Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 4.)

tymbark.in 1 tydzień temu

Postać ks.Kazimierza Smorońskiego przedstawił w 2008 roku w swojej pracy magisterskiej pt. „Ojciec Kazimierz Smoroński (1889 – 1942)” Wojciech Szpak, student Wydziału Humanistycznego, kierunek historia, na Akademii Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Praca napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Ludwika Mroczki.

Poniżej przedruk fragmentów tej pracy.

Lata szkolne i gimnazjalne

Kazimierz Smoroński urodził się 18 lutego 1889 roku w Nowym Rybiu. Dwa dni później został ochrzczony w miejscowym kościele parafialnym przez księdza proboszcza Mikołaja Zagórskiego[1]. Ojciec chłopca pełnił już wówczas posadę organisty w kościele w Wilkowisku[2], matka zaś najpewniej zajmowała się wychowywaniem dzieci. Rodzice Kazimierza prowadzili ponadto niewielkie gospodarstwo rolne[3].

Jan Smoroński wypełniając obowiązki organisty przypuszczalnie często zmuszony był przebywać poza domem w Nowym Rybiu. W tym czasie jego życie było prawdopodobnie bardziej związane z Wilkowiskiem. Można więc powiedzieć, iż z tego powodu Smorońscy byli rodziną w pewnym sensie rozbitą. Jak bardzo niekorzystnie odbijało się to na ich szczęściu, trudno dziś cokolwiek powiedzieć. Każda przymusowa rozłąka ma przecież swoje ujemne strony, o których nie trzeba się chyba zbytnio rozpisywać.

Nie udało się niestety dotrzeć do żadnych przekazów mówiących o dzieciństwie Kazimierza, trudno też stwierdzić, czy takowe się zachowały. Nie wiadomo więc, jak wyglądał ten okres w życiu przyszłego kapłana. Przypuszczalnie Jan Smoroński miał spory udział w wychowaniu swego syna i był prawdopodobnie jego pierwszym nauczycielem (najprawdopodobniej chłopiec dzięki ojcu posiadł umiejętność gry na organach). Nie mogło być inaczej, skoro w tej rodzinie tradycje edukowania dzieci od pokoleń były tak silne.

Edukację w szkole ludowej rozpoczął Kazimierz najpewniej w 1895 r. i przypuszczalnie pobierał ją w Limanowej. Pewne jest, iż uczęszczał tam do czwartej klasy. Po jej ukończeniu postanowił kontynuować naukę w Gimnazjum w Nowym Sączu, przystąpił więc przed wakacjami do egzaminów wstępnych do klasy pierwszej. Odbyły się one 30 czerwca i 1 lipca 1899 roku i obejmowały następujące przedmioty: religię, język polski, język niemiecki i rachunki. Egzaminy wypadły pomyślnie; Kazimierz uzyskał na nich oceny bardzo dobre lub dobre, w następstwie czego został on uczniem sądeckiego gimnazjum[4].

W dokumentach archiwalnych udało się odnaleźć niezbyt wiele informacji mówiących o latach pobytu Kazimierza w Nowym Sączu. Oprócz protokołu z egzaminu wstępnego zachował się jeszcze katalog klasy „IIa” z roku szkolnego 1900/1901, w którym poza podstawowymi danymi o samym uczniu znajdują się również noty semestralne z poszczególnych przedmiotów. Wszystkie te wiadomości ukazują nam Kazimierza jako ucznia raczej przeciętnego, ale za to pilnego i zdyscyplinowanego. W ocenach przeważały głównie „trójki” i „czwórki” poza religią i gimnastyką, z których to przedmiotów zdobywał chłopiec najwyższe stopnie. Rzadko opuszczał zajęcia, a ewentualne nieobecności były usprawiedliwione[5].

Przypuszczalnie przez cały okres uczęszczania do gimnazjum Kazimierz zwolniony był z opłat za naukę[6]. Tak, czy inaczej, koszty kształcenia chłopca były na pewno wysokie i dla rodzinnego budżetu stanowiły spore obciążenie. Mimo wszystko jego rodzice najwyraźniej potrafili dostrzec korzyści płynące z edukacji, nie szczędzili więc środków na naukę dla swego uzdolnionego syna.

Nie dane było jednak Kazimierzowi ukończyć sądeckiej uczelni. 17 stycznia 1902 r. w Wilkowisku zmarł nagle Jan Smoroński. Tam też został pochowany[7]. Jego śmierć była prawdopodobnie początkiem trudności finansowych rodziny Smorońskich. Nad przyszłością trzynastoletniego Kazimierza zawisły czarne chmury. Chociaż w tym samym roku ukończył on trzecią klasę gimnazjum z dobrymi wynikami, o dalszej, tak kosztownej nauce nie mogło być mowy. Owdowiała matka, która od śmierci męża sama zajmowała się utrzymaniem i wychowaniem swoich dzieci, nie była w stanie zdobyć funduszów niezbędnych do dalszej edukacji syna. Kazimierz zmuszony więc został do przerwania nauki w Nowym Sączu[8]. prawdopodobnie po zakończeniu roku szkolnego i odbiorze świadectwa z uzyskanymi wynikami chłopiec na czas wakacji powrócił w rodzinne strony.

W tym czasie sytuacja materialna Smorońskich musiała znacznie się pogorszyć. Marianna najwyraźniej nie była w stanie zapewnić dzieciom utrzymania. W tych stronach panujące wówczas ubóstwo bardzo często było przyczyną tego, iż biedni rodzice oddawali swe pociechy na służbę gospodarczą do rodzin, którym wiodło się lepiej. Dziecko, w zależności od wieku, wykonywało u takich ludzi różne prace, ci zaś mieli obowiązek zapewnić mu dach nad głową, wyżywienie i ubiór, niekiedy również przekazywali jego rodzicom wynagrodzenie pieniężne. Niewątpliwie w wielu wypadkach pobyt u rodzin zamożniejszych chronił takie dzieci od głodu, bądź też ocalił od śmierci z niedożywienia. Z drugiej strony cierpiały na tym więzi rodzinne, poza tym takie dzieci nie raz prawdopodobnie padały ofiarą wyzysku ze strony gospodarzy[9].

Trudno powiedzieć, czy któreś z dzieci Marianny Smorońskiej po śmierci jej męża przebywało w jakiejś obcej rodzinie. Być może tak było. Na pewno jednak Marianna rozważała możliwość oddania na służbę Kazimierza, o ile przepadły by już wszystkie możliwości kontynuowania przez niego edukacji Do takiej decyzji zmusiła ją najpewniej bieda, która nagle dotknęła jej rodzinę. Pomimo tego niewątpliwie zdawała sobie sprawę z faktu, iż wielkim błędem byłoby zmarnowanie talentu syna i uniemożliwienie mu realizacji tego, co on sam pragnął. A pragnął w przyszłości zostać kapłanem. Chciała tego również jego matka, przed śmiercią życzył sobie tego jego ojciec. Chłopiec bez wątpienia od jakiegoś czasu zdradzał oznaki powołania do stanu duchownego, należało więc umożliwić mu dalsze kształcenie, aby w przyszłości zrealizował swe marzenia. Ale w grę wchodziła jedynie nauka bezpłatna, z darmowym utrzymaniem[10].

Nie wiadomo, skąd Smorońscy dowiedzieli się o tuchowskim juwenacie ojców redemptorystów. Być może stało się to w czasie jednej z pielgrzymek do tamtejszego sanktuarium[11]. Być może ktoś doradził im, co należy uczynić, aby Kazimierz został przyjęty do tegoż zgromadzenia. Najważniejszą rzeczą w tym wszystkim było jednak to, iż istniała szansa z jednej strony na dalszą edukację chłopca, z drugiej zaś – na spełnienie tego, o czym tak bardzo marzył. Dlatego matka zdecydowała się wysłać odpowiednie pismo do wizytatora ojców redemptorystów w Mościskach.

