Sierota zaczęła pracować jako opiekunka u dobrej starszej pani i postanowiła zainstalować kamerę ‘na wszelki wypadek’…

polregion.pl 2 dni temu

Sierota zatrudniła się jako opiekunka u dobrej staruszki i zainstalowała kamerę na wszelki wypadek
Lena stała przed pochylonym domkiem, ściskając w dłoni pomiętą kartkę z adresem. Wiatr muskał jej szyję, powiewając lekką kurtką, a w środku czuła pustkę jak w opuszczonych oknach tej rudery. Dwadzieścia lat spędzonych w domach dziecka, a teraz była tu, sama, z małą walizką i garstką pieniędzy. Co dalej nie miała pojęcia.
Dom wyglądał, jakby opuszczono go już w poprzednim stuleciu. Dach się zapadł, okiennice trzymały się na honorze, a drewniane schody niebezpiecznie skrzypiały pod stopami. Dziewczyna poczuła, jak oczy wypełniają się łzami. Czy to naprawdę wszystko, co dostała po dwóch dekadach życia bez rodziny?
Nagle zaskrzypiała furtka sąsiadki. Na wąską ścieżkę wyszła starsza kobieta w kwiecistym szlafroku. Zauważywszy Lenę, zatrzymała się, przyjrzała się dziewczynie i zdecydowanym krokiem podeszła bliżej.
Co tu tak stoisz? zapytała z troską. Przeziębisz się. Zimno przecież, październik na dworze, a ty prawie bez wierzchniego okrycia.
Lena wyjęła notatnik i gwałtownie napisała: *Dano mi ten dom. Jestem z domu dziecka. Nie mówię*.
Kobieta przeczytała i westchnęła ze współczuciem:
Ach, biedne dziecko! Nazywam się Małgorzata Andrzejewna. A ty?
*Lena* odpowiedziała dziewczyna, niezdarnie kreśląc litery.
No co ty stoisz na tym mrozie! Chodź do mnie, ogrzejesz się, herbaty się napijemy. A jutro zobaczymy ten dom, może da się coś naprawić. We wsi są chłopy, pomogą.
W domu Małgorzaty Andrzejewnej pachniało świeżymi ciastami i ciepłem. Żółte firanki, haftowane obrusy, kwiaty na parapetach wszystko tu tchnęło domowym spokojem, którego Lena nigdy nie znała. Na ścianie wisiało zdjęcie młodego mężczyzny w milicyjnym mundurze.
To mój syn, Eugeniusz zauważyła gospodyni, śledząc wzrok dziewczyny. Dzielnicowy. Dobry człowiek, tylko rzadko bywa w domu. A ty, dziecko, jak sobie poradzisz? Praca ci potrzebna?
Lena skinęła głową i napisała: *Bardzo. Jakakolwiek. Potrafię sprzątać, gotować, opiekować się ludźmi*.
Słuchaj, mam znajomą Walentyna Piotrowna. Bardzo już stara, potrzebuje opiekunki. Rodzina jest, ale mało pomaga. Więcej biorą, niż dają. Może do niej pójdziesz? Adres dam, wytłumaczę, jak trafić.
Dom Walentyny Piotrownej był duży, ale zaniedbany. Łuszcząca się farba, zarośnięty ogród, podwórko zasypane śmieciami. Drzwi otworzyła kobieta około czterdziestki, o zmęczonej, rozdrażnionej twarzy.
To pani opiekunka? spytała, obrzucając Lenę wzrokiem. Jestem Olga, wnuczka. A to Artiom, mąż.
Mężczyzna siedzący w fotelu z butelką piwa tylko leniwie skinął głową, nie odrywając wzroku od telewizora. Czuć od niego alkohol.
Roboty dużo ciągnęła Olga, zapalając papierosa. Babcia prawie przykuta do łóżka karmić, myć, sprzątać. Nerwowa, może i nakrzyczeć. Płacimy trzy tysiące miesięcznie, jedzenie co się znajdzie. Pasuje?
Lena pokazała notatnik: *Pasuje. Jestem nLena, Michaił i Walentyna Piotrowna stworzyli rodzinę, w której każdy dzień był pełen miłości, a dom, który kiedyś był miejscem smutku, rozbrzmiewał teraz śmiechem i opowieściami o lepszym jutrze.

Idź do oryginalnego materiału