I chyba tylko minister nauki Dariusz Wieczorek wierzył jeszcze, iż spotka go tutaj dobra nowina.
Na co dzień brylujący między dziennikarzami, rozdający uśmiechy i sypiący anegdotami polityk Lewicy od kilku tygodni zmagał się z poważnymi oskarżeniami, które powodowały, iż jego gwiazda blakła. Najpierw w mediach opublikowano nagranie, na którym szantażuje rektora nowej uczelni, iż albo ten zrzeknie się stanowiska, albo szkoła (utworzona w czasach PiS) zostanie zamknięta.
– Nagrania są zmanipulowane – bronił się Dariusz Wieczorek, licząc, iż temat przyschnie, i miał rację. Media głównego nurtu nie podchwyciły wątku i znów można było się szeroko uśmiechać na sejmowych korytarzach. Potem wypłynęły informacje o krzyżowym zatrudnianiu żon przez ministra i rektora Uniwersytetu Szczecińskiego. Żona Wieczorka została dyrektorką na uczelni, z kolei żona rektora uniwersytetu trafiła do Komisji Ewaluacji Nauki, a powołał ją sam minister. Znów lewicowy polityk liczył na to, iż sprawa przyschnie, i znów miał rację. I tylko na kąśliwe komentarze dziennikarzy: – Pozdrowienia dla małżonki – wyraźnie zmieszany odpowiadał: – Ale przecież ona tam wcześniej pracowała. Fakt, pracowała, ale żeby dostała dyrektorski awans, chwilę wcześniej zmieniono regulamin uczelni, obniżając wymagania tak, by osoba na tym stanowisku nie musiała posiadać tytułu doktora.