Sekret ukrytej rodziny

polregion.pl 4 dni temu

Tajemnica drugiej rodziny

Nazywam się Zofia, a mój mąż to Marek. Mieliśmy szczęśliwą rodzinę – dwie córki, które myślały, iż ich tata jest najlepszy na świecie, bo rozpieszczał je jak księżniczki. Kochały go bardziej niż mnie, a ja uwielbiałam Marka całym sercem i wydawało się, iż on czuje to samo. Ale ostatnio zaczął jest nerwowy, czasem choćby krzyczał na dziewczynki. Coraz bardziej się napinał, a ja czułam, iż coś jest nie tak.

Nie rozumiałam, o co chodzi. Kiedy spytałam, Marek tylko machnął ręką:
– Problem w pracy, Zosiu. Nie przejmuj się.

Jego słowa trochę pomogły, ale w domu przez cały czas było twardo. Chciałam porozmawiać serio, gdy nagle zadzwonił telefon. Nieznany kobiecy głos powiedział lodowato:
– Wie pani, iż mąż ma drugą rodzinę? Ma syna, Jakuba.

Połączenie się urwało. Zamarłam. Mój Marek – zdrajca? Świat runął mi na prosty. Czekałam na niego z pracy, a każda minuta ciągnęła się w nieskończoność. Gdy wszedł, zapytałam, powstrzymując łzy:
– Marek, kto to jest Jakub?

Zbladł. Najwyraźniej nie spodziewał się tego pytania. Zaczął coś bełkotać, ale zapadła cisza. Wtedy wybuchłam:
– jeżeli nie powiesz mi prawdy teraz, sama się dowiem!

Westchnął ciężko i zaczął mówić. Trzy lata temu miał romans z młodszą koleżanką z pracy. Zaszła w ciążę, on błagał ją o aborcję, obiecując, iż nie zostawi będzie nas z córkami. Ale ona urodziła – chłopca, Jakuba. Marek przyznał, iż nie mógł zostawić syna, bo matka okazała się nieodpowiedzialna. Bał się, iż chłopiec zostanie sam.

Byłam w szoku. Moja rodzina, mój świat – wszystko się waliło. Ale kochałam Marka i wiedziałam, iż on też mnie kocha. Nasze córki nie zasypiały, dopóki tata nie przeczytał im bajki. Dla nich, dla naszej miłości, znalazłam w sobie siłę zapomnienia. Ale ta tajemnica zostawiła bliznę.

Pewnego dnia spotkałam swoją dawną przyjaciółkę, Kasię, której nie widziałam od studiów. Pracowała w domu dziecka. Poszłyśmy na kawę, i nagle zobaczyłam Marka. Siedział przy stolku z jakimś chłopcem – miał może pięć lat. Serce mi się ścisnęło… to był Jakub. Kasia, śledząc mój wzrok, szepnęła:
– Ma rodziców, a i tak jest sierotą.

Wytłumaczyła, iż matka Jakuba go porzuciła, wyszła za mąż i wyjechała za granicę. Ojciec – czyli Marek – miał swoją rodzinę, więc chłopiec, choć teoretynie nie był sierotą, był sam. Słuchałam, a łzy same napływały do oczu. Gdy Kasia wyszła, podeszłam do ich stolika i powiedziałam:
– Panowie, może czas dojść do domu?

Jakub spojrzał na mnie i zobaczyłam w nim strach. Ale gdy się uśmiechnęłam, rozpłakał się, rzucił mi się na szyję i szlochał:
– Mamusiu, wiedziałem, iż po mnie wrócisz!

Przytuliłam go mocno i wtedy zrozumiałam – teraz i on jest mój. Z Markiem zaadoptowaliśmy Jakuba. Mamy teraz trójkę dzieci. Nasze córki, Hania i Ola, uwielbiają młodszego brata. A Jakub, który tyle lat nie znał miłości, stał się najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem.

Poznałam babcię Jakuba. Opowiedziała, iż jej córka nigdy nie kochała Marka, a własnego syna nienawidziła. To boli, ale wiedziałam jedno – teraz Jakub ma nas, rodzinę, która go kocha. Minęły lata. Dziewczynki dorosły, wyszły za mąż. Jakub kończy medycynę i jesteśmy z niego dumni.

Wiem, iż postąpiłam słusznie, dając synowi Marka z inną kobietą prawdziwy dom. Dzieci, które mają rodziców, nie powinny być sierotami – to straszny grzech. Nasza historia w Gdańsku stała się lokalną legendą. Ludzie opowiadają ją z ciepłem, a ja, patrząc na śmiejące dzieci, wiem – miłość i przebaczenie potrafią uleczyć choćby najgłębsze rany.

Idź do oryginalnego materiału