Spróbuj angielskiego z Novakid. „Dopiero jak odpuściłam, zaczęło się dziać coś magicznego”

mamadu.pl 4 godzin temu
Nie jestem nauczycielką angielskiego. Nie jestem też supermamą z Instagrama, która codziennie planuje kreatywne zabawy językowe. Ale postanowiłam, iż moje dziecko od najmłodszych lat będzie miało styczność z angielskim. Przecież ja mówię - nie jakoś perfekcyjnie, ale mówię. Niestety, okazało się, iż nauka, choćby przez zabawę, wcale nie jest prosta.


Problem tkwił w tym, iż synek nie podzielał mojego entuzjazmu do “zabawnej” nauki, wręcz przeciwnie: postanowił bojkotować każdą, choćby najbardziej niewinną, próbę wpojenia mu podstaw obcego języka. Długo walczyliśmy z jego uporem. Jak się domyślacie, bez rezultatów. Aż pewnego dnia po prostu przestaliśmy walczyć. Nie uwierzycie, co z tego wynikło.

"Angielski jest głupi"


Przygodę z angielskim chcieliśmy zacząć jak najprzyjemniej dla naszego sześciolatka. Puszczania bajek po angielsku miało bez wysiłku, acz skutecznie sprawić, iż zadzieje się lingwistyczna magia. Niestety. zwykle wystarczyło góra pięć minut, aby nastąpił wybuch: moment, w którym prośby o zmianę bajki na “naszą” przeszły we wrzaski i płacz.

Młody nie miał najmniejszej ochoty domyślać się, co mówią postaci na ekranie - choćby wtedy, gdy tę samą bajkę oglądał wcześniej po polsku. Angielski był “głupi” i już.

Potem były aplikacje edukacyjne: kolorowe, głośne, z wesołymi dźwiękami i ulubionymi bohaterami kreskówek. Problem w tym, iż ci ostatni automatycznie przestawali być ulubieńcami, kiedy tylko okazywało się, iż mają coś wspólnego z angielskim.

Próbowałam też książeczek, flashcards, wspólnego odgrywania scenek. Wszystko na nic. Doszliśmy do momentu, w którym syn tupał nogą, kiedy tylko napomykałam o tym, iż może sprawdzimy, jak coś nazywa się po angielsku.

Zamiast nauki był bunt, opór, frustracja - z jego strony, ale niedługo później również z mojej. Czułam się bezsilna i, jednocześnie, rozczarowana. Przecież tyle dzieci w sieci śpiewa angielskie piosenki, choćby z własnej woli wypowiada pełne zdania! Co robię źle? Dlaczego to moje dziecko mówi “Angielski jest głupi!” i reaguje złością, gdy tylko słyszy obcy język?

Koniec końców straciłam chęci, aby się nad tym zastanawiać. Nie, to nie, pomyślałam. Odpuszczamy.

A potem… odpuściłam


Następnego dnia przestałam wtrącać angielskie słówka w naszych rozmowach, nie włączyłam żadnej angielskiej bajki, ani piosenki. A moje dziecko... Najwyraźniej odetchnęło z ulgą.

Parę dni później gotowałam obiad w kuchni. Młody bawił się klockami w salonie. Nagle usłyszałam: “Car go!” i dźwięki wyścigówki, wydobywające się z ust mojego sześciolatka. Nie wierzyłam własnym uszom.

Pytanie tylko, co mam teraz z tym zrobić? Zdjęcie presji najwyraźniej zadziałało. Tylko jak teraz sprawić, aby dziecko nie straciło motywacji?

Magia przyszła z zewnątrz


Przyjaciółka, słysząc moje rozterki, poleciła mi Novakid - platformę, za pośrednictwem której dzieci uczestniczą we wspólnych zajęciach językowych. - W zasadzie to cię podziwiałam - stwierdziła.

- Wiesz, jaką ja byłam nogą z angola, do dzisiaj boję się mówić, choćby przy kilkulatku - śmiała się. - A dzięki tym zajęciom nie muszę. Córa idzie do swojego pokoju i przez 45 minut ma zajęcia. Uczy się w domu, w swoim tempie, przez zabawę. U nas to działa - stwierdziła.

Pomyślałam: “Co nam szkodzi spróbować?”. Zapisałam młodego na lekcję próbną. Poszło nieźle. Zdecydowaliśmy się zainwestować w zajęcia.

I co? Okazało się, iż mój syn lubi swojego lektora. Czeka na te lekcje. Śmieje się, pokazuje mi, co danego dnia robili. W Novakid nie ma ocen. Nie ma czerwonego długopisu. Jest za to uśmiech, zabawa, kontakt z kimś, kto mówi do niego jak do partnera oraz, co ważne, interakcja z innymi dziećmi. Dla mojego dziecka to zupełnie nowa jakość.

Z punktu widzenia rodzica nie bez znaczenia jest też to, iż na pierwszą lekcję można zapisać się zupełnie za darmo. jeżeli macie podobny problem, co ja, spróbujcie. To nic nie kosztuje!

Największym dowodem na to, iż Novakid działa był dla mnie moment, kiedy po zakupach w osiedlowym sklepie, młody powiedział do ekspedientki: “Thank you”, zamiast “Dziękuję”. Kobieta spojrzała na mnie, jak na kosmitkę. Ale ja prawie popłakałam się z dumy.

Mniej znaczy więcej


Moja “przygoda z angielskim” nauczyła mnie, iż nie trzeba robić wszystkiego: być nauczycielką, animatorką, coachem językowym. Mogę być po prostu rodzicem i ufać, iż dzieci uczą się najlepiej wtedy, gdy inicjatywa wychodzi od nich. choćby jeżeli droga do „hello” trwa dłużej, niż zakłada podręcznik.

Idź do oryginalnego materiału