Smycze dla dzieci. Rozwiązanie dzieli rodziców. "Dziecko to nie kot. Jak dla mnie przesada"

gazeta.pl 3 godzin temu
Smycze dla dzieci zyskują na popularności. Mimo to wielu rodziców wciąż nie popiera stosowania takiego gadżetu. "Może nie wygląda to ładnie, ale wiele zależy od sytuacji. Mój dzieciak w ogóle nie chciał chodzić za rękę. Cały czas uciekał" - twierdzi czytelniczka.
Pod jednym z poprzednich artykułów opisywaliśmy historię mamy, która kupiła dziecku smycz. Twierdziła, iż trafił jej się typ małego uciekiniera, a takie rozwiązanie miało zagwarantować bezpieczeństwo podczas spacerów. Takie rozwiązanie nie podobało się jednak partnerowi kobiety. W jego opinii dehumanizowało dziecko i kojarzyło mu się ze zwierzętami. Artykuł udostępniony na naszej stronie facebookowej eDziecko.pl wzbudził w czytelnikach silne emocje. Chętnie podzielili się swoimi przemyśleniami.

REKLAMA





"Szelki i smycz jeszcze żadnemu dziecku nie zaszkodziły"
"Dziecko to nie kot, Moim zdaniem smycz dla dziecka to przesada" - zapewniała jednak z czytelniczek. Nie wszyscy mieli jednak takie podejście. Niektórzy podkreślali, iż podstawową zaletą takiego rozwiązania jest gwarancja bezpieczeństwa.
Szelki i smycz jeszcze żadnemu dziecku nie zaszkodziły. Za to wizyta pod kołami samochodu może już zaszkodzić nieodwracalnie. jeżeli to ma służyć poprawie bezpieczeństwu to, czemu nie? Niektóre dzieci są nazbyt aktywne i trudno ich upilnować. Nawet, gdy delikwent drepcze tuż obok nas
- pisała czytelniczka. Inna osoba zauważyła, iż dla małego dziecka ciągłe trzymanie ręki dorosłego podczas spacerów może być po prostu niewygodne. "Pamiętam, iż jak miałam 3 lata bardzo mnie męczyło trzymanie ręki w górze, żeby z mamą iść za rączkę. Myślę, iż i mamę męczyło schylanie się z tą ręką" - wspominała.


Zobacz wideo Aneta Zając: o ile jeden rodzic obraża drugiego, to tak naprawdę obraża dziecko



"Mój dzieciak w ogóle nie chciał chodzić za rękę"
Pod artykułem pojawiły się także liczne komentarze rodziców, którzy sami korzystali z tego rozwiązania albo znali kogoś, kto się na nie zdecydował.
Może nie wygląda to ładnie, ale wiele zależy od sytuacji. Mój dzieciak w ogóle nie chciał chodzić za rękę. Cały czas uciekał, ale ja akurat mieszkałam w takim miejscu, iż wszędzie mogłam dojść pieszo parkiem, więc nie było strachu. Natomiast gdybym miała spacerować przy ulicy ruchliwej, uważam, iż szelki byłyby jak najbardziej potrzebne. Wręcz choćby wymagane przy bardzo aktywnych dzieciakach. Aczkolwiek wielokrotnie widziałam, jak matki na placu zabaw ciągną te dzieci za szelki. Dziecko płacze, bo chce biegać, a matka jak psa ciągnie. Także dla takich sytuacji zdecydowanie nie
- twierdziła jedna z mam.



"Ja też miałam taką smycz dla dzieci. To dla ich bezpieczeństwa", "Moje roczne dzieciaki biegały szybciej niż dwulatki. To był jedyny sposób na ich bezpieczne ogarnięcie", "Miałam takie ruchliwe bliźniaczki. Jak mi jedna córka pobiegła przez las... Szłam do domu drogą przy lesie. Myślałam, iż jej nie znajdę. Miałam chwilę grozy" - pisali.
A Ty co sądzisz o smyczach dla dzieci? Podziel się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami w komentarzu albo napisz na maja.kolodziejczyk@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału