Rządowa agencja prześwietla naukowców Politechniki Opolskiej

opolska360.pl 1 dzień temu

O podejrzeniu naukowej nieuczciwości na Politechnice Opolskiej po raz pierwszy napisaliśmy latem minionego roku. Współpracując z dr Leonidem Schneiderem, twórcą portalu „For Better Science”, gdzie międzynarodowa grupa naukowców ujawnia przypadki nadużyć w świecie nauki, opisaliśmy opolski wątek międzynarodowego mechanizmu „papierni” (ang. papermilling). Chodzi o spółdzielnie naukowców przygotowujących dużą liczbę publikacji o małej wartości naukowej, w których krzyżowo się cytują, dopisują do artykułów oraz wzajemnie recenzują. Dzięki temu windują swoje pozycje w rankingach, zwiększając szanse na uzyskanie lukratywnych grantów.

Wskazaliśmy, iż w taki proceder zaangażowany jest prof. Grzegorz Królczyk, prorektor PO ds. nauki i rozwoju, a także dwóch naukowców, z którymi często wspólnie publikuje. To Munish Kumar Gupta i Zhixiong Li, zatrudnieni kilka lat temu na Politechnice Opolskiej w aurze wielkiego sukcesu. Uczelnia zaczęła piąć się w międzynarodowych rankingach, a choćby chwalić się pokonaniem w jednej z kategorii Oxfordu. Sami opolscy naukowcy zaś prześcignęli w światowych rankingach wielu laureatów nagród Nobla, co stało się obiektem żartów na dużych uczelniach, ale opolskie media kupowały bezkrytycznie narrację o wybitnych osiągnięciach naszej politechniki.

Głośne echo

W reakcji na nasze artykuły, rektor PO Marcin Lorenc, zamiast rzetelnie wyjaśnić zarzuty, przypuścił demagogiczny atak na redakcję. Uczelnia nie chciała z nami rozmawiać o zarzutach pod adresem swoich naukowców, za to hejtowała nas na oficjalnej stronie internetowej i wytoczyła nam proces, uprzednio próbując wymusić tzw. cenzurę sądową. PO zażądała usunięcia krytycznych artykułów z portalu
Opolska360.pl oraz z elektronicznych wydań tygodnika „O!Polska”.

Nasza publikacja odbiła się głośnym echem w środowisku. Kilku naukowców z Polski i Niemiec zdecydowało się też otwarcie nas wesprzeć i skrytykować opisane zjawisko. Byli to m.in. prof. UO Hubert Wojtasek; dr n. med. Marek Wroński, który na łamach „Forum Akademickiego” od ponad 20 lat opisuje przypadki nierzetelności naukowej; prof. Arkadiusz Nowak, botanik z Polskiej Akademii Nauk i prof. Lothar Kroll z Uniwersytetu Technicznego w Chemnitz, lider innowacji w gronie niemieckich profesorów nauk technicznych.

Rektor Marcin Lorenc, w reakcji na postawę profesora Krolla, wysłał uderzające w niego donosy do władz Uniwersytetu Technicznego w Chemnitz i Instytutu Fraunhofera.

– Nieuczciwe praktyki, jak pokazuje chociażby przykład prof. Królczyka, są po prostu bardzo opłacalne. I nie wszyscy potrafią się oprzeć takim pokusom – komentował prof. Hubert Wojtasek, chemik z Uniwersytetu Opolskiego.

Po naszych publikacjach w drugiej połowie lipca 2024 roku prof. Grzegorz Królczyk zrezygnował z przewodnictwa i członkostwa w Radzie ds. innowacji w szkolnictwie wyższym i nauce. Stało się to nieco ponad dwa miesiące po tym, jak ówczesny minister nauki Dariusz Wieczorek go do niej powołał.

Chemik na tropie

Okazało się też, iż ruszyliśmy sprawę, o której większość środowiska wiedziała, ale bała się otwarcie wystąpić przeciwko nieuczciwym praktykom. Po dziś dzień do naszej redakcji regularnie napływają listy od sygnalistów z Politechniki Opolskiej, opisujące nieprawidłowości na tej uczelni. Rysuje się w nich przykry obraz naukowego cwaniactwa, wysyłanych krzyżowo donosów, a także zastraszania i „kupowania” krytyków kierownictwa uczelni. Badamy wszystkie zgłoszenia z pomocą grupy naukowców spoza uczelni, choć ze względu na skomplikowaną materię wymaga to czasochłonnej, drobiazgowej weryfikacji.

