**Spotkanie przyjaciół**
W drugiej klasie Miś poszedł do nowej szkoły w innej wsi. Słyszał, jak ojciec mówił do matki:
Wiesiu, Jan list przysłał, mój kolega z wojska, pamiętasz, jak mnie nosił, gdy nogę złamałem na ćwiczeniach.
I co dalej? spytała żona Halina, a on milczał, tajemniczo przeciągając ciszę. Grzesiu, czemu milczysz? Gadaj już!
No więc ten sam Jan proponuje, żebyśmy do nich się przeprowadzili. Pisze, iż dobrze im się powodzi. Ja mechanik, a oni takich potrzebują, a ty weterynarz, więc i dla ciebie praca się znajdzie. A u nas? Przewodniczący tylko pije, kołchoz się sypie, wszystko mu jedno
Może i lepiej. Ja też już nie mam siły z nim walczyć zgodziła się Halina.
I tak się stało. W drugiej klasie posadzono Miśka w ławce z Krzysiem, tęgim chłopakiem z piegami na nosie. Od razu się zaprzyjaźnili. Przed nimi, w drugiej ławce, siedziała Kasia jasnowłosa, z loczkami na czole i warkoczem sięgającym do pasa. Była sąsiadką Krzysia, więc codziennie chodzili razem do szkoły. Krzyś zawsze ją bronił i z dumą oznajmiał Miśkowi:
Kasia będzie moją żoną, jak dorośniemy! a przyjaciel się śmiał. To jeszcze długo!
Ale po lekcjach Krzyś zabierał Kasi tornister i wracali we trójkę, bo Miśkowi było po drodze. Podobało mu się w tej wsi. gwałtownie zżył się z chłopakami po szkole odrabiał lekcje i biegł na podwórko. Bujał się z nimi po okolicy, wymyślając coraz to nowe zabawy.
Minęły trzy lata. Pewnego dnia Halina zachorowała, a po jakimś czasie odeszła. Miś tarł oczy pięściami, chował się w kąt.
Jak teraz bez mamy? myślał z rozpaczą.
Po pogrzebie Grzegorz został sam z synem. Bez matki wszystko było inne, puste. Ojciec gotował niedobre zupy, ledwo co umiał. O lekcjach syna nie pytał wracał zmęczony, ledwo zipiąc po całym dniu w pracy.
Pół roku później Grzegorz przyprowadził do domu nową żonę z sąsiedniej wsi.
Synku, to Zosia. Będzie z nami mieszkać. Masz ją słuchać powiedział, gładząc syna po głowie.
Chłopak nie polubił Zosi. choćby Krzyś z Kasią mu współczuli.
Moja mama mówi, iż twoja macocha to zła baba wyznała Kasia. Podsłuchałam, jak gadała z sąsiadką. Nikt w ich wsi nie chciał się z nią żenić, ale twój ojciec dał się omamić.
Daj spokój, Kasia, może to nieprawda bronił jej Krzyś, ale Miś wiedział już, iż nigdy nie pokocha jej tak, jak kochał mamę.
No, zobaczymy odpowiedział dziwnie poważnie, a przyjaciele spojrzeli na niego zaskoczeni.
Wieś gwałtownie przestała plotkować. Zosia nie interesowała się Miśkiem nie miała własnych dzieci i nie przejmowała się, jak mu się wiedzie. On zaś czuł w kościach, iż jest jej nie na rękę.
Aż w końcu urodził się Pawełek. Teraz cała uwaga skupiła się na niemowlaku. Ojciec tylko nad nim stał, uśmiechnięty. Miś stał się niewidzialny. Pewnego wieczora podsłuchał, jak Zosia narzeka na niego przed Grzegorzem:
Grzesiu, ciężko mi z dwójką dzieci. Miś leniwy, nic nie robi, jeszcze się wymądrza! aż się zdziwił, bo nigdy tak nie było. Ale ona nasłała na niego całą górę kłamstw. Miś już duży, odwieź go do babci. Nie wyrabiam.
Grzegorz posłuchał żony i postanowił odesłać syna tam, skąd przyjechali. Mieszkała tam babcia Anna, matka Haliny. Ciężko było Miśkowi żegnać się z przyjaciółmi. Płakali we troje, obiecując pisać listy. Wyjechał. Napisali trzy, może cztery i tyle.
Babcia Anna kochała wnuka. Miś był wszystkim, co zostało po jej córce. U sąsiadów mieszkał Antoni z żoną Marianną i córką Ewą. Dziewczynka była pięć lat młodsza od Miśka, ale bardzo się do niego przywiązała. Chodził do nich, bo Marianna była przyjaciółką Haliny i traktowała go jak syna. Antoni też był dla niego dobry uczył go majsterkowania, brał na ryby.
No, Miś, podaj mi klucz mówił z uśmiechem. Jutro o świcie jedziemy nad jezioro, powiedz babci, żeby cię obudziła.
Miś przywiązał się do niego. Marianna uwielbiała gotować zawsze dzieliła się jedzeniem z babcią i chłopcem.
Marianna, po co nam to niesiesz? Sami jedzcie! protestowała Anna.
Ciociu, ja i tak ugotuję za dużo. Wolę, żeby się nie zmarnowało.
Ewka też lgnęła do Miśka. Czekał na nią po szkole, zabierał na sanki. Nigdy jej nie odmawiał.
Po maturze Miś poszedł na politechnikę. Na wakacje wracał do babci. Gdy skończył studia i przyjechał na urlop, nagle spotkał Ewę pod domem. Skończyła już szkołę i poszła na pedagogikę. Dawno się nie widzieli.
Ewa! Aleś uroMichał wziął ją za rękę, spojrzał w jej oczy i w końcu zrozumiał, iż właśnie wrócił do domu.