Gazeta Szamotulska w maju pisała, iż po zimnych dniach nagle zapanowały upały,
„od żaru słabnie wszelkie stworzenie, a najbardziej panie, które nie spodziewając się takich nagłych upałów, nie zdążyły zaopatrzyć się w dość przewiewne sukienki”.
Lato zaś poza słoneczną, upalną pogodą przyniosło niebezpieczne burze – w lipcu nad miastem przeszła groźna nawałnica z piorunami i gradem, przy czym ucierpiał dom pana Lipkego przy ulicy Obrzyckiej
„piorun uderzył w dom, wybiwszy okno w dachu, dostał się do wnętrza i stłukł lustro”.
Innym razem zaś ucierpiał komin cegielni Wysockiego.
Rok 1924 dla Szamotuł był wyjątkowy – obfitował w uroczystości, wydarzenia i co istotne w odradzającym się państwie przyniósł wiele zmian. Wiosną na jednym z posiedzeń Rada Miejska uchwaliła nazwy ulic. I tak
Szamotulski rynek, fot ze Zbiorów Muzeum Zamek Górków
„ulicę pomiędzy Klasztorem a posiadłością Sondermanna nazwano Franciszkańską, ul. pomiędzy posiadłością mleczarni a Werchana nazwano ul. Kręta, ulica od sądu do cmentarza katol. – ul. Cmentarna, ul. pomiędzy posiadłością Kinzhubera a posiadłością Hytrego – ul. Koszarowa, ul. pomiędzy posiadłością spadkobierców Chrzanowskiego a Białkiem – ul. Stefana Chrzanowskiego, ul. od olejarni na boisko – ul. Sportowa, na Kolonji ul. łącząca Obrzycką ze Sądową dostaje nazwę ul. Polna, ul. prowadząca z Sądowej przez Kolonję ku cegielni Wysockiego t.j. między posiadłością Metzigowej a Żandarmerji daje się nazwę Henryka Wysockiego, ul. od Polnej nad ogrodem Rehbeina w kierunku toru kolejowego daje się nazwę Ogrodowa, wreszcie plac przy wilce miejskiej nazwę Plac Dąbrowskiego”.
Warto podkreślić, iż w przypadku patronów Chrzanowskiego i Wysockiego uhonorowano zasłużonych Szamotulan.
Goście, goście…
We wtorek 29 kwietnia 1924 roku miasto podejmowało niecodziennego gościa, prezydentową Marię Wojciechowską. Dwa dni wcześniej Prezydent II RP Stanisław Wojciechowski wraz z żoną i dziećmi przyjechał z wizytą do Poznania, aby uczestniczyć w otwarciu targów. Prezydentowa, mocno zaangażowana w projekt „Chleb dla głodnych dzieci”, choć nie lubiła pokazywać się publicznie, zrobiła wyjątek dla Szamotuł i przyjęła zaproszenie Towarzystwa Opieki nad Dziećmi Katolickimi do Domu Sierot.
Szamotulski rynek, fot ze Zbiorów Muzeum Zamek Górków
O godzinie 14.45 przybyła samochodem w towarzystwie wojewodziny Bnińskiej, Komendanta Okręgu XI Policji Państwowej dra Hassa i dra Ponińskiego. Została powitana przez starostę Bolesława Ruczyńskiego i lokalny komitet. Po oficjalnej godzinnej wizycie podejmowano ją herbatą w mieszkaniu starostwa Ruczyńskich, skąd odjechała do Poznania.
Na zakończenie wizyty obdarowano prezydentową egzemplarzem Gazety Szamotulskiej, w którym mowę powitalną na jej cześć wydrukowano złoconymi głoskami. Panowie Waligóra i Leśnik (prezes i dyrygent Lutni) wręczyli jej wiązankę pieśni spod Szamotuł w opracowaniu Feliksa Nowowiejskiego, które ozdobił rycinami Wacław Masłowski.
