Sąsiedzki trend na pozbywanie się dzieci w wakacje. Zemsta lodówkowa zadziała?

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Dzieci bawią się świetnie, ale jedna mama ma dość. Fot. 123rf.com


"Mija trzeci tydzień wakacji, a ja już mam serdecznie dość. Sąsiedzi zrobili sobie z mojego domu przechowalnię dla dzieci i nikt sobie nic z tego nie robi. I oczywiście mogę o to zrobić awanturę, ale to z pewnością wpłynęłoby na pogorszenie naszych relacji" – zaczęła swój list do redakcji Natalia.


Lato na podwórku


"Dwa lata temu przeprowadziliśmy się w nowe miejsce. Zdecydowaliśmy się kupić segment na niewielkim osiedlu. Ponieważ to nowa inwestycja w jednym czasie wprowadzili się wszyscy sąsiedzi. Głownie ludzie w naszym wieku z dziećmi. gwałtownie nawiązaliśmy nowe znajomości, szczególnie iż nasze pociechy bardzo się polubiły. Całe popołudnia spędzają razem na podwórku. To bardzo cieszy, iż wolą kolegów i koleżanki, niż siedzenie przed TV. Na poprzednim osiedlu praktycznie nikogo nie znaliśmy. choćby mało kto mówił 'dzień dobry'.

Podczas rozmów okazało się, iż poza dwutygodniowym wyjazdem praktycznie żadne z dzieci nie ma jakiś większych wakacyjnych planów. choćby się bardzo tym nie przejęliśmy, bo skoro cała osiedlowa ekipa zostaje, uznaliśmy, iż będą mieli, co robić. Niestety coś, co jeszcze miesiąc temu wydawało mi się superokolicznością, gwałtownie zaczęło mnie męczyć.

Dzieciaki są w wieku wczesnoszkolnym i moim zdaniem same nie powinny siedzieć w domu. Jednocześnie są na tyle duże, by sobie same znalazły zajęcie. Kilkoro z nas pracuje zdalnie, więc wydawał mi się, iż to fajny układ: trochę na dworze, a potem u kogoś w domu, gdzie jest dorosły – nakarmione i dopilnowane.

Pełen luz


Nie ustalaliśmy grafiku i harmonogramu, gdzie będą dzieci. Przyjęłam, iż raz w jednym raz w drugim domu, ale chciałam być przygotowana. W weekend po zakończeniu roku szkolnego zrobiłam zakupy pod dzieciaki: proste prekąski, szybki obiad, owoce, lody. W pierwszym tygodniu dzieci, co chwile wpadały, zgarnąć coś sobie do jedzenia i poczęstować kolegów. Co ja będę dzieciom żałować, moje kogoś też pewnie objada, pomyślałam.

Rano głównie bawią się na dworze, jednak popołudniami do domu wpada mi 6 dzieci i robi się gwarno. Ciężko mi się skupić na pracy. Więc zaczęło mnie to trochę irytować, tym bardziej iż na koniec każdego dnia moja lodówka dosłownie świeci pustkami, a mieszkanie jest w tragicznym stanie.

Choć wiem, iż dzieci, które dużo biegają, potrafią sporo zjeść, to trochę rozdrażniona postanowiłam dopytać syna, czy jada u siadów. Zdziwiłam się, gdy przyznał, iż przychodzą tylko do nas, bo tylko u nas są jakieś dobre rzeczy. Okazało się, iż tylko ja daję obiad wszystkim zainteresowanym, a inni rodzice na obiad wołają tylko swoje dzieci. Zabawy w domu realizowane są wyłącznie u nas.

Tak jest wygodnie


Choć byłam zła, pomyślałam, iż może inni rodzice nie mają świadomości, co się dzieje. Kilka razy sugerowałam, iż tylko ja dożywiam wszystkie dzieci i iż tylko u nas przesiadują. Naiwnie myślałam, iż ktoś przejmie inicjatywę i zadeklaruje, iż teraz on bierze 'dyżur', ale wszyscy wzruszyli ramionami. Stwierdzili, iż fajnie, iż dzieciaki tak sobie mogą wszędzie latać, absolutnie nie podłapując tematu.

Nie chciałabym psuć naszych relacji, bo to nasi sąsiedzi. Sytuacja jest irytująca, ale mam wrażenie, iż z dorosłymi absolutnie nic nie wskóram. Sąsiedzi są po prostu bardzo wygodniccy. Reagując ostro, mogę tylko się z nimi skłócić, ale mimo tej sytuacji, wcale bym tego nie chciała. Zaczęłam się choćby zastanawiać, czy pusta lodówka nie rozwiązałaby tego problemu, ale z drugiej strony to taka zagrywka przeciwko dzieciakom... sama nie wiem, co teraz robić?".

Idź do oryginalnego materiału