Wspólne wakacje z siostrą i jej dziećmi
"Mieszkam w jednorodzinnym domu ze sporym podwórkiem. Z naszej wsi jest tylko 'rzut beretem' do jeziora i godzina jazdy autem nad morze. Mamy też własne podwórko, na którym latem dzieci mają rozstawiony basen do zabawy i pływania. Panują tu takie warunki, iż nie wyjeżdżamy na wakacje, bo po prostu w swojej okolicy mamy mnóstwo możliwości wypoczynku i choćby krótkich weekendowych wyjazdów" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka Aneta, mama trójki dzieci.
"W związku z tym postanowiłam w tym roku zaprosić moją siostrę, która mieszka w dużym mieście wojewódzkim, by razem z rodziną (partnerem i dwójką dzieci) przyjechała do mnie na tydzień urlopu. Siostra ochoczo przystała na ten pomysł, dogadałyśmy się co do budżetu, warunków nocowania i wspólnego życia, a choćby zaplanowałyśmy dla naszej piątki dzieci (jej dwoje i moich troje) jakieś atrakcje, w tym wyjazdy nad morze i jezioro oraz zwiedzanie Gdańska".
Goście z piekła rodem
Kobieta opowiada o tym, jak wyglądało zderzenie planów z rzeczywistością, gdy jej siostra dotarła do jej domu: "W teorii wszystko wyglądało świetnie i cieszyłam się na ten wspólny rodzinny czas. Siostra przyjechała z rodziną kilka dni temu, a ja już po pierwszym dniu miałam totalnie dosyć wszystkiego. Gdy tylko rodzina siostry pojawiła się w naszym domu, wreszcie chyba do mnie dotarło, iż taki tydzień to totalnie postawienie całego domu do góry nogami.
Nie pierwszy raz przyjmuję gości, ale dopiero teraz mam problem z tym, jak ich traktować. Mam wrażenie, iż siostra myśli, iż – jeżeli dokłada się przez ten tydzień do rachunków i zakupów – to może czuć się jak królowa na wakacjach. Dla mnie te kilka dni od ich przyjazdu to praca na dwóch albo trzech etatach, a ona się czuje, jakby była na wyjeździe all inclusive w hotelu.
Prawie jak wakacje all inclusive
"Nie dotyka się do gotowania, sprzątania i pomocy przy dzieciach. Ostatnio choćby był problem ze zrobieniem dzieciom śniadania, bo stwierdziła, iż ona nie wie, gdzie w mojej kuchni znajdują się różne produkty. Na moją jasną informację, by czuła się jak u siebie i bez skrępowania zaglądała do szafek i lodówki, choćby nie zareagowała. Najbardziej wkurzyło mnie, iż choćby talerze po obiedzie zostawili na stole w kuchni i wyszli bez słowa, nie odnosząc ich do zlewu lub zmywarki.
Mam też problem z siostrzeńcami, bo dzieci siostry są starsze od moich maluchów w wieku 2, 4 i 6 lat. Jej syn i córka chodzą już do szkoły i w ogóle nie mają poczucia, iż mogliby się bawić razem z przedszkolakami.
I choć te do nich lgną, starszaki się izolują i uciekają albo dokuczają moim dzieciom, przez co te od dwóch dni co chwilę płaczą i się złoszczą. Mam już naprawdę dość i tylko odliczam dni do ich wyjazdu. Miał być tydzień rodzinnej sielanki, okazało się, iż na wspólnych wakacjach w ogóle się nie tolerujemy" – kończy swój list wściekła Aneta.