Prof. Hubert Wojtasek zaczął wnikliwie badać działalność profesorów Gupty i Li, a także doktora Vishala Santosha Sharmy, który zasilił szeregi pracowników Politechniki Opolskiej na początku sierpnia ub.r. W piśmie skierowanym do przyznającej stypendia Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej wskazał, iż wszyscy trzej mają na koncie retraktowane (czyli wycofane ze względu na nierzetelność) artykuły.

W odpowiedzi dr Zofia Sawicka, p.o. dyrektora NAWA, stwierdziła, iż „pozostaje otwartą kwestia, czy retrakcja jednego artykułu rzutuje jednoznacznie na uczciwość naukowca i na wartość całości dorobku”.

– Należałoby się więc zastanowić, kiedy oszust staje się oszustem – ironizuje prof. Wojtasek.

Na prześwietlaniu naukowców z związanych z PO się nie skończyło.

– niedługo po ukazaniu się moich wywiadów w „O!Polskiej”, zaczęły do mnie spływać informacje z innych ośrodków w Polsce o podobnych przypadkach – mówi.

Rażące błędy

W ten sposób natrafił na dr. Muhammada Bilala z Politechniki Gdańskiej. Okazało się, iż jego dorobek robi jeszcze większe wrażenie, niż naukowców z Politechniki Opolskiej. Prof. Wojtasek ustalił, iż ma on na koncie m.in. 700 publikacji w czasopismach, 150 rozdziałów w książkach, 25 edycji książek, a także indeks Hirscha na poziomie 94. Na dodatek dr Bilal zajmował się bardzo szerokim spektrum zagadnień. Jest współautorem publikacji nt. ekonomii, energii odnawialnej, botaniki i immunologii.

– Okazało się też, iż główny nurt jego badań jest zbieżny z tym, co robię – mówi prof. Wojtasek. – Obaj zajmujemy się tymi samymi enzymami, choć pod kątem innych zastosowań. Byłem więc w stanie przeprowadzić merytoryczną ocenę podejrzanych artykułów pana Bilala.

W jego blisko 50 publikacjach naukowcy z całego świata znaleźli rażące błędy i poważne naruszenia zasad etycznych procesu wydawniczego, co upublicznili na portalu PubPeer. Prof. Wojtasek szczegółowo zanalizował kilka z tych artykułów. Pod koniec października wysłał wyniki swojego dochodzenia do prof. Krzysztofa Wilde, rektora Politechniki Gdańskiej. Nie doczekał się odpowiedzi.

„Doskonalimy procedury”

W połowie grudnia przypadek dr. Muhammada Bilala doczekał się artykułu w serwisie „For Better Science”, a na początku stycznia w branżowym „Forum Akademickim”. Publikacje powstały na bazie śledztwa prof. Wojtaska.

Politechnika Gdańska w reakcji wydała ogólnikowe oświadczenie. „Dostrzegamy problem, reagujemy i jednocześnie widzimy konieczność rozwiązań systemowych, tak by na przyszłość zapobiec podobnym praktykom. Nie chcemy uczestniczyć w procederach tego typu. W przypadku wykazania publikacji opartych na sfabrykowanych danych będziemy podejmowali bardzo kategoryczne środki zaradcze” – czytamy w piśmie cytowanym przez „FA”.

Do procederu „papierni” odniósł się też prof. dr hab. inż. Marek Pawełczyk, rektor Politechniki Śląskiej. Wszystko dlatego, iż pod adresem uczelni z Gliwic także padły zarzuty, iż ma wśród swoich pracowników osoby zaangażowane w kartele cytowań. Rektor PŚ zapewnił, iż uczelnia „doskonali procedury zabezpieczające przed nierzetelnością naukową”. Dowodem determinacji w tym względzie ma być odmowa zatrudnienia dwóch naukowców mających wysoki wskaźnik cytowań „mimo świadomości, iż mogłoby to znacząco poprawić pozycję rankingową uczelni”.

Puste gesty?

Dr hab. Marek Wroński uważa, iż to puste gesty.

– W przeciwnym razie rektorzy znacznie wcześniej podjęliby jakiekolwiek działania ze względu na obecność tzw. papierników w ich uczelnianych szeregach – mówi.

– Tak naprawdę nic się nie zmieni, jeżeli w ocenach pracy naukowców będą się liczyć tylko punkty za publikacje. Te w tej chwili można dostać bez problemu, kupując sobie współautorstwo w artykule naukowym „wyprodukowanym” przez „papierniczy” zespół naukowy, np. 6 do 10 osób z takich krajów, jak Iran, Irak, Arabia Saudyjska czy Egipt lub Chiny – uważa.

– Powstały na świecie setki czasopism naukowych typu Open Access, gdzie „płacisz i publikujesz” bez względu na poziom artykułu. Określam to jako „wata naukowa opakowana w srebrny papierek”. Wykluczenia masowych artykułów powstających w „papierniach”, czyli fabrykach publikacji naukowych, może ewentualnie dokonać tylko Ministerstwo Nauki. Rektorzy mają wewnętrzny konflikt interesów: ocena uczelni zależy od liczby dobrze punktowanych, opublikowanych artykułów naukowych. A te czasami sprawnie „produkują” papiernicy – zauważa dr hab. Marek Wroński.

Naukowcy Politechniki Opolskiej pod lupą NCN

Okazuje się, iż sami rektorzy potrafią być zaangażowani w nieuczciwe praktyki. Nie tylko w Opolu. Tak było w przypadku prof. Teofila Jesionowskiego, stojącego na czele Politechniki Poznańskiej. Na portalu „For Better Science” przedstawiono dowody, iż jest współautorem budzących wątpliwości artykułów. Rektor posypał głowę popiołem za pośrednictwem wspomnianego serwisu.

Ale to może nie wystarczyć. Jak poinformował „Dziennik Gazeta Prawna”, Narodowe Centrum Nauki prowadzi postępowanie ws. Politechniki Poznańskiej. Uczelni grozi zwrot grantu wartego 778 tys. zł. Podobnymi postępowaniami objęci są pracownicy Politechniki Gdańskiej i Politechniki Opolskiej. W przypadku uczelni z Pomorza chodzi o grant za 2 mln zł. O wartości grantów z Opola NCN nie informuje.

– Mogę tylko potwierdzić, iż NCN przygląda się projektom realizowanym na Politechnice Opolskiej – mówi „O!Polskiej” Anna Korzekwa-Józefowicz, rzeczniczka NCN.

– Granty uzyskane przez prof. Zhixionga Li i prof. Grzegorza Królczyka zostały podane jako źródło finansowania w ich publikacjach, które uległy retrakcji – mówi prof. Wojtasek.

Anna Korzekwa-Józefowicz zapewnia, iż w ocenie wniosków NCN bierze pod uwagę „wyłącznie merytoryczne kryteria (w tym od jednej do kilku najlepszych prac)”.

– Ten system oceny wniosków mógł się okazać nieodporny na ten typ nieuczciwości naukowej, jaką są papiernie i papiernicy i trzeba go teraz uszczelnić – stwierdza.

„Uczelnie zwracają ułamek kwot”

Ponad tydzień temu zwróciliśmy się do biura prasowego Politechniki Opolskiej o odniesienie się do działań NCN. Poprosiliśmy o wskazanie liczby kontrolowanych projektów oraz ich wartości. Do publikacji tego materiału nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Uczelnia nie odpowiedziała też na nasze pytania, czy powołała zespół bądź osobę do zbadania zarzutów nieuczciwości naukowej formułowanych na forum środowiska akademickiego pod adresem części pracowników PO.

Dr hab. Marek Wroński zauważa, iż wszelkie sprawy grantowe NCN traktuje jako tajemnicę przedsiębiorstwa.

– Dokładny przedmiot, przebieg oraz wyniki kontroli nie trafiają do publicznej wiadomości – wyjaśnia. – To nie sprzyja transparentności całego procesu weryfikacji nierzetelnych grantów, które się ciągle zdarzają. Nowy minister na czele resortu Nauki i Szkolnictwa Wyższego ma narzędzia prawne, aby to wszystko zmienić poprzez poprawki w ustawach. Ale jak się zachowa? To pytanie otwarte.

Jego zdaniem problemem jest pobłażliwość NCN przy karaniu uczelni za nieprawidłowości przy grantach. W przeszłości zdarzało się, iż zwracały one ułamek należnych kwot.

– Uczelnie zawsze zasłaniają się trudną sytuacją finansową. Takie przymykanie oczu i łagodzenie kar nie jest dobrą praktyką. To trochę tak, jakby kierowca, który potrącił pieszego na czerwonym świetle, dostał mandat od policjanta w wysokości 3 tys. zł, a potem przed sądem prosił o to, by umorzyć mu tę karę pieniężną, bo nie ma z czego zapłacić – mówi dr hab. Wroński.

