Jedna z czytelniczek portalu huffpost.com przyznała, iż odkąd została mamą, w trakcie świąt Bożego Narodzenia odczuwała ogromną presję, zarówno pod względem emocjonalnym, jak i finansowym. Wszystko przez to, iż gdy sama była dzieckiem, pamięta ten czas jako niewiarygodnie bajkowe przeżycie. Jej rodzice zawsze dbali o to, aby na święta cały dom był udekorowany, pod choinką leżał stos prezentów, a stoły wręcz uginały się od jedzenia. "Mój tata dbał też o to, abyśmy mieli nowe stroje. Razem moi rodzice tworzyli wyjątkową świąteczną atmosferę, która wydawała się czystą magią" - wyznała. Dopiero po latach zdała sobie sprawę, jak wyczerpujący był to dla nich czas i jak bardzo kosztowne było przygotowanie takich świąt. To podejście diametralnie się zmieniło, kiedy kobieta przeprowadziła się do Holandii. Odkryła, iż do świąt można podchodzić zupełnie inaczej, niż ją uczono.
REKLAMA
Zobacz wideo Święta bez niego, to nie święta! Poznajcie smaczki i ciekawostki dotyczące "Kevina samego w domu"
Przez lata odczuwała w święta przytłaczającą finansową presję. Po przeprowadzce do Holandii odetchnęła z ulgą
Bardzo wielu rodziców co roku ogarnia świąteczna gorączka. Cały dom musi być wysprzątany, w kuchni trwa szał przygotowywania świątecznych potraw, a spora część oszczędności przeznaczana jest na prezenty. Właśnie w tym okresie roku na święta wydaje się najwięcej pieniędzy. Ale to nie tylko kwestia aspektu finansowego, bo przygotowania do świąt zwykle obarczone są ogromnym stresem. Czytelniczka portalu huffpost.com chciała znaleźć jakąś alternatywę, aby uniknąć w tym czasie finansowej i emocjonalnej presji. Wszystko zmieniło się po jej przeprowadzce do Holandii. W nowym kraju poznała zupełnie inne podejście do świąt. Tamtejsze tradycje według kobiety nie tylko łagodzą finansowy nacisk związany z tym okresem, ale także niwelują emocjonalne napięcie. Jak się okazuje, w Holandii Boże Narodzenie nie jest świętem, które aż tak bardzo obfituje w prezenty. Te daje się raczej na dzień Świętego Mikołaja, który przypada 5 grudnia. Dzieci wtedy przygotowują wierszyki lub rysunki, aby wymienić je na drobne upominki od Mikołaja. W zamian dostają zwykle czekoladki lub małe prezenty. jeżeli dorośli decydują się obdarować wzajemnie prezentami, to odbywa się to na zasadzie loterii. Każdy losuje jedną osobę i kupuje upominek w określonym, zwykle skromnym budżecie.
Dzieci mogą być szczęśliwe z dwóch prezentów, a to już choćby więcej niż wystarczająco. Nie chodzi o to, ile otrzymają prezentów, ale o radość, jaką im te podarunki przynoszą. (...) Właśnie tego je uczymy. Nie jest istotny aspekt finansowy. euforia i ekscytację można odczuwać choćby wtedy, kiedy nie jest się obdarowanym żadnym prezentem
- podkreśliła na łamach huffpost.com Loviisa Maason, mama dwójki dzieci z Holandii.
Prezenty z drugiej ręki to w Holandii norma. Tak rodzice uczą dzieci zrównoważonego podejścia
Kolejnym ciekawym aspektem obchodzenia świąt Bożego Narodzenia w Holandii jest wręczanie sobie prezentów z drugiej ręki. Takie podarunki uznawane są za bardzo mile widziane i to powszechna praktyka. Bardzo wiele przedmiotów, które trafia na rynek wtórny, jest praktycznie w idealnym stanie, więc Holendrzy nie widzą powodu, aby tego nie wykorzystać. To nie tylko ekologiczne rozwiązanie, ale także wiąże się z mniejszymi wydatkami, więc z okresu świąt Bożego Narodzenia może zdjąć przytłaczającą presję finansową. Holendrzy cenią sobie także praktyczne i przemyślane prezenty, które znajdą swoje zastosowanie, a nie będą tylko zagracały przestrzeń. Okres świąt Bożego Narodzenia holenderscy rodzice wykorzystują także jako idealny czas do przekazania swoim dzieciom wartości takich jak ograniczenie nadmiernej konsumpcji i czerpanie euforii z aspektów niezwiązanych z materialnym światem, ale byciem blisko z rodziną i wspólnym celebrowaniem świąt.
Chcę pokazywać moim córkom, iż święta nie dotyczą rzeczy materialnych, ale czasu, jaki spędzamy z bliskimi i wspomnień, które tworzymy razem
- podkreśliła jedna z czytelniczek portalu huffpost.com. Co sądzicie o takim podejściu?