**Dziennik osobisty**
Staraj się! zawołała Krystyna, klaszcząc w dłonie. Czterdzieści lat widzę twoje starania! Pamiętasz, jak kupowałeś ten domek letniskowy?
Ile można powtarzać to samo! Krystyna Stanisławowa cisnęła na stół plik dokumentów. ZUS żąda zaświadczenia o dochodach z ostatnich pięciu lat, a ty mi od trzech miesięcy przynosisz jakieś nieczytelne świstki!
Krysiu, przecież tłumaczyłem Marian Witold wzruszył ramionami z poczuciem winy. W archiwum powiedzieli, iż dokumenty z dziewięćdziesiątego ósmego roku zaginęły przy przenosinach. Co ja mogę zrobić?
A próbowałeś myśleć? żona wstała od stołu i przeszła się po pokoju. Pytałeś w księgowości zakładu? Zwróciłeś się do dyrektora? Czy tylko umiesz rozkładać ręce?
Marian skrzywił się z bólu. Od pół roku, gdy przeszedł na emeryturę, każdy dzień stawał się próbą. Krystyna wciąż znajdowała powód do pretensji, a on czuł się jak winny uczeń.
Zakład dawno zamknięto powiedział cicho. A tamten dyrektor zmarł jeszcze w latach dwutysięcznych.
Właśnie! Krystyna odwróciła się do niego. Trzeba było zająć się tym wcześniej, nie czekać, aż przyjdzie kryzys. A teraz przez twoją lekkomyślność stracimy dodatek.
Marian spuścił wzrok. Żona miała rację, jak zawsze. W istocie nie zadbał o dokumenty zawczasu, liczył, iż jakoś się ułoży. Ale teraz okazało się, iż bez zaświadczenia o dochodach nie dostanie dodatku za pracę w szkodliwych warunkach.
Spróbuję jeszcze w archiwum wojewódzkim wydukał.
Tak, spróbujesz Krystyna wróciła do stołu i zaczęła porządkować papiery. Jak całe życie próbowałeś. Pamiętasz, jak obiecywałeś załatwić meldunek dla naszej Ewki, gdy wychodziła za mąż? Dwa lata łaziłeś po urzędach, a w końcu sama wszystko załatwiła.
Marian westchnął. Sprawa meldunku córki wciąż bolała. Wtedy faktycznie obiecywał złote góry, a tylko wszystkich zmęczył.
Może odwiedzimy Ewkę? zaproponował. Ona pracuje w urzędzie, może coś podpowie.
Ewa ma swoją pracę, rodzinę odcięła Krystyna. Dość liczyć na córkę. Sam powinieneś radzić sobie z męskimi sprawami.
Męskimi sprawami. Marian uśmiechnął się gorzko. Przez całe życie starał się być prawdziwym mężczyzną, głową rodziny. Pracował jako tokarz w fabryce, przynosił pensję do domu, nie pił, nie palił. A jednak z czasem coraz częściej czuł się nieudacznikiem.
Dobrze, jutro rano pójdę do archiwum powiedział, wstając z kanapy.
Tylko nie zapomnij dowodu osobistego pouczyła go Krystyna. I zapisz adres, żeby znów nie trafić nie tam, co ostatnio.
Marian skinął głową i poszedł do kuchni napić się herbaty. Za oknem zapadał zmierzch, w podwórku zapalały się latarnie. Patrzył na zastygły w półmroku widok i myślał, kiedy jego życie zaczęło się sypać.
Dawniej Krystyna nie była tak ostra. Gdy pobrali się trzydzieści lat temu, była czułą, troskliwą kobietą. Potrafiła wesprzeć, dodać otuchy, choćby gdy coś nie wychodziło. A teraz każdy jego błąd stawał się pretekstem do godzinnych wykładów.
Marian, będziesz jadł kolację? zapytała Krystyna z pokoju.
Tak, oczywiście odparł.
To obierz ziemniaki, a ja usmażę kotlety.
Marian wyjął z siatki ziemniaki i zabrał się do obierania. Monotonna praca uspokajała, pozwalała nie myśleć o problemach. Ale wtedy zadzwonił telefon.
Tato, cześć! rozległ się głos córki. Co słychać?
Ewuniu, kochana Marian od razu się ożywił. Dobrze, iż dzwonisz. Jak wnuczka?
Zosia ma się dobrze, chodzi do przedszkola. Słuchaj, tato, mama mówiła, iż macie problem z dokumentami do ZUS-u?
Tak, właśnie nie mogę dostać zaświadczenia o dochodach. Archiwum twierdzi, iż dokumenty zginęły.
Rozumiem. A byłeś w ZUS-ie? Tam też powinni mieć dane o twoich składkach.
Marian się zamyślił. Dlaczego nie wpadł na tak proste rozwiązanie?
Nie, nie byłem. Myślisz, iż to pomoże?
Oczywiście. Składki są ewidencjonowane od dziewięćdziesiątego drugiego roku. Idź tam jutro, nie zwlekaj.
Dobrze, na pewno pójdę.
I tato głos Ewy zmiękł nie martw się tak. Wszystko się ułoży.
Po rozmowie z córką Marian poczuł przypływ sił. Ewa zawsze potrafiła go wesprzeć, inaczej niż żona. gwałtownie skończył obieranie ziemniaków i poszedł opowiedzieć Krystynie o radzie córki.
Widzisz powiedziała żona, słysząc o ZUS-ie od razu trzeba było tam iść, nie włóczyć się po archiwach. Tylko czas zmarnowałeś.
Marian milczał. Sprzeczanie się z Krystyną nie miało sensu, i tak znalazłaby powód do pretensji.
Następnego dnia udał się do ZUS-u. Kolejka była krótka, więc gwałtownie trafił do okienka.
Zaświadczenie o składkach? młoda urzędniczka spojrzała na niego. Oczywiście możemy wystawić. Tylko iż w systemie brakuje danych z dziewięćdziesiątego ósmego roku.
Jak to brakuje? Marian nie rozumiał.
Składki za ten rok nie widnieją. Pewnie zakład ich nie przekazał.
Co w takim razie robić?
Potrzebne jest zaświadczenie z zakładu o wysokości wynagrodzenia z tamtego okresu.
Marian poczuł, jak serce mu wali. Znowu to samo błędne koło.
Ale zakład już dawno nie istnieje powiedział zrezygnowany.
W takim razie proszę zgłosić się do archiwum zakładowego. Dokumenty powinny tam trafić po likwidacji.
Urzędniczka podała adres archiwum. Marian zapisał i wrócił do domu przygnębiony.
No i co, dostałeś zaświadczenie? przywitała go Krystyna.
Nie westchnął. Znowu potrzebne zaświadczenie z zakładu.
Mówiłam, iż tam nie ma co iść! żona uniosła głos. I