Rusza „czyszczenie kadr”. Nowe zmiany w prawie sprawią, iż niektórzy stracą pracę, przekreślą karierę i stracą reputację

warszawawpigulce.pl 9 godzin temu

To koniec ery „papierowych tygrysów” na polskim rynku pracy. Przepisy, które po cichu powstawały w gabinetach Ministerstwa Nauki, właśnie wchodzą w fazę, która może zrujnować kariery budowane na kłamstwie. Od 1 stycznia 2026 roku każdy pracodawca zyska potężne narzędzie. Rusza mechanizm, który eksperci nazywają „czyszczeniem kadr”.

Fot. Shutterstock

Rewolucja, która dotknie miliony dokumentów. Dlaczego teraz?

Przez lata polski rynek pracy borykał się z patologią, o której wiedzieli wszyscy, ale nikt nie mógł z nią skutecznie walczyć. Tajemnica poliszynela? Kupowanie dyplomów na „bazarach internetowych” lub wpisywanie do CV uczelni, których mury widziało się tylko na zdjęciu. Pracodawcy mieli związane ręce. choćby jeżeli podejrzewali, iż ich pracownik nie posiada deklarowanego wykształcenia, RODO i stanowisko Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych blokowały bezpośredni kontakt z uczelnią.

To się właśnie zmienia. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przygotowało nowelizację ustawy, która burzy ten mur. Nowe przepisy to odpowiedź na lawinowo rosnącą liczbę fałszywek. Skala jest porażająca – rocznie w Polsce wydaje się średnio 299 tysięcy dyplomów. Przez 50 lat daje to kilkanaście milionów dokumentów. W tym oceanie papierów ukrywają się tysiące fałszywek, które od 1 stycznia 2026 roku mogą zostać błyskawicznie wyłowione.

Jak to będzie działać? Procedura „47 złotych”

Mechanizm jest prosty, brutalny i tani. Ustawodawca wycenił koszt prawdy na zaledwie ułamek pensji minimalnej. Opłata za weryfikację jednego dyplomu wyniesie dokładnie 1 proc. minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w dniu złożenia wniosku. Przy dzisiejszych stawkach to około 47 złotych.

Dla dużej korporacji to koszt błędu statystycznego. Dla małej firmy rodzinnej – wydatek pomijalny. Oznacza to, iż bariera finansowa, która mogłaby powstrzymać firmy przed weryfikacją, praktycznie nie istnieje. Każdy szef, który ma wątpliwości, będzie mógł wyłożyć niespełna 50 złotych, by sprawdzić, czy jego pracownik jest tym, za kogo się podaje.

Koniec przedawnienia dla oszustów

Najbardziej przerażający dla nieuczciwych pracowników jest zasięg czasowy nowych regulacji. Ustawa nie dotyczy tylko „nowych” dyplomów. Pozwala cofnąć się w czasie aż do lat 70. ubiegłego wieku.

Wyobraźmy sobie pana Krzysztofa. Dziś jest szanowanym kierownikiem budowy, tuż przed emeryturą. W 1995 roku, starając się o pierwszą poważną pracę, „podrasował” swoje CV, kupując fałszywy dyplom inżyniera. Przez 30 lat nikt go nie sprawdził, bo liczyło się doświadczenie. Od 2026 roku jego pracodawca będzie mógł wysłać zapytanie do uczelni. Kiedy przyjdzie odpowiedź negatywna, kariera pana Krzysztofa legnie w gruzach w jeden dzień. Nie ma tu zasady „prawa nabytego” czy przedawnienia kłamstwa w dokumentach rekrutacyjnych.

Bezpiecznik dla pracowników: Szef nie sprawdzi Cię „dla zabawy”

Ustawodawca przewidział jednak mechanizmy, które mają chronić pracowników przed nękaniem i nadmierną inwigilacją. Pracodawca nie będzie mógł wysyłać zapytań „jak leci”, sprawdzając hurtowo całą załogę bez powodu. Aby uruchomić procedurę weryfikacji, muszą zostać spełnione konkretne przesłanki:

  • Uzasadnione wątpliwości: Pracodawca musi wykazać, iż ma powód, by nie wierzyć w autentyczność dokumentu. Może to być np. dziwna szata graficzna dyplomu, błędy w nazwiskach władz uczelni czy brak pieczęci.
  • Wstępna weryfikacja własna: Zanim firma wyśle pismo do uczelni, musi najpierw sama sprawdzić zabezpieczenia dokumentu publicznego (zgodnie z ustawą o dokumentach publicznych), takie jak znaki wodne, nitki zabezpieczające czy hologramy.
  • Interes prawny: Firma musi wykazać, iż informacja ta jest niezbędna do nawiązania lub kontynuowania stosunku pracy na danym stanowisku.

Dopiero po spełnieniu tych warunków, pracodawca wysyła wniosek drogą elektroniczną. Musi w nim podać imię, nazwisko oraz numer dyplomu. Uczelnia ma obowiązek odpowiedzieć, czy taki dokument faktycznie został wydany.

Wprowadzenie tych przepisów wywołuje niepokój nie tylko wśród oszustów, ale i uczciwych pracowników, którzy boją się biurokracji lub zgubili stare dokumenty. Oto co musisz wiedzieć, by spać spokojnie:

1. jeżeli jesteś uczciwy, zyskasz przewagę

Dla osób, które rzeczywiście ukończyły studia, to doskonała wiadomość. Rynek zostanie oczyszczony z nieuczciwej konkurencji. Osoby, które „kupiły” sobie awans, zwolnią miejsca pracy dla prawdziwych specjalistów. Twoje wykształcenie zyska na wartości, bo będzie zweryfikowane i pewne.

2. Sprawdź swoje domowe archiwum już teraz

Nie czekaj na styczeń 2026. Już teraz odszukaj swój dyplom. Sprawdź, czy jest czytelny, czy nie jest zniszczony. jeżeli go zgubiłeś – wystąp do uczelni o duplikat już teraz. W 2026 roku uczelnie mogą być zasypane wnioskami od pracodawców, co wydłuży czas oczekiwania na jakiekolwiek dokumenty dla osób prywatnych.

3. Co jeżeli szef chce Cię sprawdzić?

Pamiętaj, iż procedura weryfikacji odbywa się między firmą a uczelnią, ale Ty masz prawo o niej wiedzieć. jeżeli pracodawca ma wątpliwości, często najpierw poprosi Cię o wyjaśnienia. Bądź otwarty. jeżeli Twój dyplom wygląda nietypowo (np. jest bardzo stary, zniszczony), wyjaśnij to. Uczciwość i transparentność to Twoja tarcza.

4. Dla pracodawców i HR: Przygotujcie budżet

Jeśli prowadzisz firmę, zaplanuj budżet na 2026 rok. Przy rekrutacji 50 specjalistów rocznie, koszt weryfikacji to ponad 2300 zł. To niewiele, ale warto wpisać to w procedury. Pamiętaj jednak o RODO – musisz udokumentować, dlaczego nabrałeś podejrzeń. Nie możesz sprawdzać każdego „z automatu” tylko dlatego, iż masz taki kaprys. Grożą za to kary od UODO.

Armagedon w dziekanatach. Uczelnie przerażone skalą wyzwania

Podczas gdy pracodawcy zacierają ręce, na uczelniach panuje popłoch. Wejście w życie ustawy oznacza dla nich administracyjne tsunami. Rok 2025 będzie rokiem gorączkowych przygotowań, bo 1 stycznia 2026 system musi ruszyć pełną parą.

Największym problemem są archiwa. O ile dyplomy z ostatnich lat są zwykle w systemach cyfrowych (POL-on), o tyle dokumenty z lat 80. czy 90. leżą w zakurzonych teczkach w piwnicach rektoratów. Uniwersytet Warszawski czy Jagielloński mają w swoich zasobach setki tysięcy teczek osobowych.

Uczelnie muszą:

  • Zatrudnić lub przeszkolić dodatkowy personel do obsługi wniosków.
  • Stworzyć bezpieczne systemy informatyczne do komunikacji z firmami (dane nie mogą wyciec!).
  • Przeprowadzić gigantyczną operację digitalizacji starych roczników, co kosztuje miliony złotych.

Jeśli system zawiedzie, a uczelnia pomyłkowo zaprzeczy autentyczności prawdziwego dyplomu (bo np. urzędniczka nie znajdzie teczki w archiwum), skutki mogą być opłakane – pozwy o odszkodowanie za utraconą pracę będą szły w miliony.

Więzienie, zwrot pensji i wilczy bilet. Co grozi oszustom?

Wiele osób myśli, iż najgorsze, co może ich spotkać, to zwolnienie dyscyplinarne. Są w błędzie. Posługiwanie się fałszywym dokumentem to przestępstwo z art. 270 Kodeksu karnego. Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności albo więzienia od 3 miesięcy do lat 5.

Ale odpowiedzialność karna to dopiero początek koszmaru:

  • Zwrot wynagrodzenia: jeżeli wykształcenie było warunkiem niezbędnym do otrzymania wyższej stawki, premii czy dodatku funkcyjnego, pracodawca może sądownie domagać się zwrotu niesłusznie pobranych pieniędzy. Za lata pracy mogą to być kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych.
  • Odpowiedzialność cywilna: jeżeli pracownik bez uprawnień popełnił błąd, który naraził firmę na straty (np. inżynier bez dyplomu źle zaprojektował konstrukcję), odpowiada za szkody do pełnej wysokości.
  • Śmierć cywilna w branży: Informacja o zwolnieniu z powodu sfałszowania dyplomu rozchodzi się w środowisku błyskawicznie. Taka osoba otrzymuje nieformalny „wilczy bilet” i często musi całkowicie zmienić zawód lub wyjechać z kraju.

Grupy podwyższonego ryzyka. Kto powinien się bać?

Nie każdego pracodawca będzie prześwietlał. Są jednak branże, gdzie weryfikacja stanie się nowym standardem, niemal obowiązkowym punktem każdej rekrutacji. Na celowniku znajdą się przede wszystkim zawody zaufania publicznego oraz stanowiska, gdzie błąd kosztuje ludzkie życie lub wielkie pieniądze.

Pierwsi w kolejce do sprawdzenia będą inżynierowie i pracownicy budowlani (uprawnienia!), lekarze i pielęgniarki (tu weryfikacja jest kluczowa dla bezpieczeństwa pacjentów), a także księgowi, audytorzy i prawnicy. Bardzo dokładnie sprawdzani będą też pracownicy sektora IT i cyberbezpieczeństwa, gdzie fałszywe certyfikaty są plagą. Także nauczyciele i wykładowcy akademiccy nie mogą spać spokojnie – w oświacie „papier” decyduje o wysokości pensji, więc pokusa fałszerstwa była tam duża.

Pani Joanna, nauczycielka z 10-letnim stażem, straciła wszystko, gdy wyszło na jaw, iż jej dyplom pedagogiczny to falsyfikat. Sąd, wyrok w zawieszeniu, konieczność zwrotu części pensji i dożywotni zakaz pracy z dziećmi. Jej historia to przestroga dla wszystkich, kto myśli, iż „jakoś to będzie”. Od 2026 roku „jakoś” się skończy. Zacznie się „sprawdzam”.

Idź do oryginalnego materiału