Siostra Porzuciła Adoptowaną Córkę po Urodzeniu Syna — Ale Karma Przybyła Już po Nią

twojacena.pl 1 tydzień temu

Miłość nie powinna mieć warunków. Ale dla mojej siostry miała. Bez cienia wyrzutów sumienia oddała swoją adoptowaną córkę, gdy urodziła biologicznego syna. Gdy próbuję zrozumieć jej okrucieństwo, tylko wzrusza ramionami: Przecież nie była naprawdę moja. Ale karma już pukała do jej drzwi.

Są chwile, które łamią cię na całe życie. Dla mnie były to cztery słowa, które usłyszałam od siostry o jej czteroletniej adoptowanej córce: Oddałam ją z powrotem.

Nie widzieliśmy Ewy od miesięcy. Mieszkała kilka województw dalej, a w ciąży dałyśmy jej spokój. Gdy urodziła synka, cała rodzina postanowiła ją.odwiedzić. Chcieliśmy świętować.

Wypełniłam samochód starannie zapakowanymi prezentami i specjalnym pluszowym misiem dla Lilki, mojej czteroletniej chrzestnej córeczki.

Gdy podjechaliśmy pod podmiejski dom Ewy, zauważyłam, iż podwórko wygląda inaczej. Zniknął plastikowy zjeżdżacz, który Lilka uwielbiała. Nie było też jej małego ogródła słoneczników, które posadziliśmy razem latem.

Ewa otworzyła drzwi, kołysząc zawinięte w kocyk niemowlę. Poznajcie Franka! oznajmiła, obracając dziecko w naszą stronę.

Wszyscy cmokaliśmy z zachwytu. Mama od razu wyciągnęła ręce, a tata zaczął robić zdjęcia. Rozejrzałam się po salonie i zauważyłam, iż ślad po Lilce zniknął. Ani jednej fotografii na ścianie. Brak rozrzuconych zabawek. Żadnych rysunków kredką.

Gdzie Lilka? zapytałam, uśmiechając się, wciąż trzymając jej prezent.

Gdy tylko wypowiedziałam jej imię, twarza Ewy stwardniała. Wymieniła szybkie spojrzenie z partnerem, Krzysztofem, który nagle bardzo zainteresował się regulacją termostatu.

Potem, bez cienia wstydu, powiedziała: Oddalam ją z powrotem.

Co masz na myśli: «oddałaś ją»? spytałam, pewna, iż źle usłyszałam.

Mama przestała kołysać Franka, a tata opuścił aparat. Cisza stała się ciężka jak beton wlewający się pod nasze stopy.

Zawsze chciałam być mamą chłopca westchnęła Ewa, jakby tłumaczyła coś oczywistego. Teraz mam Franka. Po cóż mi córka? A Lilka była adoptowana. Już jej nie potrzebuję.

ODDAŁAŚ JĄ?! wrzasnęłam, upuszczając prezent na podłogę. To nie zabawka, którą się zwraca do sklepu! To dziecko!

Ewa przewróciła oczami. Uspokój się, Aniu. Przecież nie była moja naprawdę. To nie tak, jakbym oddała własne dziecko. Była tylko tymczasowa.

To słowo uderzyło mnie jak policzek. Tymczasowa? Jakby Lilka była tylko zastępstwem, dopóki nie pojawiło się prawdziwe dziecko.

TYMCZASOWA? powtórzyłam, podnosząc głos. To dziewczątko nazywało cię «mamą» przez dwa lata!

No cóż, teraz może tak nazywać kogoś innego.

Jak możesz tak mówić? Jak mogłaś choćby o tym pomyśleć?

Robisz z tego wielkiego problemu warknęła. Zrobiłam, co było najlepsze dla wszystkich.

Przymknęłam oczy, przypominając sobie wszystkie chwile, gdy widziałam Ewę z Lilą czytała jej bajki, czesała jej włosy, mówiła każdemu, iż to jej córka. Ile razy słyszałam, jak powtarza: Rodzina to nie krew, tylko miłość.

Co się zmieniło? zażądalam odpowiedzi. Walczyłaś o nią. Przeszłaś przez tony dokumentów. Płakałaś, gdy adopcja została zakończona.

To było wcześniej odrzuciła obojętnie. Teraz jest inaczej.

Inaczej? Bo teraz masz «prawdziwe» dziecko? Jakie to daje przesłanie Lilce?

Aniu, robisz z tego tragedię. KochaI wtedy pomyślałam, iż może karma w końcu naprawi to, co moja siostra zniszczyła, bo Lilka zasługuje na miłość bezwarunkową, a ja zawsze będę dla niej matką, którą straciła.

Idź do oryginalnego materiału