Setki demonstrantów spędziły noc na blokadzie jednego z mostów Nowego Sadu w ramach protestów wywołanych wypadkiem na dworcu kolejowym w tym mieście. Uczestnicy akcji zapewniali PAP, iż widoczna w całej Serbii energia nie zniknie, dopóki nie dojdzie do „zmiany całego systemu”.
W sobotę (1 lutego), kiedy minęły dokładnie trzy miesiące od tragedii, dziesiątki tysięcy osób i ustawione w szeregu traktory zablokowały na trzy godziny wszystkie trzy mosty Nowego Sadu. Na jednym z nich, Moście Wolności, o godz. 15 rozpoczęto 24-godzinną blokadę.
Noc w „miasteczku namiotowym” wzniesionym wokół mostu spędziły setki demonstrantów.
– Mam na sobie kilka warstw ubrań, a mimo to trzęsłam się z zimna i nie mogłam spać. Nie żałuję jednak ani trochę spędzenia tu nocy, bo wszyscy wiemy, o co walczymy
– powiedziała PAP jedna z uczestniczek całodobowej blokady.
– Wbrew oczekiwaniom władz protesty nie słabną, a wręcz narastają. Jestem pewien, iż choćby gdy postulaty studentów zostaną spełnione, ta energia nie zniknie z dnia na dzień. Walczymy o zmianę całego systemu
– podkreślił kolejny z demonstrantów.
Noc wokół mostu na Dunaju spędzono przy ogniskach, grze w karty, koszykówkę i siatkówkę oraz rozmowach do samego rana. W blokadzie udział wzięli mieszkańcy Nowego Sadu oraz przyjezdni z innych miast kraju.
Od rana wolontariusze sprzątają ulice po tysiącach osób protestujących w nocy przeciwko korupcji władz.
– Pewnie, iż służby miejskie by się tym zajęły, ale to są nasze protesty, od początku do końca
– zaznaczyli uczestnicy protestu zamiatający okolicę mostu.
Wokół grup demonstrantów zmarzniętych po nocy na dworze od rana przechadzają się osoby oferujące im ciepłe napoje, przekąski i wypieki. W kilku miejscach wokół blokady od soboty ustawione są punkty z darmową żywnością i piciem oraz punkt medyczny.
Organizatorzy akcji angażują przechodniów w różne aktywności, m.in. „lekcję przestrzegania zasad”. Studenci zatrzymują przed sygnalizacją świetlną grupy ludzi, których proszą o zaczekanie na zielone światło.
– Nieważne, iż zablokowaną ulicą nic nie jeździ, stwórzmy w sobie nawyk przestrzegania reguł gry
– mówią, rozdając słodycze za poprawne przejście przez ulicę.
Do wybuchu protestów w Serbii doszło po katastrofie budowlanej na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie 1 listopada ub. roku. W wyniku zawalenia się części dachu budynku zginęło 15 osób. Demonstranci oskarżają władzę o korupcję i zaniedbania, które miały doprowadzić do tragedii. We wtorek – w odpowiedzi na demonstracje – do dymisji podali się premier Milosz Vuczević i burmistrz Nowego Sadu Milan Djurić.
Organizujący protesty studenci domagają się ujawnienia wszystkich umów związanych z remontem dworca, ukarania winnych napadów na demonstrantów, oddalenia zarzutów wobec uczestników protestów i zwiększenia o 20 proc. wydatków budżetowych na szkolnictwo wyższe.
Rząd i prezydent Serbii zapewnili, iż wszystkie postulaty zostały spełnione lub zostaną zrealizowane wkrótce. Studenci odpowiedzieli, iż żaden nie został dotąd całkowicie spełniony.