"W tym roku mój synek rozpoczął naukę w przedszkolu. Bardzo czekał na wrzesień przez całe lato. Rozstanie z rodzicami nie było dla niego problemem, bo był już bardzo gotowy na ten nowy etap. Dobrze radzi sobie z korzystaniem z toalety czy samodzielnym ubieraniem. Powiedziałabym, iż gwałtownie stał się bardzo pewnym siebie przedszkolakiem... aż do tego tygodnia. Słowa obcej kobiety w szatni podcięły mu skrzydła, tak bardzo, iż teraz choćby nie chce chodzić do przedszkola.
Tablica do podziwiania
W naszej placówce dzieci wykonują bardzo dużo prac plastycznych. Potem są one oczywiście eksponowane na specjalnej tablicy. Dzięki temu każdy rodzic może je podziwiać. Niemalże każdego dnia pojawia się nowe 'dzieło', a rodzice rozpływają się nad wypocinami swojej pociechy. Oczywiście i ja chwalę syna.
Nigdy nie porównywałam jego rysunków do prac innych przedszkolaków. choćby nie przyszło mi to do głowy. Każdy z nas ma przecież inne zdolności plastyczne, a na tym etapie edukacji umiejętności mamlane mogą się mocno różnić.
Ja nie należę do osób uzdolnionych plastycznie i przyznam szczerze, iż poza malowaniem kredkami, to mój synek wcześniej nie miał do czynienia ani z farbami, ani z nożyczkami. Maks lubi ruch, więc głównie skupialiśmy się na aktywnościach fizycznych. Chodziliśmy na basen, sale i place zabaw, dużo także jeździliśmy na rowerach. Z pewnością są dzieci, które w pierwszych latach życia częściej operowały nożyczkami, malowały pędzlem czy bawiły się plasteliną. Ich prace będą dokładniejsze, ale czy to ma znaczenie?
Jak tak można?
Ostatnio każdy przedszkolak w grupie dostał swój wydruk z owocem. Miał przeciąć kartkę w wyznaczonym miejscu, potem nakleić skrawki na inną kartkę i pokolorować. 'Trudne zadanie' – pomyślałam, pochwaliłam syna za fantazyjne tęczowe jabłko i zabraliśmy się za zakładanie butów. Pochylona nad dzieckiem nagle usłyszałam słowa, które dosłownie wbiły mnie w ziemię.
Starsza pani, najpewniej babcia, może prababcia, stała przed tablicą i wychwalała pracę wnuczki. 'Kasiu, ale pięknie wycięłaś i przykleiłaś' – zaczęła punktować pracę. I choć nie ma w tym nic dziwnego, okazało się, iż to jedynie wstęp do bardzo okrutnych słów: 'Brawo, jako jedyna dobrze wykonałaś to zadanie: zrobiłaś czerwone jabłuszko i tak starannie je pokolorowałaś, nie wychodząc za linię. Twoja praca jest zdecydowanie najlepsza. Inne dzieci muszą się od ciebie dużo nauczyć, bo nie potrafią rysować tak ładnie jak ty. O zobacz, jak tu ktoś niestarannie pokolorował' – powiedziała, wskazując na pracę mojego dziecka.
Byłam w szoku. Obiektywnie patrząc, faktycznie, praca Kasi rzeczywiście była najdokładniejsza, ale przecież w tych pracach zupełnie o to nie chodzi. To są trzylatki, które dopiero uczą się trzymać kredkę i nożyczki. Takie aktywności mają je czegoś uczyć, ale także mają być dla nich dobrą zabawą. Od razu rzuciłam, iż 'wszystkie prace są przepiękne, godne uwagi i pochwały, bo widać, jak dużo ciężkiej pracy dzieci w nie włożyły'. Kobieta spojrzała na mnie z politowaniem, a ja uznałam, iż czas uciekać, by nie palnęła czegoś jeszcze. Byłam wściekła.
Niestety, od tamtej chwili syn nie chce rysować, bo twierdzi, iż przecież 'nie umie' i 'robi to brzydko'. choćby niezbyt chce chodzić do przedszkola. Jestem załamana, bo wygląda na to, iż przed nami dużo pracy, by odzyskał pewność siebie, po tych okrutnych słowach. Dlatego błagam, chwalcie swoje pociechy, ale przy okazji nie dyskredytujcie innych dzieciaków. Możecie im wyrządzić naprawdę olbrzymią krzywdę".