Starsze dzieciaki czekają po lekcjach, by dręczyć ofiarę. Szkoła umywa ręce

mamadu.pl 11 miesięcy temu
Zdjęcie: Wtedy pierwszy raz się rozpłakał. Patrzyłam na niego i czułam, że całkowicie zawiodłam. Fot. 123rf.com


Chłopiec wracał codziennie ze szkoły i milczał, coraz bardziej zapadał się w sobie. W końcu się złamał, a raczej został złamany. Dostał w twarz, pierwszy raz w swoim krótkim życiu. Mama chce sprawiedliwości, a nad wszystko: spokojnego snu swojego dziecka.


Napisała do nas matka 9-letniego chłopca. Sprawę zgłosiła już do odpowiednich organów, a jednak pragnie nagłośnić temat. Nie ma w niej zgody na milczenie szkoły.

Poniżej publikujemy pełną treść wiadomości.

"Czekali na niego każdego dnia"


"Kiedy adekwatnie zaczyna się przemoc? Kiedy dziecko wraca z podbitym okiem po raz pierwszy? Zanim do tego doszło, mój syn wracał z podbita psychiką, a ja niczego się nie domyślałam…

Po trzech tygodniach dowiedziałam się, iż czekali na niego codziennie. Każdego dnia, dwóch chłopaków ze starszej klasy. Nieco wyższych, postawnych. Nie odzywał się, po prostu szedł przed siebie. Tak mi później opowiadał.

W końcu nie zatrzymali się na słowach. Chcieli więcej. Pierwszy raz podstawili mu nogę, obił kolana, w domu milczał. Spodnie zasłaniały nogi, nie było tematu.

Kilka dni później wrócił z podbitym okiem. Wtedy pierwszy raz się rozpłakał. Patrzyłam na niego i czułam, iż całkowicie zawiodłam. Jak mogłam nie zauważyć? I jak go teraz ochronić?

Zrobiłam więc wszystko, co w mojej mocy.

Następnego dnia byłam u dyrekcji. Oni nie widzieli problemu. 'To trudne, z całą pewnością, ale nie mamy wpływu na to, co dzieje się z uczniami po szkole'.

Dręczyciele stali dwa metry od ogrodzenia szkolnego. To czyniło ich bezkarnych w świetle placówki. Czy tylko ja widzę absurdalność tej sytuacji?

Próbowałam jeszcze rozmowy z wychowawcą klasy, ale on obiecał tylko rozmowę.

Nie mogłam pozwolić na to, by sprawy się rozkręciły. Zgłosiłam sprawę na policję. Spotkałam się z rodzicami oprawców. Potraktowali sprawę jak nieśmieszny żart, 'młodociane wygłupy'.

Mój syn przez tydzień nie chodził do szkoły. Powoli wraca, ale każdy dzień jest dla niego trudniejszy niż wcześniej. Ja myślę nad zmianą placówki. Nie godzę się na taki brak ochrony ze strony dyrekcji. Na takie 'umywanie rąk'. W takiej formie właśnie jest polska oświata…".

Idź do oryginalnego materiału