Kwitły kasztany
Warto też odnotować, iż w 1924 roku po raz pierwszy w tutejszym gimnazjum im. Piotra Skargi jedenastu uczniów przystąpiło do matury (jeden nie zdał). Z języka polskiego do wyboru były trzy tematy (1. Nil mortalibus ardui est; 2. Mickiewicz jako herold czynu; 3. „Nie-Boska” jako sąd poety o ruchu rewolucyjnym 1 połowy XIX wieku).
Szamotulskie gimnazjum, fot ze Zbiorów Muzeum Zamek Górków
Z języka łacińskiego uczniowie musieli zaliczyć tekst „De Scipione” ułożony przez nauczyciela i zatwierdzony przez Kuratorium; z języka francuskiego zaproponowano do wyboru dwa tematy, z matematyki należało rozwiązać cztery zadania, natomiast z fizyki dwa.
Egzamin dojrzałości zdali: Witold Białasik, Kazimierz Konkol, Zygmunt Metzig, Zbigniew Ostojski, Marian Ruczyński, Edmund Straszewski, Edward Sundmann, Wacław Trafalski oraz Roman Grzeszczak i Antoni Zwierzyński.
Szamotulscy maturzyści podjęli studia w większości w Poznaniu i niedługo wstąpili do powołanego w kwietniu Koła Akademików na Powiat Szamotulski (później przemianowanego na Akademickie Koło Szamotulan). Ta organizacja skupiała zarówno studentów, jak i miejscową inteligencję oraz ziemiaństwo.
Strażacka wieża
Poza maturą w maju przeżywano też podniosłą uroczystość jubileuszu 275-lecia Bractwa Kurkowego. Świętowano przez trzy dni od soboty do poniedziałku. Przystrojone miasto podejmowało gości z bliższych i dalszych stron Wielkopolski. Bracia kurkowi brali udział w uroczystym nabożeństwie i obiedzie oraz w strzelaniach o mistrzostwo jubileuszowe i przemarszach.
Bractwo Kurkowe, fot ze Zbiorów Muzeum Zamek Górków
Orkiestry kroczyły ulicami miasta. Gościem specjalnym był wojewoda poznański hrabia Bniński. Bawiono się do białego rana na strzelnicy, w hotelu Sundmanna i Eldorado.
Nie mniej ważnym wydarzeniem było poświęcenie nowej wspinalni i sprzętu strażackiego w lipcu 1924 roku. Gazeta Szamotulska pisała
„ po długich staraniach doczekała się wreszcie nasza ochotnicza straż pożarna, iż wybudowano dla niej wieżę niezbędną dla ćwiczeń strażackich”.
W niedzielny poranek o godzinie 5 urządzono alarm i ćwiczenia, a później odbyło się uroczyste nabożeństwo. W obchodach wzięli udział strażacy z całego powiatu i okolicy oraz władze miejskie i powiatowe. Podkreślano, iż koszty inwestycji pokryła Ubezpieczalnia, zaś drewno na budowę ofiarował hrabia Raczyński z Obrzycka. Uhonorowano też dwóch miejscowych strażaków panów Steinke i Balla, którzy nieprzerwanie od dwudziestu lat służyli mieszkańcom. Uroczystości zakończyły się zabawą taneczną.
Pierwszorzędna izba porodowa
W tym samym miesiącu działalność rozpoczęła Stacja Opieki na Matką i Dzieckiem. Instytucja powstała dzięki staraniom starościny Ruczyńskiej. Mieściła się w budynku Ogniska przy Rynku. Do jej zadań należała bezpłatna opieka nad kobietami ciężarnymi i dziećmi od chwili narodzin do drugiego roku życia. Stacją kierował lekarz dr Krukowski (przyjmował w środy i soboty w godzinach od 14 do 15) oraz zawodowa sanitariuszka siostra Bronisława Rzempowska pełniąca dyżur codziennie od 8 do 12.
Jak informowała Gazeta Szamotulska nie w każdym powiecie istnieje taka placówka
Widok na dom dziecka, fot ze Zbiorów Muzeum Zamek Górków
„a jeżeli choćby jest gdzieś podobna, to ani urządzeniem, ani wyposażeniem nie dorównuje szamotulskiej, którą znawcy spośród sfer lekarskich oceniają jako pierwszorzędną i mogącą służyć za wzór całej Polsce”.
Warto podkreślić, iż wobec dużej śmiertelności niemowląt powołanie tego typu instytucji było jak najbardziej uzasadnione.
Nie puszczać samopas kóz…
Wiosną i latem w mieście pojawili się nowi przedsiębiorcy. Wśród nich byli między innymi: Leon Szulczewski, budowniczy ze Swarzędza, który sprowadził się tu w 1924 roku i otworzył firmę oraz skład materiałów budowlanych przy ulicy Ratuszowej 2 (potem Franciszkańska 2); Władysław Pogodziński przy ulicy Strzeleckiej 6 uruchomił wytwórnię cementowo-kamieniarską specjalizująca się w wystawianiu nagrobków, prac tarasowych i mozaikowych, a Feliks Miodowicz mistrz siodlarsko-powoźniczy oferował swe usługi w warsztacie prowadzonym przy ulicy Ratuszowej 4, zaś Ignacy Czwojda objął piekarnię po Paprzyckim przy ulicy Wronieckiej.
W sierpniu szamotulanie pożegnali ordynata na Kobylnikach Teodora ze Skrzypny Twardowskiego, który spoczął na rodzinnym cmentarzu w lesie kobylnickim.
Mieszkańcy Szamotuł poruszeni byli też losem tych, którzy ucierpieli z powodu zawalenia się domów przy ulicy Wronieckiej i Placu Sienkiewicza.
Plotkowano chętnie o pożarze budynku gospodarczego przy zamku i wysokim odszkodowaniu z ubezpieczenia, jakie wypłacono Cezaremu Matuszewskiemu.
Komentowano wypadek na ulicy Dworcowej, podczas którego woźnica Jankowski przewożąc dla firmy Koerpel deski, które w pewnym momencie zaczęły się zsuwać z wozu, spadł i stracił przytomność. Spłoszone konie zaczęły uciekać i tylko dzięki odwadze przejeżdżającego rowerem mieszkańca udało się je zatrzymać w pobliżu starostwa i zapobiec nieszczęściu.
Oburzano się na tych, którzy zniszczyli świeżo posadzone w mieście drzewka. Władze miejskie zaś wzywały, aby nie puszczać samopas kóz, które wyrządzają szkody.
Gazeta Szamotulska nie omieszkała też donieść o nauczycielu gimnazjum Wojtalewiczu, który molestował uczennice. Jednak tym, co wzbudziło niezwykłą sensację w Szamotułach, było pojawienie się … Chińczyka, który
Ogłoszenie w Gazecie Szamotulskiej
„wprawdzie nie w barwnym kaftanie i z warkoczem, tylko w europejskiej marynarce i z pospolitą fryzurą, wprawdzie nie z Pekinu, tylko z Berlina, mówiący nie po chińsku tylko po niemiecku, wstępował do składów i sprzedawał różne drobnostki wyrobione w europejskich fabrykach. Nie wiadomo jakim sposobem ten Chińczyk przedostał się do Szamotuł, bo jak donosiły dzienniki poznańskie, tamtejsze władze policyjne cała partję chińskich handlarzy odesłały napowrót do Berlina z powodu bardzo podejrzanego zachowania tych przybyszów. Widocznie jeden potrafił uśpić czujność naszych władz i przyjechał przypatrzeć się Szamotułom, by zbadać czy już budują się tu wojskowe koszary…”.
I tak oto sto lat temu w Szamotułach lato powoli dobiegało końca. A o tym, co zdarzyło się jesienią i zimą za czas jakiś…
Ciąg dalszy nastąpi…