W piśmie tym, datowanym na 19 lipca 1902 r. Marianna Smorońska zwraca się z prośbą o przyjęcie jej syna Kazimierza na bezpłatne wychowanie do zgromadzenia redemptorystów. Podkreśla, iż niedawno została wdową i ma na utrzymaniu pięcioro dzieci, z których jedno jest upośledzone; iż rodzinie brakuje funduszów na dalsze kształcenie Kazimierza, który od dziecięctwa skromny, posłuszny i pilny, przyszedłszy do pojęcia o celu życia człowieka, ustawicznie pragnął i pragnie, żeby zostać księdzem. Jej prośba została pisemnie poparta przez proboszcza i wikarego parafii Wilkowisko oraz przez księdza Władysława Dobrowolskiego, proboszcza parafii Nowe Rybie, który w swojej opinii zaznaczył, iż syn petentki Kazimierz, będąc należycie wychowanym w skromności i bojaźni bożej daje poniekąd rękojmię, iż może być kiedyś za łaską bożą i dobrym kapłanem[12].

Prośba Marianny niedługo została rozpatrzona pozytywnie, tym samym Kazimierz został przyjęty do zgromadzenia redemptorystów[13]. prawdopodobnie jednak zanim wieść o pomyślnym zakończeniu sprawy dotarła do Smorońskich, przyszło im po raz kolejny przeżyć ciężkie i bolesne chwile. 6 sierpnia tegoż roku zmarł dziesięcioletni Wojciech, najmłodszy z potomstwa Jana i Marianny. Od urodzenia był on dzieckiem niepełnosprawnym[14]. Trudno powiedzieć, jak bardzo Kazimierz przeżył śmierć swego brata. Niewątpliwie chwil z nim spędzonych nigdy nie zapomniał, w przyszłości zaś będąc kapłanem i prowadząc różnoraką działalność poświęcił się również pracy duszpasterskiej wśród osób upośledzonych.

Tak więc tylko w ciągu jednego roku śmierć zabrała tej rodzinie dwie jakże drogie osoby. W takich okolicznościach przypuszczalnie w połowie sierpnia trzynastoletni Kazimierz opuszczał swój dom i rodzinę, by na zawsze związać swe życie ze Zgromadzeniem Najświętszego Odkupiciela.

  • [1] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber Natorum…, t. 3, 1859 – 1895, s. 117.
  • [2] Archiwum Państwowe w Krakowie – Oddział w Nowym Sączu, I Państwowe Gimnazjum i Liceum w Nowym Sączu [dalej – I PGLNS], 19, Katalog Główny 1900-1901.
  • [3] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber Natorum…, t. 3, 1859 – 1895, s. 117; S. Piech, Smoroński Kazimierz…, s. 345.
  • [4] Archiwum Państwowe w Krakowie – Oddział w Nowym Sączu, I PGLNS, protokół z egzaminu wstępnego 1899 r.
  • [5] Archiwum Państwowe w Krakowie – Oddział w Nowym Sączu, I PGLNS, 19, Katalog Główny 1900-1901.
  • [6] Tamże. Na pewno zwolniony był z opłat w drugim roku nauki w sądeckim gimnazjum.
  • [7] Informacje S. Więzik; AWPRT, Do Przewielebnego Księdza Wizytatora…
  • [8] AWPRT, Do Przewielebnego Księdza Wizytatora…
  • [9] Tamże.
  • [10] Tamże.
  • [11] Kazimierz Plebanek CSsR, Sługa Boży o. Kazimierz Smoroński, czciciel M. B. Tuchowskiej – męczennik Oświęcimia w: Kalendarz Tuchowski 2005, s. 126.
  • [12] AWPRT, Do Przewielebnego Księdza Wizytatora…
  • [13] Tamże.
  • [14] Tamże; Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber mortuorum – Nowe Rybie, t. 2, 1902 r.

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 3.)

Idź do oryginalnego materiału