– Spójrzcie wszyscy tutaj, przekazuję klucze do mieszkania mojemu synowi, będzie to prezent ślubny dla nowożeńców ode mnie – powiedziała dumnie teściowa na naszym weselu przed gośćmi. Wtedy aż promieniałam ze szczęścia. Moja mama nie mogła się nadziękować, aż się popłakała. Ale długo tam nie mieszkaliśmy, bo matka męża prawie codziennie do nas przychodziła, pouczała, coś radziła, a ja ostatecznie przeprowadziłam się do moich rodziców. Jednak nie minęło wiele czasu, a teściowa sama przyszła do mnie, by się pogodzić, i przyniosła złoty łańcuszek

przytulnosc.pl 3 godzin temu

– Chcemy, żeby wszyscy wiedzieli, iż dajemy naszemu synowi mieszkanie na ślub. Tak, właśnie tak – powiedziała Anna przed licznymi gośćmi, którzy siedzieli za stołem weselnym z okazji ślubu jej syna Filipa i narzeczonej Marty. – Nie chcę, żeby zaczynali tak jak my z ojcem, od jednego krzesła i starego materaca na podłodze.

Dobre, dwupokojowe mieszkanie z meblami, zabudową kuchenną, lodówką i pralką znajdowało się w dobrej dzielnicy miasta, blisko metra i przedszkola dla przyszłych wnuków.

Co prawda mieszkanie wciąż było zapisane na teściową, nie śpieszyło im się z przeniesieniem własności na jedynego syna.

– On jest nasz jedyny – wyjaśniła już po uroczystości rodzicom Marty, swoim teściom. – Po nas wszystko i tak trafi do niego, nie ma z kim tego majątku dzielić. A to jest mieszkanie młodych, niech żyją szczęśliwie i niech gwałtownie rodzą nam wnuki.

– Meble są dobre – dzieliła się z rodzicami Marta – chociaż nie nowe i styl nie jest bardzo nowoczesny. Ale te obrazy na ścianach, zasłony i dywany to coś starego i już całkiem niemodnego, bardzo mi się nie podobają.

– Nic się nie martw – pocieszała córkę mama. – Każdy ma inny gust, to teraz nie jest najważniejsze, później zmienicie wystrój i meble. Najważniejsze, żeby w waszej rodzinie wszystko było dobrze. Podziękuj teściom za to, iż nie będziecie musieli z Filipem pakować się w długi lub tułać się po wynajmowanych mieszkaniach z walizkami.

Marta zgadzała się z rodzicami i była wdzięczna teściom, a z mężem była szczęśliwa.

Wkrótce po ślubie młodzi kupili niedrogi używany samochód, wydali sporo pieniędzy i nie mieli już środków na zmianę wystroju mieszkania.

– Pracowaliśmy oboje dużo – wspomina Marta – zarobki mieliśmy dobre, choćby udało się trochę oszczędzać. Po około sześciu, siedmiu miesiącach zdecydowałam się wymienić stare i brzydkie zasłony w sypialni oraz salonie. Nie lubię staroci, które mają sto lat, wyblakłe, szare, zbierają tylko kurz.

Marta oczywiście sama wybrała zasłony według własnego gustu, a przy okazji kupiła ładny wazon i ramki na ich ślubne zdjęcia oraz wspólne zdjęcia z wakacji.

W domu Marta wszystko ładnie rozwiesiła, a stare zasłony i obrazy w ramach złożyła do dużego pudła.

– Gdzie to zanieść? – zapytała męża. – Do garażu, na działkę czy oddać komuś? Zapytaj mamę, czy tego potrzebuje.

Mąż kiwnął głową, a para mieszkała w odświeżonym wnętrzu przez trzy dni.

Czwartego dnia Marta wróciła z pracy i zobaczyła, iż wszystkie jej nowe nabytki zostały zdjęte, zasłony i ramki na zdjęcia znalazły się w pudle, a na oknach zawieszone były poprzednie zasłony z chwostami, które wieszała mama Filipa. Właśnie kończyła sprzątanie i porządkowanie mieszkania.

– Zanim coś tutaj zmienisz na swój sposób, Marto – powiedziała teściowa – trzeba było zapytać właścicieli.

– A czy mój mąż nie jest tutaj właścicielem? Czy to nie jego dom? – zdziwiła się Marta. – Po prostu chcieliśmy odświeżyć wnętrze.

– Odświeżać będziesz u siebie w domu – powiedziała Anna. – To mieszkanie należy do naszej rodziny i to my decydujemy, co i jak tu będzie.

Marta była zasmucona, mąż próbował ją uspokoić, mówiąc, iż przecież mieszkanie jest ładnie urządzone i nie ma co obrażać mamy, bo chce jak najlepiej.

Marta pogodziła się z tym, tym bardziej iż już spodziewała się dziecka, a inne sprawy zeszły na dalszy plan, więc na razie nie myślała o nieporozumieniach z mężem i własnym mieszkaniu.

– Ale im dalej, tym było gorzej – wspomina młoda kobieta. – Po tamtym incydencie z zasłonami teściowa zaczęła regularnie pojawiać się u nas w drzwiach, a ostatnio przychodziła choćby bardzo często. Najpierw udawała, iż przypadkiem była w pobliżu, a sama rozglądała się, czy czegoś nie zmieniłam w mieszkaniu.

– Po co wam nowe kubki – zapytała kiedyś mama Filipa, widząc nowy zakup. – Macie za dużo pieniędzy? Lepiej oszczędzajcie, niedługo pojawi się dziecko. Co było nie tak ze starymi kubkami? Gdzie je podziałaś, oddałaś komuś czy wyrzuciłaś?

Uspokoiła się, gdy zobaczyła, iż stare kubki są na miejscu, a kupiona para z zabawnymi napisami stoi obok. Ale niedługo Marta zaczęła zauważać, iż ktoś przestawia jej rzeczy, jakby czegoś tam szukał.

– Zmieńmy zamki, załóżmy nowe – zaproponowała kiedyś mężowi. – Nie mogę tak żyć, nie mam poczucia, iż jestem u siebie w domu, bo teściowa w każdej chwili może wejść do naszej sypialni.

– Nie mogę tego zrobić, przecież mama się obrazi, sama wiesz – odmówił mąż, nie zgadzając się z Martą. – To jej mieszkanie, jak możemy tutaj rządzić bez pytania?

Gdy Marta poszła na urlop macierzyński i cały czas spędzała w domu, Anna zaczęła przychodzić prawie codziennie.

Pewnego razu Marta przy teściowej upuściła na podłogę na kuchni patelnię, na starej płytce pojawił się mały odprysk, który trzeba było dobrze poszukać, żeby go zauważyć.

Ale Anna dokładnie to zauważyła.

– No tak, musiał Filip wybrać sobie taką żonę – powiedziała z niezadowoleniem i gniewem. – Nie zarobiłaś jeszcze na swoje, więc nie musisz szanować cudzego, prawda?

Marta poczuła się bardzo zraniona tymi słowami. Ale bardziej zabolało ją milczenie męża, który to wszystko słyszał, ale nie pomyślał nawet, żeby powiedzieć coś matce. Filip po prostu milczał.

– Poprosiłam swoich rodziców, żeby mnie zabrali do siebie – opowiada – i urodziłam dziecko u rodziców. Gdy na świat przyszła córka, teściowa sama przyszła do Marty, żeby się pogodzić, dała jej złoty łańcuszek z zawieszką. Wysłuchałam jej i popełniłam błąd, wróciłam do męża, a adekwatnie do mieszkania jego mamy.

– Wiesz w ogóle – zapytała Anna Martę po miesiącu – ile kosztuje ten stolik? Nie było innego miejsca na twoje butelki i tłuste balsamy? I dlaczego znowu są inne zasłony, a nie te moje?

– Mamo – próbował interweniować Filip – dziecko ciągle dotyka tamtych zasłon, a stare zasłony są trudne w utrzymaniu czystości, póki córka jest mała, niech wiszą te lżejsze, łatwiej się je pierze, mniej kurzu zbierają.

– Nie doceniacie tego, co zostało dla was zrobione – kontynuowała Anna bez zniżania głosu – to, iż tutaj mieszkacie, nie czyni was gospodarzami. Tym bardziej iż z was gospodarze żadni!

– Tego samego wieczoru znowu przeprowadziłam się do swoich rodziców – dzieli się Marta – i więcej już do tego mieszkania nie wrócę, nie chcę tam mieszkać.

Filip teraz też mieszka u teściów, a mieszkanie jest zamknięte.

– Jestem pewna – mówi Marta – iż jego matka i tak będzie nas nachodzić. Nie chcę już mieszkać na cudzym, naprawdę nie chcę. Chcę mieć coś swojego, choćby niewielkie i skromne, ale własne mieszkanie. Tylko tam będę szczęśliwa.

Ale młode małżeństwo nie ma teraz pieniędzy. Jak mają sobie poradzić? Jak żyć dalej?

Idź do oryginalnego materiału