Samotna matka, zdesperowana i bez grosza przy duszy, przez pomyłkę wysłała SMS-a do miliardera, prosząc o pieniądze na mleko dla dziecka i wtedy wszystko się zaczęło.
Katarzyna Nowak siedziała w ciasnej, słabo oświetlonej kuchni swojego zaniedbanego mieszkania, z ciężarem zmęczenia przygniatającym jej ramiona. Była druga w nocy, a w sąsiednim pokoju jej niemowlę, Staś, płakało bez przerwy. Katarzyna od godzin próbowała je uspokoić, ale w jego płaczu słychać było głód. Mleko w proszku starczało już tylko na jedną butelkę a co potem?
Samotna matka, ledwo wiążąca koniec z końcem, nie widziała wyjścia. Jej praca w barze mlecznym ledwo pokrywała czynsz, nie mówiąc już o podstawowych potrzebach Stasia. Zastawiła już choćby obrączkę po rozwodzie, by kupić jedzenie, a rodzina nie mogła jej pomóc oni też ledwo dawali radę.
(*Wakacyjne wycieczki dla rodzin* reklama, która mimochodem przemknęła przez jej myśli.)
Sięgnęła po telefon i otworzyła aplikację bankową: konto było puste. Jej wzrok padł na wiadomość, którą od dni trzymała w szkicach, ale nigdy nie wysłała. Numer znalazła w internecie ktoś obiecywał pomoc z mlekiem dla niemowląt. Próbowała, ale odpowiedzi były albo obojętne, albo wcale.
Tej nocy, zdeterminowana i na skraju wyczerpania, napisała:
*Dzień dobry Nie chcę prosić, ale nie mam już mleka dla dziecka, a wypłatę dostanę dopiero za tydzień. Mój synek płacze i nie wiem, co robić. Gdyby Pan mógł pomóc, byłabym dozgonnie wdzięczna. Przepraszam, iż zawracam głowę, ale nie mam już do kogo się zwrócić. Dziękuję za przeczytanie.*
Westchnęła ciężko i nacisnęła wyślij, nie zastanawiając się dłużej. Jej palce drżały. Przyzwyczaiła się już do przepraszania za swoje problemy, ale teraz nie miała nic do stracenia. Z przygłuszonym łkaniem opadła na krzesło, czekając na odpowiedź choć w głębi duszy w nią nie wierzyła.
Kilka minut później telefon zadrżał.
Nowa wiadomość:
*Dzień dobry, tu Maksymilian Kowalski. Chyba pomyliła Pani numer, ale rozumiem trudną sytuację. Proszę się nie martwić zajmę się tym, by dziecko dostało, czego potrzebuje.*
Katarzyna wpatrywała się w ekran, nie wierząc własnym oczom. Maksymilian Kowalski? Imię brzmiało znajomo, ale nie potrafiła go umiejscowić. Część jej podejrzewała oszustwo. W internecie roiło się od naciągaczy podszywających się pod dobroczyńców. A jednak ten tekst brzmiał szczerze.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, przyszła kolejna wiadomość:
*Mogę wysłać wszystko, co potrzebne, już jutro. Proszę skupić się na sobie i dziecku, Katarzyno. Już będzie dobrze.*
Oddech zamarł jej w gardle. To nie była pułapka czuła to w kościach. Kimkolwiek był ten człowiek, jego pomoc była prawdziwa.
Łzy spłynęły jej po policzkach. Po raz pierwszy od lat Katarzyna pozwoliła sobie na iskierkę nadziei.
Następnego dnia pod drzwiami czekała przesyłka: kilka kartonów mleka modyfikowanego, a w środku kartka.
*Wiem, jak to jest. Mam nadzieję, iż to pomoże. jeżeli będzie Pani potrzebowała czegokolwiek, proszę dać znać.*
Podpis: *Maksymilian Kowalski*.
Katarzyna stała nieruchomo, wpatrując się w kartony. Nigdy w życiu nie dostała tak hojnego daru, tym bardziej od obcej osoby. Czy to na pewno prawda? Czy to nie zniknie tak szybko, jak się pojawiło?
Z niedowierzaniem zaczęła rozpakowywać paczki. Pełne były nie tylko mleka, ale także pieluch, chusteczek więcej, niż śmiała marzyć. Po raz pierwszy od miesięcy odczuła ulgę. gwałtownie zrobiła zdjęcie i wysłała wiadomość do Maksymiliana.
*Dziękuję, Panie Maksymilianie. Nie umiem wyrazić, co to dla mnie znaczy. Dał mi Pan szansę, bym mogła zatroszczyć się o syna. Jestem wdzięczna z całego serca.*
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:
*Cieszę się, iż mogłem pomóc. To nie jest jałmużna. To solidarność. Sam kiedyś byłem w takiej sytuacji.*
Katarzyna mrugnęła zdumiona. On też? Nie miała pojęcia, kim był. Bogaczem? Biznesmenem? Filantropem? Dlaczego w ogóle się nią przejmował?
Zanim zdążyła zapytać więcej, kolejna wiadomość:
*Jeśli będzie Pani potrzebowała czegokolwiek mleka, jedzenia, cokolwiek proszę pisać. Mam pewne możliwości.*
Oparła się o krzesło, wpatrując się w ekran. Nie chciała nadużywać jego hojności, ale wdzięczność ściskała jej gardło. Kim był ten człowiek? Dlaczego to robił?
Po długiej chwili wysłała:
*Dlaczego mi Pan pomaga? Nie zna mnie Pan.*
Odpowiedź przyszła szybko:
*Bo wiem, jak to jest czuć, iż tonie się bez nadziei. Łatwo uwierzyć, iż nikogo to nie obchodzi, ale zapewniam Panią, Katarzyno, iż jest inaczej. Mogę pomóc i chcę, by Pani i syn mieli lepszą przyszłość. Nikt nie powinien przechodzić przez to sam.*
Dłonie Katarzyn