem tak mocno, iż wyrzuciłam go z domu. Teraz mieszka u swojej matki w Suwałkach, a ja próbuję poskładać siebie z powrotem po dziesięciu latach małżeństwa, które zamieniło się w koszmar. Teściowa jest w szoku, dzwoni i błaga, żebym przyjęła jej „biednego synka” z powrotem, ale nie obchodzi mnie, co myśli. Mam dość bycia służącą we własnym domu.

Nawet moja mama mnie nie poparła:
— Krystyna, oszalałaś? Zostaniesz sama z dzieckiem! Po co oczerniasz Adama? To porządny facet: nie pije, nie bije, zarabia pieniądze!

Wyszłam za Adama, gdy miałam zaledwie dwadzieścia lat. Wtedy byłam naiwną dziewczyną, wierzącą w wieczną miłość. Dzięki babci miałam własne mieszkanie, więc nikt nie mówił, iż wychodzę z pustymi rękami. Rodzice się rozwiedli, ale ojciec i jego rodzina mnie nie porzucili. To jego matka pomogła mi z mieszkaniem. Wprowadziliśmy się tam z Adamem po ślubie. On nie miał nic własnego – tylko udział w trzy-pokojowym mieszkaniu matki – ale mnie to nie obchodziło. Wierzyłam, iż miłość jest ważniejsza.

Pół roku później zaszłam w ciążę. Nasza córka, Zosia, urodziła się, gdy ledwo skończyłam dwadzieścia jeden lat. Po urlopie macierzyńskim nie miałam pracy. Znalezienie nowej okazało się prawie niemożliwe: z małym dzieckiem, które ciągle choruje, pracodawcy nie chcieli mieć do czynienia. „Ma pani córkę? Niestety, to dyskwalifikuje” – słyszałam raz za razem. Nikt nie pomagał: ani teściowa, ani moja rodzina nie mogli zająć się Zosią. Utknęłam w domu, wirując między pieluchami, garami i sprzątaniem.

Adam pracował w pobliskim mieście, wracał późno i prawie się nie widywaliśmy. Wszystkie domowe obowiązki spadły na mnie. choćby śmieci nie wynosił – talerza po sobie nie umył. Bałam się go obciążać: przecież się męczył, zarabiał! Obwiniałam samą siebie, starałam się być idealną żoną, harowałam jak wół, żeby mu dogodzić. Ale Adam zaczął marudzić:
— Ty masz raj! Odprowadzasz córkę do przedszkola i leżysz. Nie możesz znaleźć pracy? Popatrz, w jakiej biedzie żyjemy!

Jego słowa bolały. Czułam się winna, jakbym naprawdę siedziała mu na karku. Starałam się jeszcze bardziej: gotowałam, sprzątałam, choćby kapcie przynosiłam niemal w zębach. Ale awantury o pieniądze zdarzały się coraz częściej. Adam powtarzał, iż utrzymanie nas go przerasta, a teściowa dolewała oliwy do ognia: „Mój synek się zmęczył, już nie przypomina siebie przez ciebie!”

Nie wytrzymałam tego ciśnienia i poszłam do pracy. Biegałam jak szalona: odprowadzałam Zosię, pędziłam do biura, a wieczorem odbierałam córkę od mamy. Zarabiałam dobrze, choćby więcej niż Adam. Ale w domu nic się nie zmieniło. Po dwóch tygodniach znowu wybuchł:
— Lodówka pusta! Obiad niegotowy! Dlaczego po pracy mam jeszcze wynosić śmieci?

— A ty chcesz, żebym szła do przedszkola z dzieckiem i workiem na śmieci? – odcięłam się.

Adam odbierał Zosię od mojej mamy i czekał na mnie w domu. Wracałam o ósmej wieczorem, wykończona, i nie miałam czasu w wymyślne obiady. Gotowałam coś szybkiego, czasem półprodukty. Ale Adamowi to nie pasowało:
— Wszystkie kobiety dają radę, a ty jesteś jakaś wyjątkowa?

— Wszyscy faceci zarabiają i nie marudzą! – odparłam. – jeżeli oboje pracujemy, podzielmy obowiązki po połowie!

Choć zarabiałam więcej, cały dom i tak ciągnęłam ja. Adam uważał, iż gotowanie i sprzątanie to „babskie zajęcia”, i nie zamierzał się poniżać. Stawiał za wzór swojego ojca: „Oto prawdziwy mężczyzna!”. Nie wytrzymałam:
— Twój ojciec sam kupił mieszkanie, a nie żył na koszt żony! jeżeli ci się nie podoba, wynoś się do swojej matki!

Adam spakował rzeczy i wyszedł. Teściowa natychmiast zaczęła dzwonić, błagając, żebym go przyjęła z powrotem: „Ludzie się będą śmiać! Pomyśl o córce!”. Ale mam gdzieś plotki. Mam dość bycia służką dla człowieka, który nie docenia ani mnie, ani mojej pracy. Zosia jest ze mną i dam sobie radę. Ale czasem zadaję sobie pytanie: jak do tego doszło? Dlaczego pozwalałam, żeby tak mnie traktował? Miłość mnie oślepiła, ale teraz widzę wyraźnie: zasługuję na więcej.

Idź do oryginalnego materiału