Spałam z moim chłopakiem, nie wiedząc, iż zmarł dwa dni wcześniej—Teraz jestem w ciąży z dzieckiem jego ducha

newskey24.com 3 dni temu

Drogi Dzienniku,

Nie mogę uwierzyć, iż to naprawdę się wydarzyło. Przysięgam, iż go widziałam. Dotknęłam go. Pocałowałam. Czułam jego ciepły oddech, a jego usta smakowały miętką miętą tak jak zawsze. Miał na sobie szarą bluzę z kapturem, tę samą, której zawsze narzekał, iż jest za duża i sprawia, iż wygląda jak uroczy łobuz. Był prawdziwy. Przytulił mnie całą noc i szepnął mi do ucha: Kocham cię. Powiedział, iż w przyszłym roku weźmiemy ślub. Pamiętam każdy ruch jego dłoni po moim ramieniu, sposób, w jaki płakał, gdy płakałam, i jak uprawiał ze mną miłość z taką namiętnością, iż miałam wrażenie, iż moja dusza rozpadnie się na pół. I potem zniknął.

Obudziłam się sama, ale nie czułam striktnych strachu. Pomyślałam, iż poszedł pobiegać, jak to czasem robił. Jego zapach wciąż wisiał na prześcieradłach, a skóra w miejscu, gdzie mnie dotknął, jeszcze pulsowała ciepłem. Coś jednak nie pasowało.

Dzwoniłam.
Znowu.
I jeszcze raz.

Wtedy do mojego pokoju weszła moja najlepsza przyjaciółka, Agnieszka, blada jak noc. Nie rozumiała, dlaczego płakała.

Grażyno szeptała nie wiesz?

Zaśmiałam się. Wiesz co?

Kacper nie żyje.

Poczułam, jak zamieram. Co? Jak?

Łzy Agnieszki przybrały mocny szloch. Zginął dwa dni temu w wypadku samochodowym, podczas burzy.

Nie. Nie. Nie.

Wybuchnęłam. Odepchnęłam ją, mówiłam, iż to okrutne, iż to żart. Pokazałam jej sms od Kacpra z poprzedniej nę, wiadomość głosową, w której mówił: Idę do ciebie. Tęsknię za twoim ciałem przy moim. Agnieszka przyjrzała się telefonowi drżącymi rękami.

Grażyno on nie mógł tego napisać. Był już w kostnicy.

Świat się przewrócił.

Kolana mnie poddały.

Pobiegłam do łazienki, wzięłam ręcznik, którego użył, jeszcze wilgotny. Szara bluza leżała na podłodze. Zauważyłam odcisk ugryzienia na szyi.

Był tutaj.

Musiał być.

Ale prawda była taka, iż Kacprę pochowano wczoraj.

I jakoś, noc po nocnej rozkoszy, położyłam się z nim, nie wiedząc, co się dzieje.

Dni mijały, noc stała się nie do zniesienia. Nie mogłam spać. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam go przy moim łóżku albo słyszałam, jak szepcze mi w uszko. Pewnej nocy usłyszałam jego głos: Nie płacz, kochanie. Jestem z tobą. Próbowałam to nagrać, a usłyszałam jedynie szum i własny przerażony oddech.

Nagle przestała przychodzić moja miesiączka. Dwa razy.

Myślałam, iż to stres, żałoba, trauma. Aż w końcu zwymiotowałam po raz piąty w tym dniu i zrobiłam test ciążowy.

Dwa kropki.

Pozytywny wynik.

Złamała mnie ta prawda. Jedyną osobą, z którą byłam, był Kacper. A on był martwy, pochowany, rozkładający się. Mimo to w moim brzuchu rosło coś, co kopnęło w noc. Coś, co świeciło pod skórą, kiedy gasły światła.

Za każdym razem, gdy łzy spływały po policzkach i mówiłam, iż nie dam rady, słyszałam w ciemnościach szept:

Nie jesteśs sama. Nasze dziecko nadchodzi.

**Episod 2**

Nie pamiętam, żebym zasnęła. Pamiętam tylko, jak obudziłam się w wannie, trzymając w ręku jeszcze wilgotny test ciążowy, dwie różowe kreski śmiejące się z mojej rozumności. Nie rozmawiałam z nikim od kilku dni choćby z Agnieszką. Mój telefon dzwonił setki razy, a na ekranie zawsze wyświetlało się jej imię. Odrzuciłam wszystkie połączenia.

Jak mam wytłumaczyć, iż spodziewam się dziecka z człowieka, który od tygodni leży pod ziemią? Kto mi uwierzy? choćby ja sama nie wierzyłam, dopóki nie nadeszła noc.

Ledwie zasnęłam, kiedy coś uderzyło mnie od środka brzucha. To nie była zwykła kopniak czułam, iż jest świadoma, celowa, jakby chciała przyciągnąć moją uwagę. Wstałam nagle, łapiąc oddeś panie powietrze, ręce na brzuchu. Wtedy usłyszałam go ponownie.

Głos Kacpra w mojej głowie.

Nie bój się, kochanie. Wybrałem cię.

Krzyknęłam i wybiegłam z łóżka. Zerknęłam na brzuch w lustrze, podnosząc koszulkę. Zobaczyłam słaby, niebieski błysk tuż pod skórą. Mrugał… i znikł. Odrążyły mnie nogi, upadłam, szlochając.

Następnego dnia wymusiłam wizytę w szpitalu. Powiedziałam lekarzowi, iż zaszłam w ciążę po wizycie mojego chłopaka. Zmyliłam daty, kłamięc o wszystkim oprócz objawów: dziwne sny, skóra, która się rozświetla, słyszenie głosów nieobecnych.

Czynność lekarza zmieniła się z troski w spokojną podejrzliwość.

Zrobimy badania powiedział ostrożniepocieszająco. Stres potrafi mocno zaburzyć umysł, zwłaszcza w połączeniu z hormonami ciąży.

Położył stetoskop na brzuchu. Jego twarz zamierdziła.

Nie słyszę bicia serca, ale coś się rusza.

Zlecił USG. Leżąc na zimnym metalowym łóżku, widziałam, jak technik robi poważną minę, przesuwa skaner. Po chwili, gdy zapytałam, co się dzieje, odpowiedział szepcząc:

To płód powiedział ale… świeci.

Wyszedłam ze szpitalu, nie czekając na wyniki. Tej nocy miałam kolejny sen. Kacper stał przy naszym starym miejscu nad jeziorem, wiatr rozwiewał jego bluzę.

Nasze dziecko nie jest takie jak inne rzekł, głosem łagodniejszym niż szum wiatru. To ja i coś więcej.

Co masz na myśli? zapytałam.

On tylko uśmiechnął się smutnówie.

Zrozumiesz wkrótce. Musisz je chronić.

Obudziłam się i zobaczyłam, iż zasłony są szeroko otwarte, mimo iż zamknęłam je na klucz. Bluza, którą Kacper nosił w śnie, leżała starannie złożona przy brzegu łóżka. Dotknęłam jej wciąż ciepła.

Wtedy zrozumiałam, iż to, co rośnie we mnie, jest prawdziwe. To jego. I zmienia mnie.

Następnego dnia w końcu zadzwoniłam do Agnieszki. Potrzebowałam pomocy. Przyszła natychmiast i przytuliła mnie mocno. Opowiedziałam jej wszystko, pokazałam świetlisty punkt w brzuchu, wspomniałam o snach i głosie.

Nie zaśmiała się. Nie krzyczała. Szepnęła:

Musimy iść w takie miejsce.

Prowadziła mnie do starego domu za kościołem jej babci. W środku czekała starsza kobieta z długimi szarymi wnetrami i bladymi oczami. Spojrzała raz i rzekła:

Nie jesteś pierwsza. Ale musisz być ostatnia.

Zapytałam, co to znaczy, a jej odpowiedź przeszyła mnie do kości.

Niosąc w brzuchu dziecko związanej duszy, ten maluch jest zarówno błogosławieństwem, jak i przestrogą. Ojciec nie miał wrócić. Teraz brama jest otwarta i inni przechodzą.

Czy przyjdą go zabrać? dopytałam.

Przyjdą po ciebie.

W mig światła zgasły, zimny podmuch przeszedł przez okna. Z ciemności znów usłyszałam głos Kacpra:

Uciekaj.

**Episod 3**

Pokój stał się lodowaty. Oczy staruszki rozbłysły przerażeniem, gdy cienie rozciągały się po ścianach jak pazury. On jest tutaj wyszeptała, ściskając różaniec z kości słoniowej.

Agnieszka mnie popchnęła za plecy.

Lecz ja już nie bałam się Kacpra. Bałam się tego, co przybyło po jego przekroczeniu reguł.

Stara kobieta rzuciła popiół, tworząc krąg, i kazała mi stanąć w środku.

Nie wychodź, bez względu na wszystko. Słyszysz? ostrzegła. Teraz jesteś mostem między życiem a śmiercią. A mosty łączą się w obie strony.

Weszłam w krąg. Brzuch lśnił tym samym niepokojącym blaskiem; dziecko kopnęło mocniej niż kiedykolwiek.

Wtedy usłyszałam setki głosów krzyki, jęki, błagania, śmiechy wszystkie dochodzące z otchłani.

Kacprze, proszę szepnęłam co się dzieje?

Zobaczyłam go, ale nie był już tym samym. Jego oczy były puste, przepełnione smutkiem i strachem.

Przepraszynam powiedział nie chciałem wciągać cię w to. Po prostu tak bardzo cię tęskniłem. Chciałem jeszcze jedną noc. Nie wiedziałem, iż otwieram drzwi.

Podszedłem, łzy spływały po policzkach.

Dlaczego ja? Dlaczego dziecko?

Spojrzał na mój brzuch, potem na mnie.

Bo nasza miłość była silniejsza niż śmierć. Taka miłość łamie prawa.

Nagle z cieni wyłoniła się bestia o połamanej twarzy i płonących oczach. Zaszumiała, gdy mnie zobaczyła. Kacper stanął przed nią.

Nie możesz jej mieć! ryknął potwór. Nie zabierzesz naszego dziecka!

Bestia parsknęła śmiechem.

Złamałeś regułę, duchu. Dotknąłeś żywych. Teraz my świętujemy.

Pokój zadrżał. Staruszka zaczęła śpiewać w obcym języku. Agnieszka trzymała mnie za rękę, płacząc.

Grażyno! Nie wychodź z kręgu!

Krzyczałam, gdy potwór rzucił się na mnie. Kacper rzucił się w powietrze, by go powstrzymać. Staruszka wzywała:

TERAZ! Wybierz, dziewczyno! Życie czy miłość?

Kacper, krwawiący i rozpływający się, odwrócił się do mnie.

Musisz mnie puścić, kochanie. Dla naszego dziecka. Dla ciebie.

Złamałam głowę wbrew własnej woli.

Nie mogę cię stracić znów!

Nigdy mnie nie straciłaś. Żyję w nim. W tobie.

Jeśli się trzymasz, oni wezmą wszystko.

Światła wystrzeliły. Podłoga pękała. Cienie wyją. Z całego serca wykrzyczałam jego imię i pożegnałam się.

W tej chwili uśmiechnął się.

Zniknął.

Czarna zasłona opadła. Potwór wydał przeraźliwy pisk i rozpał się w dym. Zapanowała cisza.

Upadłam. Krąg zgasł. Dziecko w moim brzuchu kopnęło raz, potem jeszcze raz. I uspokoiło się.

Dziewięć miesięcy później urodziłam chłopca. Nie płakał jak inni. Spojrzał mi prosto w oczy, spokojny, jakby już wszystko rozumiał. Jego skóra delikatnie świeciła w ciemności. A kiedy śpiewam mu nocą, słyszę druga, harmoniczną głos głos Kacpra.

Nazwaliśmy go Kacperek, co znaczy Kacper jest w opiece Boga. Nie był naprawdę mój.

Zanim przeeszła mnie ostateczna granica, zostawił mi ostatni dar fragment siebie, którego żadna cień nie może mi odebrać.

Idź do oryginalnego materiału