Wesprzeć sygnalistów

O ile kary dla tych przyłapanych na nieuczciwości naukowej potrafią być stosunkowo niewielkie, to sygnaliści alarmujący o nieprawidłowościach często płacą za to wysoką cenę. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Były minister nauki Dariusz Wieczorek ujawnił dane pracownicy Uniwersytetu Szczecińskiego, która zaalarmowała go o nieprawidłowościach na tej uczelni.

Nieprzyjemności spotykają też prof. Huberta Wojtaska. To nie tylko anonimowy hejt wylewany w komentarzach na forach internetowych.

– Moje działania nie uzyskały poparcia władz Uniwersytetu Opolskiego. Koledzy ukradkiem mijają mnie na korytarzu uczelni. Chyba boją się ze mną rozmawiać. Od nikogo nie otrzymałem słowa wsparcia choćby mailem – przyznaje chemik z UO.

Podobne doświadczenia ma dr hab. Marek Wroński.

– Rzadko spotyka mnie z tytułu mojej działalności „urzędowa” wdzięczność. Przeciwnie, taka aktywność bywa obiektem zmasowanej i jadowitej krytyki – przyznaje.

Takie podejście środowiska naukowego bulwersuje dr. inż. Jakuba Jasiczaka, przewodniczącego Porozumienia Spółek Celowych oraz członka Rady ds. innowacji w szkolnictwie wyższym i nauce.

Konieczne jest szerokie wsparcie dla sygnalistów – podkreśla. – Szczególnie po reformach z czasów Jarosława Gowina, za sprawą których pozycja rektora na uczelni jest niezwykle silna. Wzajemne wsparcie – także w mediach społecznościowych – jest konieczne, ponieważ nie może być tak, iż ci, którzy walczą o zwykłą przyzwoitość i wyższe standardy dla całego środowiska, są z tym zostawieni sami sobie. Często też padają ofiarami szykan. Takiej postawy i odwagi bardzo dziś w nauce brakuje.

Będzie bat z AI?

Dr inż. Jakub Jasiczak zaznacza, iż solidarność z sygnalistami to nie wszystko.

– Konieczne jest też stworzenie narzędzia, które realnie ukróci proceder papiernictwa i tworzenia karteli cytowań. Tak, jak przed laty powstał system antyplagiat, mający wykrywać plagiaty w pracach naukowych, tak teraz konieczne jest stworzenie narzędzia do walki z patologią papierników – zaznacza.

Deklaruje zabiegi o budowę takiego narzędzia.

– Należy to zrobić na bazie sztucznej inteligencji. Wykrycie jednego papiernika przez człowieka to kwestia choćby kilku tygodni pracy. A taki system byłby w stanie zaalarmować o potencjalnej nieuczciwości naukowej autora w kilka sekund – wskazuje.

– Spodziewam się krytyki tej propozycji, choćby ze względy na ryzyko wystąpienia wyników fałszywie pozytywnych. Tyle, iż zbudowanie takiego systemu to dopiero początek. On tylko by alarmował. Po tym do akcji wkraczałby zewnętrzny zespół kontrolny, który poddawałby pracę drobiazgowej ocenie i analizie. Zaś wyniki kontroli byłyby dostępne publicznie. Wtedy ci, co są zaangażowani w papiernie i kartele cytowań zobaczyliby, iż to się nie opłaca – uważa dr inż. Jakub Jasiczak.

„Coś może się zmienić”

Przewodniczący PSC uważa, iż taki system – opracowany na poziomie Ministerstwa Nauki – powinien być w użyciu m.in. w Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej, Narodowym Centrum Badań i Rozwoju czy Narodowym Centrum Nauki.

– Ostatnie badania NCN, sprawdzające poprawność grantów przyznanych politechnikom z Gdańska, Poznania i Opola to dla mnie próby jednostkowej reakcji na znacznie większy, toczący całe środowisko problem. Takie reakcje ad hoc to nie wszystko. Potrzebny jest tropiący papierników Agent AI. To byłby prawdziwy bat na nieuczciwych ludzi z naszego środowiska. Teraz takiego bata nie ma – ocenia.

– Każdy, kto próbuje ujawnić mechanizmy działania systemu, stwarza zagrożenie dla tego przemiału pieniędzy na makulaturę. Papiernictwo to tylko jego najnowszy wariant – komentuje prof. Hubert Wojtasek. – Znam ludzi, którzy tak jak ja wrócili do Polski po długim pobycie za granicą i nie umieli się przystosować do tego systemu. Dzisiaj takich ludzi z doświadczeniem zagranicznym jest coraz więcej, więc może coś uda się zmienić, ale łatwo na pewno nie będzie.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału