Samotna opieka nad wnuczką mnie przerasta – boję się o jej przyszłość.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Życie bywa nieprzewidywalne i czasami jeden człowiek musi dźwigać ciężar, który trudno unieść samemu. Nazywam się Janina Kowalska i od ponad dziesięciu lat samotnie wychowuję swoją wnuczkę, Kingę. Dziewczyna ma teraz czternaście lat, a ja coraz częściej czuję, iż tracę nad nią kontrolę. Strach o jej przyszłość nie daje mi spokoju – boję się, iż wybierze złą drogę i skończy w domu dziecka.

Mój syn, Marek, ożenił się w wieku dwudziestu dwóch lat. Jego małżeństwo z Joanną trwało tylko dwa lata, ale w tym czasie na świat przyszła moja ukochana wnuczka, Kinga. Niestety, ich związek zakończył się boleśnie – Joanna zdradziła Marka w ich własnym domu. Po rozwodzie zabrała roczną Kingę ze sobą.

Marek nie mógł pogodzić się z rozłąką z córką. Codziennie ją odwiedzał, przynosił prezenty, ubrania, zabierał na spacery do parku i na badania lekarskie. W tym czasie Joanna układała sobie życie osobiste, zostawiając dziecko pod opieką mojego syna. Mimo to wniosła o alimenty, twierdząc, iż nie jest w stanie utrzymać córki bez pomocy finansowej. Marek, choć wiedział, iż pieniądze nie idą na dziecko, płacił, by uniknąć konfliktów i zapewnić córce stabilność.

Pewnego weekendu Joanna przyprowadziła Kingę do nas i powiedziała, iż odbierze ją w poniedziałek. Ale nie pojawiła się ani w poniedziałek, ani we wtorek. Marek dzwonił do niej bez końca, ale telefon milczał. Po tygodniu Joanna w końcu się odezwała – oznajmiła, iż dostała pracę jako kucharka w restauracji z nocnymi zmianami i poprosiła, by Kinga została u nas, dopóki nie znajdzie lepszej posady.

Minęły miesiące, potem lata. Kinga została z nami na stałe. Joanna od czasu do czasu dzwoniła, jeszcze rzadziej odwiedzała córkę. Nie wspierała jej finansowo – alimenty wciąż trafiały do niej, ale na dziecko nie wydawała tych pieniędzy. Marek nie chciał iść do sądu, obawiając się, iż Joanna odbierze Kingę, a on nie chciał, by córka wychowywała się wśród jej przypadkowych znajomych.

Teraz Kinga ma czternaście lat, a problemy tylko się nawarstwiają. Marek zaczął nadużywać alkoholu, jego zainteresowanie wychowaniem córki osłabło. Próbował ułożyć sobie życie osobiste – dwa razy wyprowadzał się do kobiet, ale za każdym razem wracał z niczym. W efekcie większość troski o wnuczkę spadła na moje barki.

Sytuacja finansowa się pogarsza. Moja emerytura i renta ledwo starczają na leki i jedzenie. Marek wciąż płaci alimenty Joannie, choć Kinga mieszka z nami. Kiedy próbowałam porozmawiać z Joanną o przekazaniu tych pieniędzy na rzeczywiste potrzeby dziecka, zagroziła, iż zabierze Kingę do siebie. Nie mogłam na to pozwolić, więc musiałam ustąpić.

Ale najbardziej niepokoi mnie zachowanie Kingi. Wychowawczyni skarży się na jej wagary, konflikty z nauczycielami i brak zainteresowania nauką. Kilka razy wyczułam od niej zapach papierosów. Nasze rozmowy nic nie dają – zamyka się w sobie, bywa agresywna. Boję się, iż wpadnie w złe towarzystwo i popełni błędy, które zniszczą jej życie.

Oficjalnie nie mogę ubiegać się o opiekę prawną ze względu na wiek i stan zdrowia. Gdybym próbowała odebrać Joannie prawa rodzicielskie, istnieje ryzyko, iż Kinga trafi do domu dziecka. Tego obawiam się najbardziej.

Czuję się jak w pułapce. Trudności finansowe, problemy z wychowaniem nastolatki, brak wsparcia ze strony syna i byłej synowej – wszystko to przygniata mnie. Chcę, by Kinga miała lepszą przyszłość, ale nie wiem, jak jej pomóc. Jak sobie poradzić w tej sytuacji, by nie stracić wnuczki i dać jej szansę na godne życie?

Idź do oryginalnego materiału