Siostra nie pomogła w najtrudniejszej chwili – i już więcej nie rozmawiamy
— Cześć, Kasia! — zawołała radośnie Ola, wybierając numer. — Wpadniemy do was w weekend, można?
— Cześć… — odpowiedź była lodowata. — Nie, nie można.
— Jak to? — Ola zaniemówiła.
— Właśnie tak — rzuciła sucho Katarzyna.
— Jesteś na coś zła? Nie rozumiem…
— Serio pytasz? Po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię znać! — wybuchnęła Katarzyna.
— Co niby zrobiłam? O czym mówisz?
Siostry Kowalskie wychowały się w małej wsi na Podlasiu. Starsza, Katarzyna, została po szkole w rodzinnej miejscowości: skończyła technikum, została księgową. Wyszła za mąż za miejscowego przedsiębiorcę Jacka, razem wybudowali dom, urodził się im syn Tomek, a ona pomagała prowadzić rodzinny biznes.
Młodsza, Ola, zawsze marzyła o życiu w mieście. Wyjechała na studia do Białegostoku, tam została, pracowała jako sprzedawczyni w sieciówce. Z mężem, Darkiem, robotnikiem w fabryce, mieszkali w wynajętym mieszkaniu. Dwa lata po ślubie urodziła się ich córka Zosia.
Mimo odległości siostry utrzymywały kontakt. Gdy Zosia skończyła rok, Ola zaczęła często gościć u Katarzyny. Świeże powietrze, dobre dla dziecka, no i pomoc siostry się przydała. Czasem przyjeżdżała na weekend, a bywało, iż i na miesiąc.
Katarzyna zawsze przyjmowała ich z radością. W domu było miejsce, a Zosia była spokojną, grzeczną dziewczynką. Z czasem Ola zaczęła zostawiać córkę u siostry choćby bez siebie — najpierw na parę dni, potem na tydzień, a latem i na cały miesiąc. Tłumaczyła, iż z mężem chcą trochę odpocząć. Katarzyna nie protestowała. Pracowała zdalnie i, choć to było niewygodne, pomagała.
Sama Ola nie kwapiła się, by odwzajemnić gościnność. W ich malutkim mieszkaniu nie było miejsca dla rodziny Katarzyny, więc gdy przyjeżdżali do miasta, wynajmowali nocleg. A Ola choćby nie zawsze znajdowała czas, żeby się spotkać. Albo wizyta w salonie, albo zajęcia. Czasem wpadały na godzinkę — i tyle.
Ale Katarzyna starała się o tym nie myśleć. Ważne, iż dzieci się lubią, a siostra, choć niedoskonała, to jednak rodzina.
Tomek dorósł, zaczął składać papiery na studia. Rodzice byli gotowi zapłacić za naukę. Ale tuż przed terminem Katarzyna ciężko zachorowała: wysoka gorączka, osłabienie. Jacek obiecał zawieźć syna do miasta, ale nie mógł towarzyszyć mu cały dzień — praca.
Wtedy Katarzyna zdecydowała się zadzwonić do siostry:
— Oluś — szepnęła ledwo słyszalnie. — Mogłabyś jutro pomóc Tomkowi z dokumentami? Spotkać go, zawieźć na uczelnię, dopilnować… I żeby u ciebie przenocował? Jacek odbierze go rano…
Zapadła długa cisza.
— Sorry, nie dam rady — odpowiedziała siostra.
— Dlaczego? — Katarzyna nie wierzyła własnym uszom.
— Mam wizytę u kosmetyczki, potem z Zosią po zakupy — jedzie niedługo na kolonie, trzeba wszystko przygotować.
— Ola, nigdy cię o nic nie prosiłam. To tylko jeden dzień…
— Naprawdę nie mogę — uc”Ale dla Katarzyny to był koniec, bo w końcu zrozumiała, iż nie warto trzymać się ludzi, którzy są tylko wtedy, kiedy coś od ciebie potrzebują.”